popKULTURA

Netflix “Kolejne 365 dni”.

20/08/2022
365 dni

Poprzed­nia część „365 dni” zosta­wi­ła nas w clif­fhan­ge­rem, w któ­rym Nata­sza Urbań­ska postrze­li­ła Lau­rę w brzuch i rana postrza­ło­wa wyglą­da­ła tak źle, że cześć z nas mar­twi­ła się, czy Polka robią­ca budyń z mózgu każ­de­go Wło­cha, któ­ry sta­nie jej na dro­dze – aby na pew­no się z tego wyli­że. Była­by szko­da, gdy­by zeszła przed fina­łem, c’nie?

Stres był nie­po­trzeb­ny. Oka­za­ło się, że Lau­ra rege­ne­ru­je się szyb­ciej niż Wolve­ri­ne i już w pierw­szej sce­nie poka­zu­je Mas­si­mo zago­jo­ną ranę, mówiąc -> „Paaa, już jest gitó­wa, więc może byś mnie w koń­cu z łaski swej wychę­do­żył, bo nudy na tej rekon­wa­le­scen­cji, że szok!”.

Mas­si­mo na to, że sor­ka, ale lekarz nadal zaka­zu­je, po czym wsta­je i idzie robić to, co sycy­lij­scy mafio­si zazwy­czaj robią, czy­li uj wie. Jed­nak Lau­ra tego tak nie zosta­wia. Nie wiem, czy zauwa­ży­li­ście we wcze­śniej­szych czę­ściach, ale za każ­dym razem, kie­dy Mas­si­mo nie robi tego, cze­go ocze­ku­je po nim Lau­ra, to Lau­ra odpa­la tryb „hot as fak”, co w rze­czy­wi­sto­ści ozna­cza, że ubie­ra się w szpil­ki, jakąś małą czar­ną, po czym lubież­nie wcho­dzi do pomiesz­cze­nia, w któ­rym sie­dzi Mas­si­mo i prze­cho­dzi obok nie­go rzu­ca­jąc na mak­sa pro­wo­ku­ją­ce spoj­rze­nie. Po takiej zagryw­ce Mas­si­mo­wi momen­tal­nie jądra puch­ną jak arbu­zy i jeśli tu i teraz nie zrzu­ci z kija, to jak nic pęk­nie mu jakaś klu­czo­wa żyłka.

I w tym momen­cie dosta­je­my sce­nę, że Lau­ra nie­za­do­wo­lo­na odmo­wą na poran­ną pro­po­zy­cję odby­cia sto­sun­ku, odpa­la tryb „hot as fak” i wcho­dzi do pomiesz­cze­nia, w któ­rym Mas­si­mo aku­rat deba­tu­je z zarzą­dem mafii na jakieś waż­ne tema­ty, ale jak tyl­ko wcho­dzi, to zarząd momen­tal­nie wie co się kroi i zaczy­na szep­tać „No to po spo­tka­niu”, tym­cza­sem Mas­si­mo jesz­cze przez chwi­le pró­bu­je zacho­wy­wać się jak cywi­li­zo­wa­ny czło­wiek i dalej pro­wa­dzić zebra­nie, jed­nak puch­ną­ce w eks­pre­so­wym tem­pie jądra spra­wia­ją, że zaczy­na się pocić, wier­cić na krze­śle, roz­pi­na nawet koł­nie­rzyk, ale to nie daje ulgi, więc nagle wsta­je i mówi: „Pano­wie na chwi­lę wyba­czą, muszę coś załatwić”.

Zarząd mafii dobrze wie o co kaman, więc wzdy­cha, że #kla­sycz­ny Mas­si­mo i że jak będą następ­nym raz wybie­rać sze­fa, to zagło­su­ją na kogoś ozię­błe­go sek­su­al­nie, co by było mniej pier­do­le­nia, a wię­cej gang­ster­ki, tym­cza­sem kame­rzy­sta idzie za Mas­si­mo do sąsied­nie­go poko­ju, gdzie scho­dzi kopu­la­cja z Lau­rą, wia­do­mix, acz­kol­wiek pod­czas pene­tra­cji Mas­si­mo zasła­nia jej buzie i szep­cze „tyl­ko cicho, żeby zarząd nie domy­ślił się, co tutaj robi­my” XD

No i zro­bi­li to, ale oka­zu­je się, że Lau­ra nie czu­je się usa­tys­fak­cjo­no­wa­na, bo myśla­mi jest z Nacho, czy­li waż­ną figu­rą z kon­ku­ren­cyj­nej mafii, któ­ry porwał ją w poprzed­niej czę­ści, wywiózł do dom­ku na pla­ży i kazał spę­dzać czas z Karo­li­ną Pisa­rek, bo sam wolał sur­fo­wać. Wszy­scy wie­my, że Lau­ra cier­pi na syn­drom sztok­holm­ski, a nikt nie wywo­łu­je więk­sze­go niż Karo­li­na Pisa­rek, więc było pew­ne, że w 3 sekun­dy zabu­ja się w Nacho.

No i tak się zabu­ja­ła, że po powro­cie do domu Mas­si­mo już jej total­nie nie inte­re­su­je. Baa dosta­je­my sce­nę, w któ­rej Lau­ra przy­ci­na koma­ra i śni, że Nachos robi jej mino­tau­ra, więc zaczy­na się wić na wyrze niczym piskorz, wtem do jej uszu docie­ra tekst: „Bożesz­ty­mój, ale jesteś mokra”, na co otwie­ra oczy, patrzy, a to tyl­ko Mas­si­mo buszu­je w jej kro­czu. Widok męża tak ją znie­sma­cza, że wypa­la -> „Weź się Mas­si­mo, mam kaca, chce spać, a nie mi tam jęzo­rem robisz”, tym­cza­sem w mojej gło­wie -> „Jezu, jak wstyd przed Olgą Tokar­czuk, jak to zobaczy”.

Niby mały zgrzyt z tą nie­do­koń­czo­ną miło­ścią po fran­cu­sku, a jed­nak rodzi wiel­kie kon­se­kwen­cje, bo Mas­si­mo i Lau­ra łapią focha, jak stąd do Paler­mo i od tego momen­tu nie odzy­wa­ją się do sie­bie sło­wem i śpią w osob­nych sypial­niach, co u Mas­si­mo wywo­łu­je coraz więk­szą fru­stra­cję sek­su­al­ną. Film jest bar­dzo dosłow­ny w poka­zy­wa­niu nam, jak ta fru­stra­cja eska­lu­je. Przez pierw­szy kwa­drans niby jesz­cze sobie radzi z pomo­cą auto­gwał­tu pod prysz­ni­cem, jed­nak wie­my, że Mas­si­mo ma więk­sze potrze­by niż prze­cięt­ny zja­dacz chle­ba i po pół godzi­ny jest już tak nie­do­ru­cha­ny, że nie może się sku­pić i prze­gry­wa w teni­sa z Toma­szem Men­de­sem (nawet ja bym z nim wygrał). Po godzi­nie jest już tak nie­do­ru­cha­ny, że wra­ca do zaży­wa­nia koka­iny, a po dwóch jest już tak nie­do­ru­cha­ny, że tra­ci rozum i zama­wia piz­zę hawaj­ską #naj­go­rzej.

Z kolei Lau­ra stwier­dza, że sko­ro nie idzie jej w mał­żeń­stwie, to sta­wia na karie­rę i zaczy­na jeź­dzić do tego swo­je­go ate­lier modo­we­go, co to jej Mas­si­mo poda­ro­wał na gwiazd­kę, a ona w rewan­żu dała mu się wychę­do­żyć, cho­ciaż liczył na Nin­ten­do Switch. W atel­je modo­wym zaczy­na w asy­ście Nata­lii Siwiec ryso­wać szki­ce róż­nych kie­cek i oczy­wi­ście oka­zu­je się, że nary­so­wa­ły tak zaje­bi­ste, że w następ­nej sce­nie Lau­ra dosta­je zapro­sze­nie do Por­tu­ga­lii na tar­gi mody. Pomi­nę żart, że Lagos na tle Medio­la­nu, to tro­chę Wól­ka Kosow­ska i nie ma czym się jarać, ale ona jed­nak się jara i jedzie.

I zgad­nij­cie co się dzie­je? No nie­sa­mo­wi­ty zbieg oko­licz­no­ści, bo w tym samy ter­mi­nie w Lagos jest aku­rat Nachos, któ­ry bie­rze udział w zawo­dach sur­fin­go­wych. A gdzie Nachos tam i Karo­li­na Pisa­rek, wiadomo.

 

Oczy­wi­ście w pew­nym momen­cie docho­dzi do ich „przy­pad­ko­we­go” spo­tka­nia, co koń­czy się wie­lo­krot­nym #BANG na pla­ży, ale nie­ste­ty 73 orga­zmy póź­niej zasta­je ich świt i trze­ba się roz­stać. Tzn. Nachos nama­wia Lau­rę, żeby zosta­ła z nim już na zawsze, ale Lau­ra stwier­dza, ze musi to prze­my­śleć i posta­na­wia poje­chać do Pol­ski na dział­kę swo­ich parent­sów, co by zasta­no­wić się nad resz­tą swo­je­go życia.

Wbi­ja na dział­kę, gdzie Ewa Kasprzyk ser­wu­je jej scha­bo­we­go i kom­pot, na co Lau­ra bie­rze łycz­ka kom­po­tu, ale po chwi­li womi­tu­je, jak­by jutra mia­ło nie być, bo oka­za­ło się ze pod­czas 365 dni spę­dzo­nych na Sycy­lii, jej orga­nizm prze­stał tole­ro­wać napo­je bez­al­ko­ho­lo­we. A jak już dopro­wa­dza się do porząd­ku, mówi mat­ce, że chy­ba zako­cha­ła się w innym, na co Ewa Kasprzyk wpa­da w zadu­mę, bo w gło­wie odpa­la jej się roz­k­min­ka -> kur­ła, jeśli Lau­ra odej­dzie od Mas­si­mo, to Mas­si­mo może chcieć zwro­tu futra z sobo­li i jach­tu, któ­re poda­ro­wał jej i jej sta­re­mu na słyn­ną już gwiazd­kę, a ona się z tym futrem zży­ła, więc kijo­wo teraz zwra­cać, acz­kol­wiek szczę­ście cór­ki jest pra­wie rów­nie waż­ne. Zadu­ma trwa tyle, co czas potrzeb­ny na wypa­le­nie pacz­ki fajek i wypi­cie flasz­ki wina, po czym Kasprzy­ko­wa rzu­ca radą stu­le­cia -> To wybierz tego, któ­re­go wolisz!

na co Lau­ra-> Ale ja wła­śnie nie wiem, któ­re­go wolę

na co Ewa Kasprzyk -> To prze­śpij się z tą myślą i może rano ci się rozjaśni

Na co Lau­ra idzie spać… po obie­dzie, ale w sumie u niej to nic nad­zwy­czaj­ne­go, bo na Sycy­lii potra­fi zro­bić się już o 9:30, a o 11:00 spać z pod­łą­czo­ną kro­plów­ką, taki ma zapier­dol w życiu, ale wra­ca­jąc do tema­tu. Lau­ra idzie w kimo­no i tym razem śni jej się trój­ką­cik z Mas­si­mo i Nacho­sem, co w sumie jest ide­al­nym ukła­dem, po to Bóg jej dał dwa boob­sy, żeby każ­dy miał swo­je­go na pry­wat­ność i bez­ko­lej­ko­wo robił języ­kiem szlacz­ko­wy freestyle.

I w tym momen­cie scho­dzi twist ran­gi ”Hiro­szi­ma”, czy­li Mas­si­mo i Nachos rów­no­cze­śnie pod­no­szą gło­wy i spo­ty­ka­ją się wzro­kiem, po czym spo­glą­da­ją na Lau­rę, na co ta wyko­nu­je ski­nie­nie sym­bo­li­zu­ją­ce gest przy­zwo­le­nia, po czym Mas­si­mo prze­li­zu­je się z Nacho­sem i chy­ba im się spodo­ba­ło, bo po chwi­li Mas­si­mo każe Lau­rze wyjść, spa­ko­wać waliz­kę i wra­cać do Pol­ski, na co Nacho dorzu­ca, że miło było, ale wszyst­ko co dobre, kie­dyś się koń­czy, a na komo­dzie leży 50 euro, to niech sobie za to Ube­ra wezwie.

W tym momen­cie Lau­ra budzi się z krzy­kiem i jest w takim szo­ku, że mówi do ojca: „Cho na motor, bo muszę strasz­ny sen roz­jeź­dzić”, po czym jadą przez pola i łąki, aż w koń­cu tra­fia­ją do jakieś knaj­py, a tam Blan­ka Lipiń­ska w stro­ju zakon­ni­cy hehe, ale nie ma cza­su z tego żar­to­wać, bo wła­śnie dzwo­ni Olga, czy­li patu­siar­ska przy­ja­ciół­ka Lau­ry, któ­ra jest taką wie­śnia­rą, że na bank, jak pierw­szy raz weszła do rezy­den­cji Mas­si­mo to nie ogar­nę­ła sytu­acji i zdwój­ko­wa­ła się do bide­tu, ale to temat na inną oka­zję. W każ­dym razie dzwo­ni pene­ra Olga i mówi, że Mas­si­mo odkrył, że Lau­ra gzi­ła się z Nacho­sem i praw­do­po­dob­nie teraz wszyst­kich odstrze­li, na co Lau­ra odpo­wia­da: „O kur­de przy­pał, dobra zaraz tam będę”.

Roz­łą­cza się i mówi do ojca ze musi wra­cać na Sycy­lię, bo mężu dowie­dział się o zdra­dzie i chce ją zabić

Na co ojciec – Co?

Na co Lau­ra – No mąż chce mnie zabić

Na co ojciec – Z tym zabi­ciem luzik, ale jak to chcesz jechać już teraz? Prze­cież szar­lot­kę jesz­cze zamó­wi­li­śmy. Może naj­pierw zjemy?

Na co Lau­ra – Okej, namó­wi­łeś ty sta­ry zbereźniku

W następ­nej sce­nie Lau­ra lądu­je na Sycy­lii i zatrzy­mu­je tak­sów­kę pod lot­ni­skiem, w któ­rej szok.. kie­ro­wą jest Nachos i przez całą dro­gę nawi­ja jej maka­ron na uszy, jak to będą rzy­gać tęczą, jeśli go wybierze.

Lau­ra w odpo­wie­dzi pro­si, żeby pode­słał swo­ją ofer­tę na maila, tym­cza­sem jedzie wysłu­chać ofer­ty Mas­si­mo i póź­niej jej praw­nik porów­na obie i gdzieś w oko­li­cach wtor­ku, ogło­szą zwy­cięz­cę prze­tar­gu na wia­nek Laury.

Dojeż­dża­ją na ran­czo, gdzie już cze­ka pene­ra Olga z tek­stem, ze Mas­si­mo ocze­ku­je na pla­ży. Lau­ra idzie z duszą na ramie­niu, a my zasta­na­wia­my się, czy Mas­si­mo uży­je kija gol­fo­we­go typu iro­ny, czy raczej 52’’ wedge… tym­cza­sem w rze­czy­wi­sto­ści Mas­si­mo stoi tyłem do Lau­ry, nostal­gicz­nie patrzy na zachód słoń­ca i wypa­la: „Tata w dzie­ciń­stwie czy­tał mi książ­kę »Kicia Kocia jest cho­ra« i tam była taka sce­na, w któ­rej Kicia Kocia pyta Felu­sia skąd wia­do­mo, że ktoś jest pisa­ny dru­giej oso­bie, na co Feluś opo­wia­da -> jak kogoś kochasz, daj mu wol­ność. Jeśli nie wró­ci, nigdy nie był ci pisa­ny, za to jak wró­ci, zna­czy, że kocha naj­bar­dziej na świe­cie” i po tej sza­lo­nej aneg­dot­ce Mas­si­mo odwra­ca się do Lau­ry z pyta­niem -> „Wró­ci­łaś do mnie bej­bi gurl?”

Nie­ste­ty nie dowia­du­je­my się jaka jest odpo­wiedz Lau­ry, bo w tym momen­cie wcho­dzą napi­sy koń­co­we, co ozna­cza, ze mon­ta­ży­ści mają prze­je­baw­szy, bo na bank będzie czwar­ta cześć, tym­cza­sem oni w trzech dotych­cza­so­wych wyko­rzy­sta­li już wszyst­kie pio­sen­ki świa­ta i jedy­na opcja jaka im zosta­ła, to Tama­ra Gon­za­les Pare­ra gra­ją­cą na bębenku.

Tak było, nie ściemniam.

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply