Budowlanka

40 dni na kwarantannie, czyli jak z nudów odpicowałem sypialnię

22/04/2020

Ostat­nio pole­cia­łem na Insta­gra­mie, jak­bym był co naj­mniej Mał­go­nią Roze­nek i zor­ga­ni­zo­wa­łem sesję Q&A (tak, też jestem w szo­ku!). Oto naj­czę­ściej zada­wa­ne pytania:

  1. Ile ważysz?
    - Tyle, że gdy­by przy­szło mi bok­so­wać z Mistrzem Świa­ta wagi cięż­kiej, był­bym tym cięższym
  2. Jak napraw­dę ma na imię Brendonek?
    - Kłen­ti­nek, wiadomix
  3. Jak woła­no na Mamę Mumin­ka zanim powi­ła Muminka? 
    - Bez­dziet­na lambadziara 
  4. Two­je sta­no­wi­sko w tema­cie piz­zy hawajskiej?
    - A w ryj chcesz?
  5. Jak się miesz­ka na wio­sce i dla­cze­go prze­sta­li­ście poka­zy­wac postę­py prac wykończeniowych
    - Oooo i na tym pyta­niu się skupmy

Nie licząc nie­zręcz­nych momen­tów, kie­dy przy­cho­dzą rachun­ki za gaz, miesz­ka się cudo­wa­nie. Cisza, spo­kój, w koń­cu moż­na zro­bić piru­ecik w kuch­ni bez ryzy­ka zwa­le­nia dupą mikro­fa­lów­ki (spo­iler: nie mamy mikro­fa­lów­ki), a do tego kawa­łek pry­wat­ne­go traw­ni­ka, co w cza­sach pan­de­mii jest na wagę zło­ta. No i oczy­wi­ście las odda­lo­ny o rzut kamie­niem też robi robo­tę. Zwłasz­cza, kie­dy wej­ście do nie­go, nie gro­zi już doży­wo­ciem. Tyl­ko w tym tygo­dniu widzia­łem na żywo sar­ny, zają­ce, lisa i bażan­ta. To lep­sze niż Disco­ve­ry.

Minu­sy oczy­wi­ście też się znaj­dą. Przy­kła­do­wo musia­łem stać się mena­dże­rem szam­ba, bo jed­na dwó­jecz­ka za dużo i mamy powtór­kę z Wrocławia’97. Poza tym zali­czy­li­śmy powrót do cza­sów inter­ne­tów z limi­tem trans­fe­ru. OMG, jakie to jest  upier­dli­we… i nie­atrak­cyj­ne ceno­wo. Weź­cie mi wytłu­macz­cie, jak w 2020 roku moż­na ofe­ro­wać inter­net LTE dla firm … z limi­tem trans­fe­ru 100GB? Prze­cież to są trzy wie­czo­ry z Net­fli­xem + jed­na aktu­ali­za­cja Play­Sta­tion i nara. Co gor­sze ofer­ta nie prze­wi­du­je opcji doku­pie­nia dodat­ko­we­go pakie­tu danych, przez co muszę roto­wać dwie­ma kar­ta­mi sim #poje­baw­szy. Jeśli to nie jest wyklu­cze­nie tech­no­lo­gicz­ne, to nie wiem, jak to nazwać.

Co do dru­giej czę­ści pyta­nia, to postę­pów nie poka­zy­wa­li­śmy, bo tako­wych przez chwi­lę nie było. Po prze­pro­wadz­ce wyko­na­li­śmy plan mini­mum, czy­li ogar­nę­li­śmy rze­czy nie­zbęd­ne do codzien­ne­go funk­cjo­no­wa­nia -> spa­nie, s…ikanie, sza­ma­nie, po czym uciekł nam zapał (i kasio­ra), więc deta­ling zosta­wi­li­śmy na póź­niej. Zresz­tą sami wie­cie, jak to dzia­ła -> “Dobra , bez drzwi da się chwi­lę prze­trwać. Ogar­nie­my je w przy­szłym mie­sią­cu”, po czym boom! i nagle czło­wiek odkry­wa, że to już 10 rok leci na prowizorce.

Iro­nicz­nie to wła­śnie kwa­ran­tan­na, czy­li czas kie­dy nikt nie powi­nien mieć do mnie pre­ten­sji za sie­dzie­nie na tył­ku i zbi­ja­nie bąków, spra­wił, że pew­ne­go dnia z nudów powie­dzia­łem do Madzi: “Hmmm to może pój­dę powie­sić obraz­ki w sypial­ni?”. Madzia była w takim szo­ku, że aż pta­sie mlecz­ko wypa­dło jej z buzi, ale osta­tecz­nie nie pro­te­sto­wa­ła. A jak już zaczę­li­śmy z tymi obraz­ka­mi, to przy oka­zji zamon­to­wa­li­śmy jesz­cze kin­kie­ty i listwy przy­po­dło­go­we, skrę­ci­li­śmy sto­li­ki noc­ne, zawie­si­li­śmy zasło­ny i voila, pierw­sze pomiesz­cze­nie mamy odpi­co­wa­ne na 100%. No dobra, na 90%, bo nadal bra­ku­je drzwi + pla­nu­je­my powie­sić tele­wi­zor na ścia­nie, z tym że to nie jest naj­lep­szy moment na pój­ście do skle­pu po wysięgnik.

Tak mia­ła wyglą­dać nasza sypial­nia według projekt:

W rzeczywistości wygląda troszkę inaczej

Po pierw­sze zre­zy­gno­wa­li­śmy z tapi­ce­ro­wa­nych pane­li na ścia­nie. Dro­gi inte­res i dużo zaba­wy, żeby utrzy­mać je w czy­sto­ści. Poza tym im bli­żej byli­śmy wykoń­cze­niów­ki, tym bar­dziej to roz­wią­za­nie prze­sta­ło do mnie prze­ma­wiać. Za bar­dzo hote­lo­wy kli­mat. Osta­tecz­nie posta­wi­li­śmy na sza­rą far­bę i obraz­ki, któ­re dają tro­chę życia #Coś­Się­Dzie­je. Część kupi­li­śmy, część dosta­li­śmy od zaprzy­jaź­nio­ne­go foto­gra­fa Alka Muszyń­skie­go, a dwa są nasze i robią za ele­ment per­so­na­li­za­cji… nawet jeśli Bren­don i Church nie do koń­ca wpi­su­ją się w schemat.

A tak wyglą­dał back­sta­ge wie­sza­nia obraz­ków. Ile stre­su kosz­to­wa­ło mnie wier­ce­nie w tej świe­żej, nie­ska­zi­tel­nie czy­stej ścia­nie, wiem tyl­ko ja. Jeden fał­szy­wy ruch i cyk, do remon­tu. Pozio­mo­wa­nie zresz­tą też było dro­gą krzyżową.


Na pod­ło­dze mie­li­śmy zapla­no­wa­ną posadz­kę drew­nia­ną, ale jak przy­szło co do cze­go, uzna­li­śmy, że Czer­czi­lo­we pazu­ry i Bren­don­ko­we nisz­czy­ciel­stwo, to za gru­by temat na taki deli­kat­ny mate­riał. Poza tym 40 zł za metr brzmi o wie­le przy­jem­niej niż 250, praw­da? Tak więc sta­nę­ło na pane­lach #MiSię­Po­do­ba­ją


Kolej­ny ele­ment to wyrko. Zgod­nie z pro­jek­tem mia­ła być to rama robio­na na zamó­wie­nie przez sto­la­rza + drew­nia­na okła­dzi­na na ścia­nie. My posta­wi­li­śmy na łóż­ko kon­ty­nen­tal­ne + tapi­ce­ro­wa­ne wez­gło­wie, a do tego wyso­ki niczym Pałac Kul­tu­ry, wszyst­ko­ma­ją­cy mate­rac. Spa­li­śmy kie­dyś na takim w jakimś fan­cy hote­lu #zagra­ni­co i od tam­te­go momen­tu wie­dzia­łem, że przyj­dzie dzień, kie­dy też sobie taki spra­wi­my (tzn. nie wie­dzia­łem, ale bar­dzo chcia­łem). Naj­lep­sza decy­zja ever. Jest genial­ny. Ani za mięk­ki, ani za twar­dy, po pro­stu dosko­na­ły. Dzię­ki nie­mu kimecz­ki wsko­czy­ły na zupeł­nie nowy level. Jup, to już Liga Mistrzów spa­nia, a że czło­wiek prze­sy­pia 13 życia, to war­to, aby było wygodnie.
Do łóz­ka dobra­li­śmy jesz­cze ławecz­kę, któ­ra w sumie nie wiem, jakie peł­ni funk­cje według pro­du­cen­ta, ale u nas słu­ży do dwóch rzecz: 1. Jest tymcz­so­wą sza­fą (dobra rzu­cę to tutaj, a jutro się sprząt­nie). 2. Robi za sto­pień do dla Bren­don­ka i Chur­chil­ka. Bez niej było­by im cięż­ko się wdra­pać, wszak rama + mate­rac to 75 cm.

A tu mate­ra­ce, któ­re doszły do fina­łu. Wygrał ten po pra­wej. In Your Face Księż­nicz­ko na ziarn­ku grochu!

Wszyst­kie powyż­sze ele­men­ty, czy­li rama, wez­gło­wie, materc i ławecz­kę, ogar­nę­li­śmy w Mebloo Fabry­ka Sypial­ni, któ­re cał­kiem przy­pad­ko­wo jest naszym par­te­rem przy wpi­sach remon­to­wo-prze­pro­wadz­ko­wyc. Pole­cam tego alle­gro­wi­cza. W salo­nie mają mnó­stwo towa­ru do obej­rze­nia na żywo i ewen­tu­al­nej per­so­na­li­za­cji (zmia­na kolo­ru, mate­ria­łu, etc.), a do tego na miej­scu dostęp­na jest kom­pe­ten­ta obsłu­ga, któ­ra dora­dzi, co i jak. Przy­kła­do­wo, jak przy­szli­śmy przy­mie­rzać mate­ra­ce, to sia­da­łem na nie tyl­ko jed­nym poślad­kiem, żeby cza­sem nie wybru­dzić, na co pani eks­pe­dient­ka powie­dzia­ła, żebym się nie wygłu­piał i poło­żył jak czło­wiek, albo nigdy się nie dowie­my, czy mój krę­go­słup nie wygi­na się przy­pad­kiem w liter­kę “S” #naj­go­rzej. I takie doradz­two szanuję.

Następ­ne w kolej­no­ści są kin­kie­ty. Te z pro­jek­tu są tak wyuz­da­ne, że nie sprze­da­ją ich w skle­pach, tyl­ko w ATELIER, tym­cza­sem my pro­ści ludzi jeste­śmy, więc poszpe­ra­li­smy tro­chę w necie i voila, zna­leź­li­śmy alter­na­ty­we na alle­dro­go.  Są rów­nie faj­ne + da się je deli­kat­nie odchy­lić.… choć na pod­sta­wie zdję­cia w aukcji, liczy­łem, że będą obra­cal­ne w dowol­nym kie­run­ku i pod dowol­nym kątem. No cóż, nie moż­na mieć wszystkiego.

kinkiety

Obok łóż­ka pier­wot­nie usta­wi­li­śmy dwa sto­li­ki z drew­ny­mi bla­ta­mi  z Mebloo, któ­re  w skle­pie urze­kły nas mini­ma­li­zmem, ale w uży­ciu jed­nak się nie spraw­dzi­ły. Zabra­kło szu­fla­dy. Na szczę­ście zna­leź­li­smy dla nich nowe, jesz­cze lep­sze zast­so­wa­nie -> Otóż mają iden­tycz­ną wyso­kość jak pod­ło­kiet­nik sofy w salo­nie, więc ide­al­nie spraw­dza­ją się, jako pod­staw­ka na kubek kapu­czi­ny, czy tam miskę nacho­sów pod­czas oglą­da­nia net­fli­xo­we­go Kró­la Tygry­sów.  Tym­cza­sem do sypial­ni wzię­li­śmy kolej­ny zestaw, tym razem ze szwedz­kiej sie­có­wy, któ­rej nazwy nie wymie­nie, bo cał­kiem przy­pad­ko­wo z nami nie współ­pra­cu­je przy wpi­sach ;). Według mnie dobrze współ­gra­ją z kin­kie­ta­mi i rama­mi zdjęć. No i są bar­dzo prak­tycz­ne dzię­ki półecz­ce pod szufladą.

A to sto­lik, któ­ry na począt­ku miał stać w sypial­ni, ale zna­leź­li­śmy dla nie­go lep­sze zastosowanie

Pozo­sta­łe ele­men­ty to sza­fa, role­ty i lam­py sufitowe.
Przy­zna­ję, że sza­fa z pro­jek­tu jest ślicz­niut­ka i ide­al­nie wpa­so­wa­na we wnę­kę, nie­ste­ty swo­je kosz­tu­je. Poza tym jak­bym miał wol­ne 10 koła, to bym sobie życie uło­żył, a nie topił je w sza­fie. Kom­pro­mis ponow­nie zna­leź­li­śmy w szwedz­kiej sie­ciów­ce. Co praw­da pozo­sta­ła zaje­biasz­cza luka pod sufi­tem, ale ją zawsze moż­na wypeł­nić zaosz­czę­dzo­ny­mi bank­no­ta­mi  jaki­miś nie­brzyd­ki­mi pudeł­ka­mi, albo czymś* (*To już z Madzią trze­ba gadać, ona ma więk­sze kom­pe­ten­cje w tym temacie)
Role­ty na pro­jek­cie rów­nież są bar­dzo sexi i takie docle­owo pla­nu­je­my mieć… kie­dyś. Póki co wje­cha­ły kla­sycz­ne, przy­cze­pia­ne do ramy okien­nej, któ­re oczy­wi­ście są roz­wią­za­niem chwi­lo­wym, co praw­do­po­dob­nie ozna­cza, że spę­dzą z nami kil­ka dobrych lat XD. I do tego zasło­ny, o któ­rych w sumie nie wiem co napi­sać ponad to, że są gra­na­to­we i fak­tycz­nie zasłaniają.

Tak napraw­dę jedy­nym ele­men­tem, któ­ry pokry­wa się z pro­jek­tem są lam­py sufi­to­we. Kon­kret­nie są to szy­ny z reflek­tor­ka­mi, któ­re moż­na dowol­nie prze­su­wać i obrać. Są zaje­bi­ste i prak­tycz­ne. Nie­mniej tak mała ilość ele­men­tów zbież­nych z pro­jek­tem, nie prze­szka­dza mi w mówie­niu, że pomiesz­cze­nie zosta­ło czę­ścio­wo zaaran­żo­wa­ne przez stu­dio archi­tek­to­nicz­ne 😉 . Wystar­czy akcent sta­wiać na “czę­ścio­wo” i seems legit. Gene­ral­nie mi się podo­ba i cytu­jąc Edith Piaff -> “Nicze­go nie żału­ję”. Zwłasz­cza, że zamknę­li­śmy się w 13 budże­tu z projektu.

I wła­śnie tak wnu­siu sta­łem się blo­ge­rem wnętrzarskim.

A to widziałeś?

Brak komentarzy

Leave a Reply