Chillout, Wysypisko

Survivalowy poradnik świąteczny

16/12/2019

Mmm świę­ta. Śnieg, pierw­sza gwiazd­ka, pie­roż­ki, kolę­dy, pre­zen­ty i magicz­ny czas spę­dzo­ny w gro­nie rodzi­ny. Zde­cy­do­wa­nie naj­lep­szy moment roku. Teo­re­tycz­nie. W prak­ty­ce, zanim to nastą­pi, trze­ba nie­źle się uro­bić, prze­trwać kil­ka spięć z naj­bliż­szy­mi i wydać milio­ny monet. Na szczę­ście wca­le nie musi tak być. Oto 10 life hac­ków, dzię­ki któ­rym świę­ta oka­żą się lek­kie, przy­jem­ne i total­nie bezkolizyjne.

1. Mycie okien

Wiesz, że jesteś doro­sły, kie­dy two­im pierw­szym sko­ja­rze­niem ze świę­ta­mi nie są pre­zen­ty i man­da­ryn­ki, tyl­ko mycie okien. Dodat­ko­wo docho­dzi napin­ka, bo nie myjesz ich dla sie­bie, tyl­ko dla Jezu­ska, czy­li wiel­ka odpo­wie­dzial­ność. Na szczę­ście pre­sję pły­ną­cą z tego fak­tu może­my szyb­ko zagłu­szyć. Ot wystar­czy sobie przy­po­mnieć, że Jezu­sek jest łaska­wy i na pew­no nam prze­ba­czy, jeśli odło­ży­my ten przy­kry obo­wią­zek do Wiel­ka­no­cy. Zresz­tą zasło­ny nie zosta­ły wymy­ślo­ne bez powo­du. Plan B: Spę­dzić świę­ta u kogoś innego.

2. Choinka

To ona nada­je świę­tom magii i doda­je kli­ma­tu, nie­ste­ty wyma­ga od nas spo­ro zacho­du. Musisz wyjść z domu i jechać ją kupić, ewen­tu­al­nie przy­tar­gać z piw­ni­cy, następ­nie odko­pać pudeł­ka z ozdo­ba­mi, co nie­chyb­nie skoń­czy się na kil­ku­go­dzin­nym roz­plą­ty­wa­niu lam­pek. Już samo pisa­nie o tym, skraj­nie mnie wyczer­pa­ło. Tutaj wygry­wa­ją leniusz­ki, któ­re nie zdą­ży­ły jesz­cze wynieść cho­in­ki z zeszłe­go roku. Na dru­gim miej­scu są rodzi­ce kil­ku­let­nich dzie­ci, dla któ­rych ubie­ra­nie cho­in­ki to fraj­da. Ty tyl­ko patrzysz i niczym Jose Mourin­ho udzie­lasz wska­zó­wek — „łań­cuch bar­dziej w pra­wo”. Jeśli nie masz na kogo tego zrzu­cić, zawsze możesz powie­dzieć, że w tym roku jesteś #Team Kin­ga Rusin i sta­wiasz na stro­ik, bo cho­in­ki to barbarzyństwo.

3. Karp

Jeśli zapy­tasz dziec­ko co to karp, odpo­wie ci, że to taka ryba, któ­ra poja­wia się w domu na tydzień przed świę­ta­mi i blo­ku­je wan­nę. Jeśli nie chcesz mieć w domu para­li­żu łazien­ko­we­go, wystar­czy się­gnąć do badań prze­pro­wa­dzo­nych przez ame­ry­kań­skich naukow­ców, z któ­rych wyni­ka, że aż 90% ankie­to­wa­nych w śle­pym teście sma­ku, nie odróż­ni­ło kar­pia od mułu rzecz­ne­go. Postaw w tym roku na muł, a odej­dzie ci wie­le kom­pli­ka­cji przy rów­no­cze­snym zacho­wa­niu tych samych doznań kuli­nar­nych. Win — Win.

4. Świąteczne piosenki

Dużą nie­do­god­no­ścią Boże­go Naro­dze­nia jest fakt, że już od poło­wy listo­pa­da jeste­śmy kato­wa­ni pio­sen­ka­mi świą­tecz­ny­mi z „Last Chri­st­mas” na cze­le. Wyli­czo­no, że sta­ty­stycz­ny Polak przed wigi­lią usły­szy ten utwór ponad 50 razy, gdzie po 30. odsłu­chu tra­ci się rozum. Jesz­cze do nie­daw­na naj­sku­tecz­niej­szym spo­so­bem, aby prze­trwać ten trud­ny okres, było zamknię­cie się w piw­ny na mie­siąc. Na szczę­ście odkąd na ryn­ku muzycz­nym poja­wi­ły się sio­stry Godlew­skie wraz ze swo­imi inter­pre­ta­cja­mi kolęd, oka­za­ło się, że „Last Chri­st­mas” to cał­kiem przy­jem­na i nie­groź­na pio­sen­ka. Teraz wystar­czy od poło­wy listo­pa­da nie włą­czać jutu­ba, a będzie dobrze.

5. Prezenty

Niby jak jesteś doro­sły, pre­zen­ty nie mają już zna­cze­nia, zwłasz­czaz że wszy­scy dooko­ła powta­rza­ją: “W tym roku będzie skrom­nie, pre­zen­ty tyl­ko sym­bo­licz­ne”, ewen­tu­al­nie “To ty dziec­ko nie masz już na co pie­nię­dzy wyda­wać? Mówi­łam, żebyś nic nie kupo­wał”. Nie daj­cie się zwieść, pre­zen­ty są klu­czo­we, jeśli chce się utrzy­mać pozy­tyw­ny vibe pod­czas świąt. Jak pra­wi­dło­wo wybrać pre­zent? Tego nie wie nikt, acz­kol­wiek przy ich wybo­rze war­to kie­ro­wać się dwie­ma zło­ty­mi zasadami.

* Nie powin­ny wywo­ły­wać trau­my — przy­kła­do­wo, jeśli chcesz dać do zro­zu­mie­nia rodzi­com, że są sta­rzy, powi­nie­neś kupić im krem do pro­tez. Jeśli chcesz, aby two­ja dziewczyna/żona utwier­dzi­ła się w prze­ko­na­niu, że trak­tu­jesz ją jako pry­wat­ną sprzą­tacz­kę, poda­ruj jej nowo­cze­sne­go mopa, następ­nie odcze­kaj, aż go otwo­rzy i wte­dy dodaj: “W skle­pie mówi­li, że dzię­ki nie­mu ogar­niesz pod­ło­gi w pół godzin­ki. Super nie?”. Jeśli chcesz dopro­wa­dzić swo­ją sio­strę “alter­na­tyw­kę” do łez, poda­ruj jej pły­tę Dawi­da Kwiat­kow­skie­go, nato­miast jeśli chcesz przy­po­mnieć swo­je­mu chłopakowi/mężowi, że jest gru­by, obda­ruj go książ­ką pt. “Jak pozbyć się opo­ny od Tira z brzu­cha?” autor­stwa Karo­li­ny Szo­stak. Jeśli nie che­my łez, to tak zde­cy­do­wa­nie nie robimy.

* Aby nie popły­nąć finan­so­wo, ale rów­no­cze­śnie nie zostać uzna­nym za skne­rę, nale­ży wybie­rać pre­zen­ty, któ­re są tanie, ale wyglą­da­ją na dro­gie. I tutaj mogę pole­cić waliz­kę z wier­tła­mi, zestaw spła­wi­ków węd­kar­skich lub opie­kacz do san­dwi­chów. Wszyst­kie te towa­ry wyglą­da­ją jak milion dolców, tym­cza­sem kosz­tu­ją oko­ło 30 zło­tych. Epic win. Moż­na też posta­wić na sztu­kę przez wiel­kie S. Kil­ka dni temu na aukcji w Mia­mi, sprze­da­no za 120 tysię­cy dola­rów insta­la­cję arty­stycz­ną, któ­ra jest… bana­nem przy­kle­jo­nym do ścia­ny na taśmę izo­la­cyj­ną. Bez pro­ble­mu może­cie ją odtwo­rzyć w domu. I wyglą­da i sma­ku­je, a do tego zmie­ści­cie się w budże­cie dwóch zło­tych. Nie ma za co.

6. Świąteczne zakupy

Brzmi jak hor­ror, zwłasz­cza jeśli towa­rzy­szą wam nie­sfor­ne “bom­bel­ki”, ale wca­le nie musi tak być. Aby oszu­kać sys­tem, wystar­czy wybrać się na zaku­py do Fac­to­ry Anno­pol, gdzie w gru­dnio­we week­en­dy odby­wa­ją się świą­tecz­ne warsz­ta­ty oraz towa­rzy­szą­ce im aktyw­no­ści dla naj­młod­szych. W poprzed­nim tygo­dniu outlet zamie­nił się w fabry­kę elfów, gdzie moż­na było m.in. deko­ro­wać bomb­ki, przy­mie­rzać świą­tecz­ne stro­je oraz napi­sać list do elfów (bo nie oszu­kuj­my się, Miki spi­ja śmie­tan­kę, tym­cza­sem całą brud­ną robo­tę bio­rą na sie­bie elfy), nato­miast już w naj­bliż­szą sobo­tę i nie­dzie­lę, na obiek­cie poja­wi się wiel­gach­na kula śnież­na, do któ­rej będzie moż­na wejść i zro­bić sobie epic­kie­go sel­fiacz­ka. How Cool Is That? War­to rów­nież zaje­chać do Fac­to­ry Ursus, któ­re przy­go­to­wa­ło świą­tecz­ną gift listę, czy­li grat­ka dla ludzi, któ­rzy nadal nie mają pomy­słu na pre­zent, ale szu­ka­ją cze­goś bar­dziej wyra­fi­no­wa­ne­go niż wier­tła i spła­wi­ki węd­kar­skie. Pod­su­mo­wu­jąc — jeśli masz “bom­bel­ka”, w week­end pod­jeż­dżasz do Fac­to­ry Anno­pol i zosta­wiasz junio­ra pod opie­ką ani­ma­to­rów, a sam idziesz zaznać shop­pin­gu pozba­wio­ne­go szar­pa­nia za rękaw, ewen­tu­al­nie uda­jesz się do auta na godzin­ną kimecz­kę. Nato­miast jeśli nadal nie wiesz, co poda­ro­wać teścio­wej z oka­zji uro­dzin Jezu­ska, kie­ru­jesz się do Fac­to­ry Ursus, korzy­stasz z tam­tej­szej gift “ścią­gi” i masz pro­blem z gło­wy. Łatwiej już się nie da.

7. Życzenia

Tutaj spra­wa jest pro­sta, bo za każ­dym razem, kie­dy dosta­jesz od zna­jo­mych SMS‑a z super śmiesz­nym świą­tecz­nym wier­szy­kiem, odpi­su­jesz “Nawza­jem”.
Wady: Moż­li­we, że zna­jo­mi nie doce­nią two­jej kre­atyw­no­ści i w przy­szłym roku już nie napiszą.
Zale­ty: Moż­li­we, że zna­jo­mi nie doce­nią two­jej kre­atyw­no­ści i w przy­szłym roku już nie napiszą.
Jeśli cho­dzi o życze­nia skła­da­ne oso­bi­ście, trzy­ma­my się kla­sy­ka, czy­li: “Zdro­wia, zdro­wia i jesz­cze raz pie­nię­dzy”. Póki co, nicze­go lep­sze­go nie wymyślono.

8. Jedzenie

Jesteś noga w kuch­ni i ugo­to­wa­nie Ber­li­nek to twój max? Nie masz weny na pie­cze­nie pier­nicz­ków? Bra­ku­je ci cza­su na ster­cze­nie przy garach? I tak bywa. Cóż w tym przy­pad­ku pole­cam trik, któ­ry sto­so­wał Robin Wil­liams w fil­mie “Pani Doubt­fi­re”. Pole­ga on na tym, że zama­wiasz goto­wy cate­ring, a następ­nie prze­kła­dasz go na wła­sne pół­mi­ski i świ­ru­jesz, że to wła­sno­ręcz­na robo­ta. Wbrew pozo­rom takie roz­wią­za­nie może oka­zać się znacz­nie tań­sze, bo pierw­sze pri­mo nie kupu­jesz za dużo i dru­gie pri­mo, oszczę­dzasz mnó­stwo cza­su oraz zdro­wie psy­chicz­ne, któ­re jest bezcenne.
Poza tym nale­ży pamię­tać o dwóch obo­wią­zu­ją­cych zasa­dach. 1. Nie ata­ku­je­my lodów­ki przed świę­ta­mi, bo: “Zostaw to na świę­ta”. 2. Kie­dy wigi­lia już wystar­tu­je, jemy, jemy i jesz­cze raz jemy, żeby na koniec usły­szeć: “Już nie jesz? To dla kogo ja to wszyst­ko przy­go­to­wa­łam?”. Może się wyda­wać, że te wytycz­ne się “gry­zą”, ale to tyl­ko pozo­ry. Taka jest tra­dy­cja i nie wol­no w niej nicze­go zmie­niać albo świat legnie w gruzach.

9. Dywersja w trudnych tematach

Nie­uchron­nie zbli­ża­my się do momen­tu, kie­dy zaczną padać trud­ne pyta­nia pt. “A kie­dy kogoś sobie znaj­dziesz?”, “A kie­dy ślub?”, “A kie­dy dziec­ko?”, “A kie­dy dru­gie dziec­ko?”, etc. Tutaj w grę wcho­dzą dwa rozwiązania.
1. Sumien­nie odpo­wia­dać — nie­ste­ty takie pyta­nia są jak gło­wa hydry. Odpo­wiesz na jed­no, a po chwi­li poja­wią się trzy kolej­ne i osta­tecz­nie zawsze przegrywasz.
2. Sub­tel­nie zmie­niasz temat. Jeśli ota­cza­ją cię wuj­ko­wie, dobrym spo­so­bem może być prze­rzu­ce­nie uwa­gi na sport, np. “Oj sła­bi ci nasi skocz­ko­wie w tym sezo­nie”, lub “Ale Pią­tek par­ta­czy w tym Mila­nie”. Jeśli wszyst­ko pój­dzie zgod­nie z pla­nem, po chwi­li roz­pę­ta się burz­li­wa dys­ku­sja o nie­ko­rzyst­nym wie­trze, sędziach kalo­szach, głu­pim VAR-ze i tre­ne­rze idio­cie. Gdy­by sport nie zadzia­łał, nale­ży odpa­lić bom­bę ato­mo­wą w posta­ci poli­ty­ki, np. “Ale, że Paw­ło­wicz wzię­li do Try­bu­na­łu Kon­sty­tu­cyj­ne­go?”, ewen­tu­al­nie: “W TVP Info mówi­li, że ten Nobel dla Tokar­czuk to nie­za­słu­żo­ny”. Teraz w zasa­dzie możesz swo­bod­nie udać się przed tele­wi­zor i włą­czyć sobie Kevi­na. I tak nikt nie zauważy.

10. Pasterka

Jeśli chciał­byś wymik­so­wać się z Paster­ki, bo w tym samym cza­sie w tv leci “Szkla­na Pułap­ka”, ale masz oba­wy, że rodzi­na źle to przyj­mie, suge­ru­ję wbić na wigi­lię z fej­ko­wym gip­sem na nodze. Dzię­ki nie­mu możesz dra­ma­tycz­nie wygło­sić kwe­stię, pt: “Ojej, tak bar­dzo chciał­bym z wami pójść, ale gips” i tutaj robisz smut­ną min­kę. Rodzi­na nie dość, że zro­zu­mie, to jesz­cze będzie ci współ­czuć. W tajem­ni­cy zdra­dzę, że jest to mój taj­ny plan na wypa­dek, gdy­by­śmy z Madzią jed­nak robi­li kie­dyś wese­le -> “Oj zatań­czył­bym, ale gips!”.

I tym o to spo­so­bem prze­trwa­li­śmy świę­ta bez uszczerb­ku na zdro­wiu i budże­cie, wyci­ska­jąc z nich samą esen­cję. Moż­na? Moż­na. A już w następ­nym odcin­ku -> survi­va­lo­wy porad­nik syl­we­stro­wy. Stay tuned.

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply