popKULTURA

Batman- Iść czy nie Iść?

03/04/2022

Nad­ro­bi­łem w koń­cu „Bat­ma­na” i jako thril­ler detek­ty­wi­stycz­ny w kli­ma­cie noir podo­bał mi się cał­kiem cał­kiem. Może pod wzglę­dem fabu­lar­nym jest to pół­ka niżej niż „Sie­dem” Fin­che­ra, ale umów­my się, że „Sie­dem” jest poza zasię­giem, więc nie ma co robić dra­my. Do tego spo­ro zdjęć, któ­re pod­cho­dzą pod wizu­al­ne arcy­dzie­ło. Wsty­du zde­cy­do­wa­nie nie ma i cie­szę się, że DC pod­trzy­mu­je dobrą pas­sę, bo żal było patrzeć na ich ruchy na eta­pie Justi­ce League.

Mam jed­nak dwie per­spek­ty­wy na ten film i tak jak cało­ścio­wo będę chwa­lił, że pro­jekt dowie­zio­ny, tak jako FANBOY posta­ci Bat­ma­na muszę ze smut­kiem przy­znać, że fanow­sko do tego fil­mu i do tego Bat­ma­na czu­ję WIELKIE NIC. Konar nie­ste­ty nie zapło­nął, nie wysze­dłem na „tej” pod­jar­ce, kie­dy chce się oma­wiać poszcze­gól­ne sce­ny z ziom­ka­mi i nie cze­kam na ciąg dal­szy… mimo iż dali do zro­zu­mie­nia, że w dru­giej czę­ści zoba­czy­my Jokera.

Jak dla mnie ten film na spo­koj­nie mógł­by być jed­no­ra­zo­wym strza­łem, ot tak, żeby poka­zać nam, jak wyglą­da Bat­man-detek­tyw. Spo­ko, zoba­czy­li­śmy, nie jest źle, ale teraz popro­szę o kolej­ny reset i wer­sję, w któ­rym poza Bat­ma­nem zoba­czy­my też Bruce’a Wayne’a, bo jego zde­cy­do­wa­nie tu nie było, nato­miast sam Bat­man będzie miał kap­kę mniej­sze­go kija w dupie. Emo-Bat­man zde­cy­do­wa­nie nie jest w moich kli­ma­tach. Gdy­bym chciał zoba­czyć wiecz­nie smut­ne­go mło­dzień­ca, poszedł­bym na „Salę samo­bój­ców”, tym­cza­sem nie chcia­łem i wybra­łem „Bat­ma­na”. Przy­zna­ję bez bicia, że na prze­strze­ni 3‑godzin pate­tyzm tego fil­mu bar­dzo mnie umę­czył, a cier­pie­nia Pat­ti­so­na były tak wiel­kie, że chcia­łem wysłać smsa o tre­ści: “Nie smu­taj, w koń­cu jakoś się ułoży”.

Kolej­na rzecz to to, że nie dosta­li­śmy back­gro­un­du skąd Bat­man ma takie­go skil­la w mor­do­bi­ciu, przez co w kinie cały czas zada­wa­łem sobie pyta­nie, na jakiej pod­sta­wie mam uwie­rzyć, że taki sucho­kla­tes potra­fi zno­kau­to­wać 10 chło­pa za jed­nym razem? Bat­man Nola­na odbył szko­le­nie w Lidze Zabój­ców i raz na jakiś czas poka­zy­wał się pod­czas tre­nin­gów. Tutaj dosta­li­śmy wpro­wa­dze­nie, że Pat­ti­son od 2‑lat pro­wa­dzi „pro­jekt ogar­nia­nia szu­mo­win z Gotham”, ale o dro­dze samu­ra­ja ani sło­wa. Nie kupu­ję tego.

Następ­ny na liście jest strój. Ja wszyst­ko rozu­miem -> jest Bat­man, to i strój musi być, ale tutaj zabra­kło mi tej umow­nej sym­bo­li­ki. Bat­man co rusz wcho­dził w inte­rak­cje spo­łecz­ne i ten jego strój (i uszy) pod­czas spa­cer­ków w towa­rzy­stwie Gor­do­na po miej­scach zbrod­ni, wyglą­dał kurio­zal­nie. I mówię to mimo iż widzia­łem iden­tycz­ny kadr w komik­sie. W komik­sie to zgra­ło, na ekra­nie kino­wym wyglą­da­ło na maxa nie­do­rzecz­nie. Z per­spek­ty­wy gli­nia­rzy, któ­rzy obser­wo­wa­li całe zda­rze­nie, Bat­man rów­nie dobrze mógł­by przyjść w stro­ju Konia Rafa­ła, albo Wiel­kie­go Pta­ka z Uli­cy Sezam­ko­wej i nicze­go by to nie zmie­ni­ło -> ot fre­ak, któ­ry lubi w prze­bie­ran­ki. Kolej­na rzecz, któ­ra mnie wybi­ja­ła z ryt­mu to ta nie­pew­ność, czy pele­ry­na nie wkrę­ci mu się w koło motocykla.

Dalej na liście jest Catwo­man, a kon­kret­nie rela­cja Bat­man – Catwo­man, któ­ra jak dla mnie była naj­słab­sza ze wszyst­kich dotych­cza­so­wych fil­mów. Why? Bikoz nie było che­mii, bo Emo-Bat­man nie umie we flirt i nawet jak Catwo­man się do nie­go łasi­ła, to ten nadal kij w dupie i coś tam kasz­le – “Ja być smut­ny, bo w Gotham pato­la i degrengolada”.

I ostat­nie dwie przy­pier­dol­ki. Idąc na tego Bat­man spo­dzie­wa­łem się, że on będzie inny, taki bar­dziej na poważ­nie, ale dał­bym sobie obciąć pazno­kieć u małe­go pal­ca przy nodze, że przy oka­zji będzie to Bat­man naj­bar­dziej logicz­ny ze wszyst­kich, w któ­rym nie uświad­czy­my non­sen­sów w sty­lu Nola­na (np. że gli­nia­rze sie­dzą kil­ka dni w kana­łach, po czym wycho­dzą ucze­sa­ni i odpra­so­wa­ni, albo, że Bat­man sie­dzi w jakiejś dziu­rze na koń­cu świa­ta z prze­trą­co­nym krę­go­słu­pem, a w następ­nej sce­nie cyk, jest już w Gotham i jesz­cze na wie­żow­cu zro­bił pło­mien­ne logo nie­to­pe­rza, co ozna­cza, że musiał zna­leźć chwi­lę, na wspi­nacz­kę z kani­strem ben­zy­ny). Ku moje­mu zasko­cze­niu u Reeve­sa też kil­ka krin­dżó­wek się zna­la­zło. W tym momen­cie ucie­kły mi z gło­wy, ale pamię­tam, że sie­dząc w kinie mia­łem myśl: „O kur­ła, to było z dupy, muszę to zapa­mię­tać do rec­ki”. I zapo­mnia­łem, ale na eta­pie blu­re­ja może­my do tego wrócić.

Dru­ga przy­pier­dol­ka – mów­cie co chce­cie, ale ten film był roz­wle­czo­ny i przy­naj­mniej pół godzi­ny śmia­ło moż­na było ściąć,… za co nie­je­den pęcherz był­by bar­dzo wdzięczny.

Aaa i szko­da, że przy fote­lach kino­wych nie ma guzicz­ków do roz­ja­śnie­nia ekra­nu. Cho­ciaż o dwie kre­secz­ki, bo ja rozu­miem, że mrok i te spra­wy, ale kuź­wa w moim wie­ku wzrok już nie ten.

BTW Nie wiem, czy cho­dzą dwie wer­sje, ale oso­bi­ście wbi­łem na pałę bez spraw­dza­nia i dopie­ro w kinie odkry­łem, że jestem na wer­sji z dub­bin­giem i coś tam Olaf Luba­szen­ko do mnie mówi z ekra­nu. Nie­ste­ty dub­bing nie zagrał na korzyść emo-Batmana.

Pod­su­mo­wu­jąc – Solid­ny Thril­ler, ale nie mój Bat­man. Nadal Team Nolan.

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply