Zastanawialiście się kiedyś, co musi się odjaniepawlać w głowach świeżo upieczonych rodziców, że nazywają swoje dzieci Brajankami, Nirvanami, Wiedźminami, Nutellami i Dżesikami?

foto: https://www.facebook.com/dziennikrzeczpospolita/
Ja cały czas nad tym dumam i nadal nie ogarniam. I nie mówię tu o sytuacji, kiedy jedno z parentsów jest obcokrajowcem, np. pochodzi z Vengerbergu i podtrzymuje lokalną tradycję -> boom, Yennefer. Nope, mam tu na myśli m.in. przypadek, jaki miał miejsce 17 sierpnia 2017 roku, kiedy to w szpitalu w miejscowości Cibórz, przyszedł na świat trzy i półkilowy Neymar, syn Kariny i R̶a̶f̶a̶ł̶a̶ Rafalą.
Albo ta dziunia z Zawiercia, której nie chciało się zbierać naklejek ze Świeżakami, więc poszła na skróty i nazwała swojego syna Jeronimo Martin, prawdopodobnie licząc, że Biedra w rewanżu podaruje jej bobra Borysa za darmoszkę. Idąc tym tropem, ja powinienem mojego Brendonka nazwać Leroy Merlin, bo akurat jesteśmy w trakcie przeprowadzki na nowy lokal i nie powiem, kinkiety w gratisie byłyby mile widziane. A jakby była córka, to wiadomo, Castorama albo Ikea.
Ja naprawdę rozumiem, że niektórzy chcieliby nazwać swoje dziecko oryginalnie, poza tym żyjemy w innych czasach niż nasi parentsi i teraz, kiedy mamy otwarte granice, teoretycznie cały świat stoi otworem… ale kurła, zanim Brajan i Nutella rzucą świat na kolana, najpierw będą musieli przejść piekło w Polsce. Czy zna ktoś bardziej brutalną grupę społeczną niż dzieci z podstawówki? Nie, bo takiej nie ma. No, chyba że rodzice tych dzieci.
Jeśli chcesz nadać swojemu dziecku nietuzinkowe imię, to równie dobrze możesz przypalić je papierosem. To i to zostawia blizny, ale te po papierosie łatwiej ukryć. Przykładowo jak ktoś ma na nazwisko Kapusta albo Kiełbasa (noł ofens), to na 99,9% może być pewny, że “bombelek” będzie rołstowany przez rówieśników. Dodatkowe obciążanie go imieniem Pipa albo Rambo jest wręcz niehumanitarne.
Jestem jeszcze w stanie zrozumieć, że 20 lat temu rodzice zafascynowani “Modą na sukces”, dawali się ponieść wyobraźni i nazywali swojego syna Ridge, bo marzyło im się, że też wyrośnie na takiego bogatego jebakę, jak oryginalny Ridge Forrester. No kto mógł przewidzieć, że skazują potomstwo na drwiny, bo społeczeństwo nie ogarnia trendów i ułańskiej fantazji rozmarzonych gospodyń domowych? Żodyn nie przewidział -> cena bycia pionierem. Jednak na robienie takich numerów w obecnych czasach nie ma już alibi.
Weźmy na ten przykład najpopularniejsze obecnie imię żeńskie, czyli Dżesikę. Czy kiedy słyszycie “Dżesika”, staje wam przed oczami jakaś hollywoodzka gwiazda? Nope. Widzicie tylko blondynę z półmetrowymi tipsami, licem nieskalanym myślą, podrobioną torebką Majkela Korsa i trójką dzieci pod pachą, z których każde ma innego ojca. Czy to przypadek, że najmłodsza benificjentka 500+ ma na imię właśnie Dżesika? Nope, bo nazywanie dziecka takim imieniem, to jak rzucić klątwę -> “Expecto Patola Riddikulus Dżesika”, czyli w wolnym tłumaczeniu “Skazuję cię na konkubinat i życie z socjala”. To samo tyczy się Dżenifer i Vanessy. Albo niech takiemu Neymarkowi powinie się noga i w przyszłości okaże, że jednak nie umie haratać w gałę, a przecież z czegoś żyć trzeba. Dziżas już widzę tę niezręczność, jak Neymar przychodzi na rozmowę o pracę do Żabki i kierownik sklepu pyta go: “To może powiesz mi Neymarze Cebulo, gdzie widzisz się za 10 lat… bo chyba nie w FC Barcelonie hehe. Chodź pokażę Ci stanowisko z hot dogami”. Plizz nie róbcie tego swoim dzieciom. Życie to gra, którą trudno przejść nawet jeśli masz typowo słowiańskie, nikomu nie wadzące imię, a co dopiero, kiedy imię robi za dodatkową kotwicę!
Teraz pewnie część z was chce powiedzieć, że pierdolę jak potłuczony, bo przecież Izabela Janachowska, czyli ta babeczka, co zaczynała w “Tańcu z Gwiazdami”, a teraz ma program o ślubach na TVN Style, nazwała swojego “bombelka” Christopher i nikt nie robi z tego wielkiego halo. No i tu mnie macie, chociaż ja akurat robiłem z tego “delikatne” halo. Nie żeby było to jakieś imię z kosmosu, ale przeczytałem kiedyś nagłówek na Pudelku, w którym Janachowska zarzekała się, że nie nazwie swojego synka Brajan, bo ponoć Brajanów jest już za dużo. “Fajnie i rozsądnie z jej strony” — pomyślałem, po czym klikam “czytaj dalej”, żeby sprawdzić, czy stanęło na Henryku, czy Stanisławie, a tu suprajsik -> Christopher. Wypadałoby jeszcze przemianować nazwisko Jabłoński na Yablonsky, żeby było bardziej kosmopolitycznie.
Jest jednak pewna przewaga, którą Janachowska ma nad innymi eksperymentującymi z imieniem rodzicami. Otóż Iza jest dziana jak Batman, Iron Man i Janusz Tracz z “Plebanii” razem wzięci, a to bardzo ułatwia sprawę. Wiadomo, że Christopher nie pójdzie do szkoły publicznej, gdzie dzieciaki zrobią mu falę podczas przerwy. Nope, Christopher pójdzie do szkoły prywatnej, gdzie będzie kolegował się z dziećmi konsulów i bankierów o podobnych imionach. W latach nastoletnich Christopher nie będzie przesiadywał na ławeczce pod blokiem i wysłuchiwał szyder od ziomeczków w drelichach. Nie, Christopher pójdzie na Cambridge, gdzie wstąpi do drużyny kajakarskiej, a popołudnia będzie spędzał w klubie golfowym, w towarzystwie kulturalnych młodzieńców ubranych w sweterek w serek. I co najważniejsze, Christopher nigdy nie będzie musiał odbyć rozmowy o pracę, bo w wieku 18 lat otrzyma od rodziców firmę oraz dostęp do funduszu powierniczego, na którym zdążyło się już uzbierać kilka grubych baniek. Sorry Winnetou, ale tak już ten świat jest skonstruowany.
Oczywiście dzieci nie są ani trochę winne, że dostały kontrowersyjne imię, ale trzeba być super naiwnym wierząc, że społeczeństwo pewnego dnia dojrzeje i przestanie szydzić. Bez szans, na co zresztą jestem najlepszym dowodem. Brendonek to oczywiście tylko ksywka stworzona mojemu “bombelkowi” na potrzeby internetów, a i tak co chwilę jakiś dzban pisze mi na priv, że jestem deklem i jak mnie kiedyś spotka, to mnie dojedzie za skrzywdzenie dziecka. LOL. Gdyby tylko wiedzieli, że Brendonek tak naprawdę ma na imię Quentin. Nie mówię, że macie iść w jakiś hardcorowy oldschool typu Konstanty Ildefons Gałczyński, ale może warto zastanowić się nad kompromisem. Na przykład taki Brajanusz — idealnie połączenie tradycji z nowoczesnością. Odnajdzie się i na wiejskim weselu i na rozdaniu nagród Grammy. Pomyślcie nad tym póki nie jest jeszcze za późno. Tymczasem muszę spadać, bo zaraz wpadnie brachol z dzieciakami. Z Fifonżem i Cyntią. A może Syntią? Cholera wie, jak to się pisze, w każdym razie urocze urwisy.
***
Ten i wiele innych tekstów możecie przeczytać w moim ebooku “Dzienniki Hejterskie” -> hop do sklepu.
2 komentarze
Jedziesz na zdartych tematach i żerujesz na internetowym hejcie. Stulejarskie to trochę! Wysil się! Miało być inteligentnie, ale chlewersko, wyszła lipia i zdarta płyta! To nie imię zdobi człowieka, a człowiek zdobi człowiek imię. Jesteś taki sam Buraczysta z Buraczystanu jak każdy inny stulejarz żerujący na hejcie do imion czy rajcujący po w sumie fajnym imionach w internecie. Byłam w Rio, byłam w Bajo i takie buractwo i quasi inteligentsia tylko w Buraczystanie
Dzięki za ten nic nie wnoszący, dresiarki bełkot. Nie pozdrawiam.