popKULTURA

Patryk Vega “Niewidzialna Wojna”

03/10/2022
niewidzialna wojna

Co jest nie tak z „Nie­wi­dzial­ną Woj­ną” Patry­ka Vegi?

Jeśli nie chce wam się czy­tać, to skró­to­wa wer­sja brzmi -> Kur­ła Wszystko!

Film otwie­ra sce­na, w któ­rej Anna Mucha (fil­mo­wa mat­ka Vegi) wraz z kil­ku­let­nim Patry­kiem są na szczy­cie jebit­nej gór i oka­zu­je się, że skoń­czy­ła im się ścież­ka, więc musza przejść na dru­gi wierz­cho­łek po wąziut­kim prze­smy­ku nad prze­pa­ścią. We dwo­je się nie zmiesz­czą, wiec naj­pierw Mucha prze­cho­dzi na czwo­ra­ka, po czym woła do bom­bel­ko­we­go Patry­ka -> „Dasz rade, wie­rzę w cie­bie, bla bla” -> i cho­le­ra wie, czy ta sce­na ta meta­fo­ra, że życie Vegi to prze­dzie­ra­nie się na kola­nach przez gór­skie prze­smy­ki, czy serio razem z mat­ką spon­ta­nicz­nie weszli w klap­kach na Rysy, a póź­niej byli w szo­ku, że na szczy­cie infra­struk­tu­ra nie­do­ma­ga? Bio­rąc pod uwa­gę, że reży­se­rem jest Patryk, praw­do­po­dob­nie nigdy tego nie rozstrzygniemy

A póź­niej jest tyl­ko gorzej, bo ten film w każ­dej sekun­dzie ema­nu­je auto­fa­po­wa­niem Papry­ka nad swo­ją zaje­bi­sto­ścią i bije z nie­go prze­kaz, że Patryk już całe­mu świa­tu udo­wod­nił, że wiel­kim arty­stą jest i to nie pod­le­ga dys­ku­sji, ale teraz łaska­wie poka­że nam dro­gę, jaką prze­szedł, jak miał cięż­ko na począt­ku, bo nikt w nie­go nie wie­rzył i wszy­scy pod­kła­da­li nogi, ale on się nie dał i zaorał nie­do­wiar­ków. Bo cały myk pole­ga na tym, że dla Patry­ka suk­ces komer­cyj­ny = suk­ces artystyczny.

Mor­do -> uwod­ni­łeś tyl­ko, że z pierw­szym Pit­bul­lem to był jakiś kosmicz­ny fart i mimo dzie­sią­tek prób, nie jesteś w sta­nie wró­cić do tego pozio­mu. Baaa każ­de kolej­ne dzie­ło to prze­bi­ja­nie dna w pato­lo­gii, pro­stac­twie i bul­l­shi­cie. Oso­bi­ście zaczy­nam podej­rze­wać, ze pierw­sze­go Pit­bul­la tak napraw­dę zro­bił to ktoś inny, po czym został wyko­le­go­wa­ny z napi­sów koń­co­wych, bo to jest nie­moż­li­we, żeby taak zacząć i taaaaak skończyć.

Dobra, never­mind. Jak już prze­czoł­ga­li się po górach, przez kolej­na godzi­nę oglą­da­my mło­de­go Papry­ka, któ­ry jest do szpi­ku kości prze­ko­na­ny, że jest mu pisa­na wiel­kość, ale jesz­cze nie wie w jakiej bran­ży, wiec pró­bu­je wszyst­kie­go po kolei -> a to zaczy­na han­dlo­wać pirac­ki­mi gra­mi na gieł­dzie, a to kupu­je kra­dzio­ny samo­chód, żeby zro­bić wałek ubez­pie­cze­nio­wy, ale nie­ste­ty nie pykło (mafia go prze­krę­ci­ła), a to zaczy­na han­dlo­wać dra­ga­mi (pech, bo przy pierw­szej trans­ak­cji zamor­do­wa­no jego dostaw­ce), a to krad­nie per­fu­my na pro­mie do Szwe­cji (zła­pa­li go), tym­cza­sem mat­ka nie tyl­ko go w tych krzy­wych akcjach dopin­gu­je, ale wręcz pod­że­ga do kolej­nych -> np. mamy sce­nę, kie­dy Mucha mówi do nie­let­nie­go Patry­ka -> „Ej Papryk, weź kole­gów i cho spo­ży­wać alko w domu, co byście w bra­mie nie mar­z­li” XD. I tu nie ma reflek­sji pt. „Mia­łem zwi­chro­wa­ne dzie­ciń­stwo”, jest za to duma z sie­bie na zasa­dzie “Patrz­cie, jakim byłem koza­kiem”. To wie­le tłumaczy.

Po tych wszyst­kich nie­uda­nych karie­rach, Papryk w koń­cu wpa­da na pomysł, ze będzie robił fil­my i tu dosta­je­my prze­bit­ki, jak to za mło­du sie­dział z dziad­kiem w kinie i chło­nął kla­sy­kę -> Star War­sy, Pulp Fic­tion, Uciecz­kę z Nowe­go Yor­ku, etc. I zno­wu dosta­je­my prze­kaz pod­pro­go­wy -> patrz­cie, tym się kar­mi­łem i to mnie ukształ­to­wa­ło. (XD again)

Mor­do what are U pier­do­ling abo­ut? Widzia­łeś swo­je fil­my? To tak, jak­by­śmy dosta­li film o sio­strach Godlew­skich i ten film pró­bo­wał­by nam sprze­dać incep­cję, że sio­stry Godlew­skie ukształ­to­wa­ła muzy­ka Madon­ny i Roxet­te…. po czym odpa­la­my ich jutu­ba a tam -> „W wan­nie już pły­wa karp!”. To ten sam kejs. Gdzie Pulp Fic­tion, a gdzie two­je gun­wo o waka­cjach last minu­te w Egip­cie? No sza­nuj­my się.

Okej, jeste­śmy w punk­cie, w któ­rym Patryk posta­na­wia, że będzie robił fil­my, więc zapi­su­je się do łódz­kiej fil­mów­ki… wtem dosta­je­my sce­nę z egza­mi­nu, na któ­rym komi­sja pyta Patry­ka, czy widział fil­my Ing­ma­ra Berg­ma­na, na co obu­rzo­ny Patryk odpo­wia­da -> „Pani, fil­my Ing­ma­ra to sobie moż­na obej­rzeć w cyklu „Kocham Kino”, ja to oglą­dam fil­my, o któ­rych wy w życiu nie sły­sze­li­ście. Nawet mi was nie żal. Zapa­mię­taj­cie moje (zmie­nio­ne) nazwi­sko, bo jesz­cze o mnie usły­szy­cie, tym­cza­sem wycho­dzę, naura”.

Mor­do -> cała Pol­ska w zeszłym tygo­dniu usły­sza­ła o Jaku­bie Cza­ro­dzie­ju, ale wąt­pię, żeby nauczy­ciel­ka, któ­ra obla­ła go w dru­giej kla­sie pod­sta­wów­ki, mia­ła teraz wyrzu­ty sumie­nia, że nie pozna­ła się na jego geniu­szu. Nope, raczej myśli sobie -> „Shiet, powin­nam wte­dy zro­bić coś wię­cej, żeby uciąć to w zarod­ku”. I tak samo ma bran­ża fil­mo­wa z Tobą.

Jeste­śmy w punk­cie, w któ­rym Vega zaczy­na być fil­mow­cem na wła­sną rękę i tutaj taka pięk­na sce­na scho­dzi -> Vega nary­so­wał na kart­ce ludzi­ka i kil­ka kamer wokół nie­go, po czym rzu­ca do mat­ki: “Mamo, kie­dyś zro­bię takie uję­cie, że aktor będzie fil­mo­wa­ny w 360 stop­niach i zwol­nio­nym tem­pie. To będzie szał, zoba­czysz”…. I po chwi­li mamy zbli­że­nie na TV, w któ­rym leci Matrix i te uję­cia z Keanu w Bul­let Timie, na co Patryk -> „Pacz mama, cho­ler­ne sio­stry Wachow­skie ukra­dły mi pomysł!” (XD po raz n‑ty).

Tutaj Vega już robi seria­lo­we­go Pit­bul­la, po któ­rym przy­cho­dzi czas jego peł­no­me­tra­żo­we­go debiu­tu… ale peszek bo aku­rat w dniu, w któ­rym miał mieć pre­mie­rę, o 21:37 umie­ra Jan Paweł II i wszy­scy maja wywa­lo­ne na jego film (XD). Ale nic tam, robi dru­gi film (nie mówią jaki) i boom, poraż­ka finan­so­wa. Nikt nie poszedł do kina, wiec zaczy­na­ją poja­wiać się gło­sy, ze Papryk się skoń­czył zanim w ogó­le się zaczął i niech lepiej pój­dzie do praw­dzi­wej pra­cy, na co Papryk -> „Taaa? To patrz­cie teraz! Zro­bię praw­dzi­we­go hita komer­cyj­ne­go”… i tutaj cho­dzi o film „Cia­cho”, do któ­re­go zatrud­nił naj­go­ręt­sze nazwi­ska + roz­krę­cił machi­nę mar­ke­tin­go­wą i hajs się zga­dza, ale myk pole­ga na tym, że Vega nie kocha tego fil­mu, to nie jest to, co gra mu w duszy, więc gar­dząc sobą, popa­da w alko­hol, dra­gi, sek­so­ho­lizm i kom­pul­syw­ne jedzenie.

I w tym miej­scu film prze­cho­dzi w kli­ma­ty Vio­li Koła­kow­skiej. Gru­by Vega uża­la się nad sobą, ze się skoń­czył, że to jest jego koniec w biz­ne­sie fil­mo­wym, bla bla bla, wtem ktoś mu mówi -> „tej Patryk znam taką jed­ną wróż­kę, weź do niej wydzwoń, to może cos ci doradzi”.

Patryk dzwo­ni i wróż­ka mu mówi -> „Mor­do nie smu­taj, kolej­ne two­je fil­my będą hita­mi. Widzę w szkla­nej kuli, że zro­bisz coś o złych kobie­tach, póź­niej coś o leka­rzach i oba tytu­ły zaro­bią gru­be miliony”.

Rów­no­le­gle Patryk zma­ga się z bólem krę­go­słu­pa i medy­cy­na nie potra­fi mu pomoc… wtem dosta­je namia­ry na jakie­goś zna­cho­ra -> boom, ból jak ręka odjął.

Rów­no­cze­śnie Patryk zma­ga się z kry­zy­sem wia­ry, bo nic mu się nie uda­je… wtem Bóg oso­bi­ście do nie­go prze­ma­wia -> „Ej Patryk, nie pod­da­waj się, kręć fil­my, wszy­scy tego chce­my i potrzebujemy”.

Rów­no­cze­śnie Patryk czu­je się jak­by ktoś na nie­go jakąś klą­twę rzu­cił… wtem na jego dro­dze sta­je jakiś egzor­cy­sta i zdej­mu­je złe moce.

True sto­ry, dru­ga godzi­na fil­mu to wróż­bi­ci, zna­cho­rzy, egzor­cy­ści, uje, muje dzi­kie węże. To był taki beł­kot, że ja nawet nie. Odklej­ka level milion. Ale ok, bo się nakrę­cam. Rze­czy, któ­rych już nigdy nie zapo­mnę z „Nie­wi­dzial­nej wojny”:

  1. Sce­na, któ­ra poka­zu­je kuli­sy krę­ce­nia „Botok­su” -> Asy­stent mówi do Patry­ka: „Patryk, jede­na­ścio­ro popu­lar­nych akto­rów odmó­wi­ło udzia­łu w tym fil­mie, bo jest zbyt kon­tro­wer­syj­ny. Jesteś naj­bar­dziej kaso­wym reży­se­rem w tym kra­ju, po co co ci taki film? Po co się pod­kła­dać, sko­ro moż­na robić przy­jem­ne dla wszyst­kich pro­jek­ty?”… Na co Patryk -> muszę powie­dzieć ludziom praw­dę bez wzglę­du na cenę -> XD (praw­da o tym, jak baba kopu­lu­je z owczar­kiem nie­miec­kim <muzycz­ka Trud­ne Sprawy>)
  2. Rafał Zawie­ru­cha -> Napraw­dę potra­fię zro­zu­mieć, że na eta­pie roz­mów o tym fil­mie, Rafa­ło­wi mogło się wyda­wać, że to będzie wyzwa­nie aktor­skie, prze­ła­ma­nie wize­run­ku i być może szan­sa, żeby udo­wod­nić wszyst­kim, że dobry aktor wycią­gnie na pro­stą nawet pro­jekt, któ­ry od pierw­szej chwi­li ska­za­ny był na poraż­kę. Serio rozu­miem, ALE jak już kame­ra poszła w ruch, to nie wie­rzę, że nie ogar­nął, że to jed­nak zgni­łe jajo jest i nic dobre­go z tego nie wyj­dzie. Jego rola jest rów­nie darem­na jak cały film i strasz­nie smut­no było na to patrzeć. Wyglą­da jak cre­ep, gada jak cre­ep, sen­su w tym nie ma za grosz i tyl­ko przy­pał przed Leosiem i Bradem.
  3. Gru­by Vega -> Patryk w fil­mie się żali, że sio­stry Wachow­skie ukra­dły mu pomysł na uję­cie Bul­let Time, a mimo tu uda­ło mu się wpro­wa­dzić nie­sa­mo­wi­tą inno­wa­cję do kina. Otóż fil­mo­wy Patryk Vega prze­cho­dzi eta­py chu­do­ści i gru­bo­ści, co nie? Brzmi jak ide­al­na rola dla Krisz­czia­na Bej­la, któ­ry uwiel­bia takie meta­mor­fo­zy, bo to pierw­szy krok po Osca­ra. Moż­na pomy­śleć, ze Rafał Zawie­ru­cha, któ­ry ma Taran­ti­no w CV, też pój­dzie tą dro­gą. Tym­cza­sem NOPE XD.

Na czas gru­be­go Vegi, Zawie­ru­chę zastę­pu­je inny aktor, któ­ry jest natu­ral­nie „duży” i w swo­ich sce­nach rusza tyl­ko usta­mi, tym­cza­sem Zawie­ru­cha go dub­bin­gu­je. Przy­się­gam, że cze­goś tak kurio­zal­ne­go jesz­cze nie widzia­łem. Ani głos, ani syn­chro nie jest dopa­so­wa­ne, więc w gło­wie ma się cały czas -> WTF? To się dzie­je na serio?

  1. I na koniec trzy cyta­ty z fil­mu, któ­re zosta­ną ze mną już na zawsze:
  2. Mło­dy Patryk Vega han­dlu­je na gieł­dzie pirac­ki­mi gier­ka­mi i dosta­je po łbie od swo­je­go sze­fa za upusz­cze­nie dys­kie­tek. W ramach zemsty posta­na­wia wyko­le­go­wać sze­fa z biz­ne­su pod­ku­pu­jąc lokal­ne­go hake­ra (nawet nie pytaj­cie), a kie­dy już to zro­bił i szef przy­cho­dzi z pre­ten­sja­mi (Papryk why?), Papryk odpo­wia­da: „Jestem jak rekin. Nie odróż­niam przy­ja­ciół od jedzenia”
  3. Papryk Vega w fazie sek­so­ho­li­ka pró­bu­je wyrwać dziew­czy­nę wyha­czo­ną na uli­cy i taki dia­log schodzi:

- Hej, wiesz kim jestem? Jestem Patryk Vega i pro­po­nu­ję ci rolę w moim nowym filmie

- What? Serio jesteś Patryk Vega? Myśla­łam, ze Patryk Vega jest wyższy

- Jestem milio­ne­rem z IQ 145! Nie uwa­żasz, że gdy­bym był wyż­szy, nie było­by to fair wzglę­dem resz­ty mężczyzn?

III. Papryk Vega w fazie sek­so­ho­li­ka zary­wa babecz­kę na bankiecie:

- Cho, poje­dzie­my do Ciebie

- Ale Patryk ja mam okres

- Pla­żo pro­szę, byłem przy pię­ciu sek­cjach zwłok. Jedziemy!

<Kur­ty­na>

1 na 10, bo mniej się nie da. Na swo­ją obro­nę mam to, że posze­dłem, żeby­ście wy już nie musie­li + mia­łem vouche­ry do Helio­sa, więc kosz­to­wa­ło mnie to 0 zł, acz­kol­wiek i tak prze­pła­ci­łem, bo tego cza­su już nikt mi nie zwró­ci. Pośmia­li­śmy się z Patry­ka, pome­mo­wa­li­śmy, pona­rze­ka­li­śmy, poola­bo­go­wa­li­śmy, ale już czas, żeby Patryk poszedł być wiel­kim arty­stą gdzie indziej, bo ile kur­ła można?

Iro­nicz­ne jest to, że chłop zro­bił masę złych fil­mów, ale naj­gor­szy o sobie. Jeśli „Nie­wi­dzial­na woj­na” jest jego pomni­kiem, to jest to pomnik z guana, smar­ków i paty­ków. Nie pole­cam. Te ławecz­ki w kształ­cie Pol­ski, co się roz­kra­czy­ły przy pierw­szym desz­czu, to facho­wa robo­ta na tle jego pomnika.

A to widziałeś?

1 komentarz

  • Reply Łukasz 12/11/2022 at 20:34

    Naj­pierw myśla­łem, że ta sce­na ze wspi­nacz­ką to jakaś sce­na z życia w sty­lu Wiel­kie uciecz­ki, a potem do koń­ca fil­mu się zasta­na­wia­łem o co to cho­dzi­ło. Mia­łem czas, bo nad tre­ścią fil­mu nie trze­ba było za dłu­go myśleć. Zawsze już będę tęsk­nił do pierw­sze­go Pit­bul­la i Praw­dzi­wych psów.

  • Leave a Reply