Taki ze mnie recenzent serialowo-filmowy, że totalnie nie miałem pojęcia, że robią nowego Predatora. Ot wszedłem dzisiaj na Disney+, co by obczaić kinowego Buzza Astrala, boom, nowy Predator w bibliotece. W dodatku Predator, który rozgrywa się w czasach Komanczów. How cool is that?
Film bardzo mi się podobał, bo opowiada o super fajnym psie, który miał trochę niepoważną panią. Konkretnie niepoważność tej pani polegała na tym, że chciała udowodnić swojemu plemieniu, że jest super myśliwą i w tym celu wymyśliła, że upoluje Predatora, co jest trochę śmieszne, bo wcześniej nie udało jej się nawet zająca ustrzelić. Niemniej trochę ją rozumiem, ot działa na nią negatywna motywacja.
Akcja jak z moją wycinką -> na mnie też nie działa dopigujące pierdololo w stylu Chodakowskiej: “Kochaniutki żryj gruz i zrób 1000 pajacyków dasz radę, wierzę w ciebie”. Nope, na mnie działa podcinanie skrzydeły, np. jak ktoś mówi -> “Pig, daj spokój i tak wszyscy wiemy, że nic z tego nie będzie”… i wtedy ja: “Otysuczo. Trzymaj mi kebsa XXL i pa na to”. Czyli identycznie, jak ta Pocahontas zapodała z Predatorem, bo się z niej śmiali, że jest dupa a nie hunter i żeby przestała się wygłupiać, bo gary same się nie ogarną. Bo to były czasy przed Termomixem.
I teraz ktoś powie -> Ej, ten film jest idiotyczny, bo niby jak babeczka z łukiem i tonym hawkiem ma stawać do walki z Predatorem, który ma lasery, niewidzialność i inne zajebiaszcze gadżety?
Panie, a skąd ona miała wiedzieć, że walczy z takim motherfuckerem? Oni podcierali się barszczem Sosnsowskiego, więc nie mieli pojęcia czym jest laser, heloł. Ot poszła na żywioł. Poza tym nie od dzisiaj wiadomo, że brak analiz i brawura, to czasami najlepszy plan. Patrz ukraińskich rolników, którzy brali ruskie czołgi na hol.
Druga rzecz, to że ten Predator był lamusem wśród Predatorów i preferował styl walki niczym ja w Call of Duty po sieci. Wszyscy się kitrają po krzaczorach ze snajperką, a ja wywalone i idę na przypał i zbieram kulki, jak grzybiarz grzyby. Ten Predator to samo, idzie przez las na przypał, boom dostaje kluskę od niedzwiedzia, chociaż jebanitki miał noktowizor w oczach. Walczy z wilkiem, boom pogryzione kostki. Nawet jak ostatni amator wpierniczył się do dziury, którą wykopali zapijaczeni kłusownicy z brzuszkami i przykryli liśćmi na odpierdol. No szanujmy się. Gdyby nie to, że Predzio miał najlepszą zbroję w grze, padłby już w pierwszej planszy.
Serio, bawiłem się wybitnie na tym filmie i nie przeszkadzała mi ani niekompetencja Predatora, ani Pocachotans znająca podstawy MMA, ani nawet fatalne CGI niedźwiedzia. Za to plenery i kilka sekwencji mordów palce lizać. No i piesek wybitny, wiadomix.
Poza tym podoba mi się koncept Predatora w różnych liniach czasowych. Teraz chętnie zobaczyłbym, jak Predator naparza się z Wikingami, poźniej wpada w sam środek Bitwy pod Grunwaldem i zmienia bieg historii, następnie Predator vs kibice Cracovii i na końcu Predator vs Tomasz Karolak w jakimś romkomie.
Dla mnie jeden z przyjemniejszych filmów roku. Może nie pod względem logiki, ale rozrywki owszem
Brak komentarzy