Oglądaliście na Netflixie polski serial “Otwórz oczy”? Coś cicho o nim, tymczasem jest całkiem niezły. IMO zdecydowanie ciekawszy niż “Sexify”, który z kolei cieszył się przesadzonym hajpem.
Ale powiem wam, jak to było od poczatku. Otóż serial “Otwórz oczy” wjechał pod koniec sierpnia do netflixowej biblioteki totalnie z cichacza. Nie widziałem żadnych zajawek, ani pompowania balonika oczekiwań, ot po prostu pewnego dnia sprawdzam nowości i już tam był. Widzę, że polska produkcja, no to wiadomix, odpalam.
Odpaliłem bez żadnego riserczu i niestety od pierwszego odcinka się odbiłem. Akcja rozwijała się w ślimaczym tempie, filtry kamery to nie ten poziom, co amerykańskie produkcje, obsada nieznana i do tego ciężko określić, co to własciwie za gatunek. Nie byłem gotowy na coś takiego.
Z tego wszystkiego puściłem storieska z tekstem, że z tej mąki raczej chleba nie będzie… i wtedy boom, fala wiadomosci, żebym się nie poddawał, bo im dalej w las, tym ciekawiej się robi.
No to cyk, biorę temat jeszcze raz na warsztat, ale tym razem z riserczem i okazuje się, że serial bazuje na książce pt. “Druga szansa” autorstwa Katarzyny Bereniki Miszczuk, wydanej w 2013 roku. Na fali serialu dostała teraz wznowienie, co oznacza, że “Druga szansa” to nie tylko tytuł, ale też nowe życie dla tej powieści (tzw. efekt Netflixa). A że uwielbiam porywnywać sobie książki i ich późniejsze adaptacje, to oczywiście przeczytałem, a później obejrzałem serial.
Sytuacja wyglada następująco — zarówno książka, jak i serial, tak mniej więcej do połowy troszkę męczą bułę (ślimacze tempo) i tu trzeba zagryźć zęby i przetrwac, ale jak już ruszy, to fabuła bardzo, ale to bardzo przyjemnie kręci czytelnikiem/widzem i zapodaje taką incepcję, że do teraz nie jestem pewny, jak interpretować zakończenie. Wiem za to, że chce w to brnąć dalej i liczę, że dostaniemy kontynuuacje, bo finałowy cliffhanger aż się o to prosi.
Plot jest taki, że 22-letnia dziewczyna budzi się w dziwnym miejscu i nagle ogarnia, że nie wie kim jest, jak się nazywa i skąd się wzięła tu, gdzie jest. Okazuje się, że trafiła do ośrodka “Druga szansa”, który leczy osoby z urwanym filmem, wróc z amnezją. No i super, gdyby nie to, że ten ośrodek jest trochę dziwny -> mix Akademi Pana Kleksa z Hogwartem dla ludzi bez pamięci i personelem medycznym z “Lotu nad kukułczym gniazdem”. Generalnie dzieją się tu różne pokręcone rzeczy i naszej głównej bohaterce coś ewidentnie brzydko pachnie, ale jak próbuje odkryć o co biega i zaanagżowac w to innych pacjentów, to ci odpowiadają: “Oj tam oj tam, jest jak jest, po co drążyć temat?”. Tak że sama musi bujać się z tą zagadką.
Więcej nie zdradzę, ale powiem, że warto przebrnąć początek i wejść w tę historię, bo w pewnym momencie wchodzi na fajne psychodeliczne rejstry i staje się nieodkładalna.
I tu jeszcze jest taki myk, że książka i serial w kilku momentach się rozjeżdzają fabularnie, ale obie wersje się bronią, i jak na moje warto zacząć od książki, a później odpalić serial. Niby oczywista oczywiśtość, ale niedawno na Netflixa wpadł serial “Kasztanowy ludzik” i on już leciał 1 do 1 z wersją książkową. Gdybym wczesniej nie czytał, to teraz nie byłoby już sensu.
Podsumowując -> jestem na tak i prospuje. Do połowy jest to 5⁄10, ale później już mocne 8⁄10.
Serial oczywiście do obejrzenia na Netflix, z kolei książka wyszła nakładem wydawnictwa Uroboros i jest do wzięcia tu -> https://www.empik.com/druga-szansa-miszczuk-katarzyna…
P.S. Bez spilerów plizz, bo po mojej przygodzie z Bondem, dobrze wiem, jak to odbiera radość życia
P.P.S. Czy tylko ja widzę w głównej aktorce Kaceperka z Rodzinki.pl ?
Brak komentarzy