popKULTURA

Alex Michaelides “Boginie”

01/11/2021
Boginie

W życiu nigdy nie jest za póź­no na debiut, a jako dowód mam przy­kład Alex Micha­eli­de­sa, czy­li gre­ko-cypryj­czy­ka, któ­ry w wie­ku 42 lat praw­do­po­dob­nie pomy­ślał -> “Hmmm, a gdy­by tak zostać pisarzem?”.

Jak pomy­slał, tak zro­bił i w 2019 roku wydał swo­ją debiu­tac­ką powieść “Pacjent­ka”, któ­ra migu­siem pod­bi­ła listy best­sel­le­rów, a chwi­lę póź­niej do jego drzwi zapu­kał Brad Pitt, rzu­cił na stół waliz­kę wypeł­nio­ną bank­no­ta­mi, po czym powie­dział, że zakle­pu­je ekra­ni­za­cję… i poszedł. #Naj­le­piej

Przy­zna­ję, że “Pacjent­ki” nie czy­ta­łem, bo w tam­tym cza­sie nie poczu­łem feelin­gu z okład­ką, ale jak teraz Wydaw­nic­two W.A.B. zapy­ta­ło, czy nie chciał­bym wziąć na warsz­tat dru­giej powie­ści Micha­eli­de­sa “Bogi­nie”, byłem już po solid­nym riser­czu, więc grzecz­nie odpo­wie­dzia­łem -> Kur­ła, pro­ste, że bierę!

Bogi­nie” to thril­ler psy­cho­lo­gicz­ny. Głów­ną boha­ter­ką jest tera­peut­ka Maria­na Andros, któ­ra tak BTW na moje oko sama potrze­bu­je solid­nej tera­pii, acz­kol­wiek sytu­acja wygla­da tak, że Maria­na w cią­gu kil­ku lat stra­ci­ła w róż­nych oko­licz­no­ściach wszyst­kich naj­bliż­szych. No pra­wie wszyst­kich, bo zosta­ła jej jesz­cze sio­strze­ni­ca Zoe, któ­ra z auto­ma­tu sta­ła się jej oczkiem w gło­wie i strze­że jej jak Smaug złota.

I tu docho­dzi­my do pun­ku zapal­ne­go ksiąz­ki, czy­li mor­der­stwa mło­dej dziew­czy­ny, któ­re wyda­rzy­ło się na kam­pu­sie Zoe. Maria­na momen­tal­nie rusza na miej­sce zbrod­ni, żeby spraw­dzić, czy z sio­strze­ni­cą wszyst­ko git, po czym jakoś tak wycho­dzi, że zaczy­na pro­wa­dzić śledz­two na wła­sną rękę i ma nawet cał­kiem solid­ne­go podej­rza­ne­go, ale potrze­bu­je dowód.

Jak już mówi­łem, nie czy­ta­łem (jesz­cze) “Pacjent­ki”, więc nie wiem, czy autor w dru­giej powie­ści zali­cza pro­gress, czy regress, ale jak dla mnie jest to książ­ka z kate­go­rii “spo­czko”. Nie wybit­na, bo przy­znam, że na począt­ku mia­łem pro­blem, żeby sobie uza­sad­nić, dla­cze­go w ogó­le głów­na boha­ter­ka bie­rze śledz­two na sie­bie i dla­cze­go ludzie “mówią jej róż­ne rze­czy” (ja bym nie powie­dział), ALE.

Ale jak już zła­pa­łem rytm i pozna­łem wszyst­kie figu­ry na plan­szy, to cięz­ko było mi się ode­rwać. Nie zaznał­bym spo­ko­ju, gdy­bym się nie dowie­dział, kto zabił, jaki miał motyw oraz czy dobrze obsta­wia­łem. I wstaw­ki mito­lo­gicz­ne też są na plus.

To jest poziom wkrę­ce­nia w zagad­kę, jak w seria­lach “Bro­ad­church”, “Mare of East­town” i “Od nowa”. Masz swo­je typy i wiesz, że autor cię zwo­dzi, i będzie chciał w fini­szu cię zasko­czyć, ale pla­żo pro­szę, prze­cież my mamy czar­ny pas z kry­mi­na­łów, więc szyb­ciut­ko to roz­k­mi­ni­my, co nie?! A po chwi­li te mysli: “A co jeśli autor wie, że mamy czar­ny pas z kry­mi­na­łów i będzie­my kre­atyw­nie kom­bi­no­wać, tym­cza­sem on cyk i zagra zgod­nie z regu­łą -> “Naj­ciem­niej jest pod latar­nią?”. I w tym momen­cie czło­wiek jest już głu­pi jak but i musi to dowieźć, albo się udusi.

Spo­iler: Źle obsta­wi­łem. Taka sytuacja.

Jesli macie ocho­tę się z tym zmie­rzyć, to książ­kę moż­na nabyć dro­gą kup­na tutaj -> https://www.empik.com/boginie-michaelides-alex…

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply