popKULTURA

Bond. No time to die.

01/10/2021
Bond

Ej, jeśli cho­dzi o nowe­go Bon­da to nie czy­taj­cie żad­nych recek, bo w fil­mie jest kil­ka moty­wów, któ­re mają zna­cze­nie i jeśli przed­wcze­śnie się o nich dowie­cie, to cały seans będzie z odwło­ka. Wiem, bo przy wej­ściu na salę dosta­łem takim spo­ile­rem, że do teraz nie mogę się pozbie­rać. W sumie mogłem od razu wra­cać do domu, bo cała zaba­wa uciekła.

Dru­gie pri­mo -> “No Time To Die”, jako zamknię­cie cyklu Danie­la Cra­iga się bro­ni. Spi­na wszyst­kie czę­ści i domy­ka wątki.

Nato­miast, jeśli miał­bym oce­niać każ­dą część indy­wi­du­al­nie, to nie ma star­tu do Casi­no Roy­ale i Skyfall.

Dla­cze­go? Dla­te­go, bo poko­cha­łem Bon­da z depre­sją, któ­ry mało mówi, dużo pije i kil­lu­je bez mru­gnię­cia okiem. Tym­cza­sem Bond z “No Time To Die” jest mięk­ką fają, któ­ra ma zła­ma­ne ser­dusz­ko i pła­cze do pudusz­ki, i pew­nie do snu słu­cha pio­se­nek Sanah. Takie­go Bon­da to se wsadź­cie. Ale jak ktoś lubi “Jedź, módl się, kochaj” i “Zmierzch”, będzie zachwy­co­ny i uzna, że to naj­lep­szy Bond ever XD

I według mnie nie dowo­zi też pod wzglę­dem zło­li. O Zło­lu gra­nym przez Ramie­go Male­ka mogę powie­dzieć tyl­ko tyle, że… był. Zresz­tą to samo Blo­feld w wyko­na­niu Chri­sto­phe­ra Walt­za. Liczy­łem, że po roz­cza­ro­wa­niu w Spec­tre, odku­je się teraz, ale NOPE. Nadal nijaki.

Za to pod wzglę­dem muzy­ki, zdjęć, ple­ne­rów i cho­re­ogra­fii walk, jak zawsze jest faj­niut­ko. I epi­zod Any de Armas super. Szko­da, że Bond mięk­ka faja. Mimo wszyst­ko to trze­ba zoba­czyć same­mu i sobie prze­pu­ścić przez filtr wła­snych oczekiwań.

Mój cra­igow­ski ran­king wyglą­da tak:

Naj­lep­szy epi­zod: Casi­no Royale

Naj­lep­szy złol: Le Chif­fre w Casi­no Royale

Naj­lep­sza dziew­czy­na Bon­da: Vesper Lynd w Casi­no Royale

Naj­lep­sza pio­sen­ka: Skyfall

Naj­lep­sza sekwen­cja otwie­ra­ją­ca: ska­ka­nie po dachach pod­czas The Day of the Dead w Spectre

Naj­lep­szy gadżet: Aston Mar­tin z defi­bry­la­to­rem w Casi­no Royale

Naj­lep­szy ple­ner: Śnież­na Austria w Spec­tre i na tym samym pozio­mie wło­ska Mate­ra w No Time To Die

Naj­lep­sza sty­lów­ka: Quan­tum Sola­ce -> Bond w gar­nia­ku + Hec­kler & Koch Uni­ver­sal Machi­ne Pistol w ręce, to naj­wspa­nial­szy mix ever

Naj­lep­szy drin: wód­ka Belve­de­re w Spec­tre -> Jestem pro­stym chło­pa­kiem. Widzę pol­skie alko, propsuję!

Koniec koń­ców cykl Cra­iga oce­niam na plus. Tym bar­dziej, że nie­daw­no obej­rza­łem dwa Bon­dy z Bro­sna­nem i odkry­łem, jak kiep­sko się sta­rze­ją. Tym­cza­sem Casi­no Roy­ale nadal ogień.

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply