popKULTURA

Canal+ “Musimy porozmawiać o Cosbym”

25/08/2022
Cosby

Wczo­raj na CANAL+ onli­ne wpadł ostat­ni odci­nek doku­men­tu „Musi­my poroz­ma­wiać o Cos­bym”, któ­ry z dużym zain­te­re­so­wa­niem śle­dzi­łem od mie­sią­ca (łącz­nie czte­ry godzin­ne odcinki).

Powiem tak -> sko­ro dla mnie ten doku­ment jest moc­ny, jak Ibu­prom Max i burzy pomnik, a ja znam Bil­la tyl­ko z fil­mu „Tata duch” i seria­lu „Bill Cos­by Show”, to jak bar­dzo musi rezo­no­wać na prze­cięt­ne­go Ame­ry­ka­ni­na, któ­re­mu Cos­by od zawsze wycho­dził z lodów­ki, bo oglą­dał go w poran­nych pro­gra­mach edu­ka­cyj­nych dla bom­bel­ków, sły­szał jego głos w kre­sków­kach, śmiał się z żar­ci­ków w sit­co­mach, a do tego docho­dzą fil­my peł­no­me­tra­żo­we, stan­du­py, tok­szo­ły, rekla­my i okład­ki w naj­po­pu­lar­niej­szych magazynach?

Dla nich to był „Ame­ry­kań­ski tata”, któ­ry bawił i dawał pozy­tyw­ny prze­kaz, a dla czar­no­skó­rej spo­łecz­no­ści dodat­ko­wo iko­na, bo Cos­by jako pierw­szy prze­ła­mał tele­wi­zyj­ny sche­mat poka­zy­wa­nia czar­no­skó­rych, jako przy­głu­pów i nie­oga­rów. Po latach pogar­dli­wych hehesz­ków, na sce­nę wcho­dzi Bill, rzu­ca inte­li­gent­nym żar­tem bez wul­ga­rów, gra w fil­mach sam­ców alfa i wspie­ra potrze­bu­ją­cych w życiu pry­wat­nym, czym pod­bi­ja rów­nież ser­ca bia­ła­sów. Poka­zał, że w USA każ­dy może zro­bić karie­rę, zara­biać kosmicz­ne pie­nią­dze i mieć posłuch.

I to trwa­ło 50 lat, po czym boom, lawi­na oskar­żeń o gwałt. Oczy­wi­ście na począt­ku wszy­scy prze­pusz­cza­li je przez pal­ce, na zasa­dzie -> jakaś kobie­ta, któ­rej nie wyszło w życiu, zna­la­zła pro­sty spo­sób, żeby zwró­cić na sie­bie uwa­gę. Z cza­sem lista ofiar się wydłu­ża­ła, ale nadal nikt nicze­go z tym nie robił i Bill dalej wygrze­wał się w bla­sku i splen­do­rze, aż tu pew­ne­go dnia nie­zbyt zna­ny stan­du­per, pod­czas swo­je­go wystę­pu rzu­cił żar­tem o Cos­bym gwał­ci­cie­lu i zro­bił się z tego taki viral, że nagle temat wybu­cha wszyst­kim w twarz i już nie da się tego zamieść pod dywan.

Doku­ment „Musi­my poroz­ma­wiać o Cos­bym” opo­wia­da nam histo­rię dwu­to­ro­wo. Z jed­nej stro­ny widzi­my dro­gę, jaką prze­szedł Bill Cos­by od total­ne­go noł­nej­ma, któ­ry dosta­je 5 minut na poka­za­nie się w tele­wi­zyj­nym talk show, jako komik-zapchaj dziu­ra i to 5 minut prze­ra­dza się w 50 lat karie­ry sce­nicz­nej oraz sta­tus mega ultra gwiaz­dy, któ­ra sta­je się jed­ną z naj­bar­dziej wpły­wo­wych osób w prze­my­śle rozrywkowym.

Dru­ga per­spek­ty­wa to wypo­wie­dzi ofiar oraz osób ze świa­ta show biz­ne­su, któ­re zna­ły Bil­la na pew­nym eta­pie życia, dla któ­rych czę­sto był ido­lem, a nawet men­to­rem. I te oso­by opo­wia­da­ją, jak spra­wy wyglą­da­ły kie­dyś, jak dzi­siaj, czy wie­rzą w jego winę/niewinność, czy był taki moment, kie­dy im się lamp­ka zapa­li­ła, czy potra­fią oddzie­lić doro­bek arty­stycz­ny od czło­wie­ka, etc. Moc­na i anga­żu­ją­ca rzecz.

Ale jesz­cze moc­niej dzia­ła­ją zezna­nia ofiar, któ­re są liczo­ne w dzie­siąt­kach i wszyst­kie te opo­wie­ści wska­zu­ją, że Bill Cos­by miał dosko­na­le wypra­co­wa­ny modus ope­ran­di -> imidź czło­wie­ka do rany przy­łóż + odu­rza­nie piguł­ka­mi. Co gor­sze serial prze­pla­ta te wypo­wie­dzi z archi­wal­ny­mi frag­men­ta­mi z pro­gra­mów Bil­la, gdzie wie­lo­krot­nie żar­tu­je z rze­czy, któ­re robił napraw­dę w życiu pry­wat­nym. Ale no wła­śnie -> wszy­scy myśle­li, że to żart.

Cre­epy na maxa. Jed­nak ten doku­ment to coś wię­cej. On jest zro­bio­ny, tak jak­by prze­wi­du­jąc, jakie komen­ta­rze poja­wią się po jego emi­sji, więc od razu odpo­wia­da na pyta­nia typu -> Dla­cze­go ofia­ry tak dłu­go mil­cza­ły? Czy moż­na scan­ce­lo­wać twór­czość czło­wie­ka, któ­ry odci­snął TAAAAAK wiel­ki ślad w popkul­tu­rze i zro­bił TYYYYYLE dobre­go dla czar­no­skó­rej spo­łecz­no­ści? Czy moż­na skre­ślić czło­wie­ka przed wyda­niem wyroku?

Odpo­wie­dzi na te pyta­nia przy­no­szą kolej­ne twi­sty, bo oka­zu­je się, że pierw­sze oskar­że­nie Bil­la mia­ło miej­sce lata temu, na dłu­go przed ruchem #MeToo, ale jak się ma pie­nią­dze i konek­sje, moż­na to wyci­szyć zanim guano wpad­nie w wen­ty­la­tor. Mało tego, mając pie­nią­dze i konek­sje, moż­na sobie zała­twić układ z orga­na­mi śled­czy­mi, któ­ry po latach dzia­ła niczym kar­ta „Wycho­dzisz wol­ny z wię­zie­nia” w Mono­po­ly, cho­ciaż dowo­dów na winę jest wię­cej niż kilo­me­trów do prze­bie­gnię­cia w 10x IronManie.

Dla mnie top­ka doku­men­tów. Popkul­tu­ro­wo dobry, jak ten o Jor­da­nie. Z kolei pod wzglę­dem prze­ka­zu jest jak pług, któ­ry przy­je­chał potęż­nie zaorać.

 

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply