Żarcie & Napitki

PigOut vs KrowaRzywa

18/11/2016

Dobra przy­znam się, bo i tak się wyda. W ponie­dział­ki cho­dzę na kor­ki z angiel­skie­go (poziom ele­men­ta­ry of cour­se) i pro­blem jest taki, że mię­dzy robo­tą a zaję­cia­mi mam ponad dwu­go­dzin­ne okien­ko. Na począt­ku pró­bo­wa­łem ten czas jakoś sen­sow­nie wypeł­nić, raz posze­dłem nawet na sił­kę, ale nie podo­ba­ło mi się. Puści­łem dużo soków i zmę­czy­łem jak przy lek­tu­rze “Nad Nie­mnem”, ale naj­więk­szą trau­mą i tak oka­za­ła się szat­nia. Grzecz­nie paku­ję ciu­chy do tor­by i w tym momen­cie obok sta­je koleś, full walet, jed­ną nogę opie­ra o ławecz­kę, tak że kro­cze ma na wyso­ko­ści mojej gło­wy (say hel­lo to my lit­tle friend) i jak gdy­by nigdy nic zaczy­na sza­mać kur­cza­ka z ryżem. Nie­zręcz­ność poziom milion. Stwier­dzi­łem, że to nie dla mnie i od tam­te­go incy­den­tu mar­nu­ję już tyl­ko czas na szla­ja­nie się po empi­kach i nur­ko­wa­nie w koszach z tanim DVD #mniej­sze­zło. Jed­nak ostat­nio wpadł mi do gło­wy sza­tań­ski pomysł: „A gdy­by tak wbić do Kro­wa­Rzy­wa i prze­te­sto­wać ich wege bur­ge­ry?”. Co praw­da klau­zu­la sumie­nia mi nie pozwa­la, ale z dru­giej stro­ny mają lokal tuż pod moją szko­łą, no i w sumie już kil­ka razy ich hej­to­wa­łem, więc może wypa­da­ło­by spraw­dzić, czy słusz­nie? Jak pomy­śla­łem, tak zro­bi­łem. No pra­wie. W rze­czy­wi­sto­ści mia­łem już naci­skać klam­kę, ale w ostat­niej chwi­li wypa­ro­wa­ła ze mnie cała pew­ność sie­bie – „To się nie uda”, pomy­śla­łem, „A co, jeśli pod­czas spa­ce­ru do kasy pęk­ną mi rur­ki w kro­ku? Zorien­tu­ją się, że przy­sze­dłem tu tyl­ko dla hehesz­ków i zaczną okła­dać iPa­da­mi. Albo gorzej, spo­tkam kogoś zna­jo­me­go i będzie przy­pał. Cho­ciaż nie, jeśli spo­tkam zna­jo­me­go to zna­czy, że sie­dzi­my w tym razem i na pew­no zawrze­my deal, że ten sekret idzie z nami do pia­chu”. „Kuź­wa, a co jeśli ten vege bur­ger mi posma­ku­je? Prze­cież z takie­go bagna nie da się już wygrze­bać. Zaczy­na się od nie­win­ne­go fala­fe­la, a chwi­lę póź­niej popy­lasz na holen­der­ce i pijesz yer­bę na Pla­cu Zba­wi­cie­la, trzy­ma­jąc dys­kret­nie chło­pa­ka za rękę pod sto­łem. Nie, nie ma opcji, nie wcho­dzę!” — mniej wię­cej takie wąt­pli­wo­ści mną tar­ga­ły. Osta­tecz­nie po trzech nie­uda­nych podej­ściach, zebra­łem w sobie wszyst­kie siły i za czwar­tym razem wbi­łem, jak Clint Eastwo­od do bur­de­lu salo­onu — na peł­nej k.… Obcią­łem wszyst­kich wzro­kiem, splu­ną­łem fleg­mą, po czym zapy­ta­łem kto jest wła­ści­cie­lem tego sra­cza?! Żart, tak serio to wsze­dłem cicha­czem, jak mini­strant na zakry­stię, pró­bu­jąc przy tym nie zwró­cić na sie­bie niczy­jej uwa­gi. W środ­ku było dziw­nie. Poczu­łem nie­zna­ną mi dotąd atmos­fe­rę otwar­to­ści, awan­gar­dy i kre­atyw­no­ści. Przez gło­we prze­le­cia­ły mi takie hasła, jak: sztu­ka, pro­jekt, gra­fi­ka, mac­bo­ok KOD, Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyj­ny, Moni­ka Brod­ka, gen­der, ate­lie, wer­ni­saż i sojo­we lat­te. Przy­się­gam, że przez chwi­lę byłem tak ogłu­szo­ny, że mia­łem ocho­tę podejść do obcych ludzi i zapy­tać, co sądzą o naj­now­szej pły­cie Taco Hemin­gwaya i to, pomi­mo że w życiu nie sły­sza­łem żad­ne­go jego kawał­ka. Na szczę­ście w ostat­niej chwi­li wymie­rzy­łem sobie szyb­kie­go liścia i mi prze­szło. Kie­dy już się ogar­ną­łem, pod­bi­łem do lady i na szyb­ko pró­bo­wa­łem roz­k­mi­nić sys­tem zamó­wień, żeby nie było żad­nej wto­py. Po chwi­li już wszyst­ko wie­dzia­łem. Naj­pierw wybie­rasz buł­kę — razo­wą lub jasną, a za 3 peele­ny extra bez­glu­te­no­wą, następ­nie dobie­rasz wkład­kę — cie­cio­rex, jagla­nex, czy tam jakiś inny ex, do tego docho­dzą warzy­wa i na koniec dwa sosy. 

Wkład­ki nic mi nie mówi­ły, więc na chy­bił tra­fił wzią­łem cie­cio­re­xa. Żal mi było na buł­kę bez­glu­te­no­wą, więc padło na jasną, ale w zamian dorzu­ci­łem vegan bekon (+ 3 pln). Do tego sos pomi­do­ro­wy + vege majo­nez #YOLO! Cena? 16,50, czy­li wię­cej niż za pysz­niut­kie­go czi­zbej­ko­na w mojej ulu­bio­nej bur­ge­row­ni, tro­chę lipa. 

Nie mam pew­no­ści, jaka będzie moja reak­cja na cie­cio­rex, więc na wszel­ki wypa­dek znaj­du­ję sobie miej­sce w naj­dal­szym i naj­ciem­niej­szym kącie sali, sia­dam i cze­kam, cze­kam, cze­kam… ja prdl ile moż­na kro­ić warzy­wa? Osta­tecz­nie trwa­ło to nie­mal pół godzi­ny, ale grunt, że w ogó­le uro­dzi­li, bo zaczy­na­łem już wątpić.. 

Pierw­sze wra­że­nia — spo­ra buła z mnó­stwem sała­ty, kawał­kiem ogór­ka i jakąś podej­rza­ną imi­ta­cją kotle­ta. Bio­rę gry­za, lamen­tu­jąc w myślach “Pliz niech to będzie nie­do­bre, pliz, pliz”, a po chwi­li myśl “Fuck! Dobre!”. Dobre na tyle, na ile może sma­ko­wać kanap­ka ze świe­ży­mi warzy­wa­mi. To trze­ba przy­znać, jest świe­żo. W kolej­nym kęsie tra­fiam w koń­cu na cie­cio­re­xa. Cóż mogę powie­dzieć? Było dokład­nie tak, jak to sobie wyobra­ża­łem — kar­ton w sma­ku, pasz­tet w kon­sy­sten­cji. Cie­cio­rex zde­cy­do­wa­nie popsuł pierw­sze pozy­tyw­ne wra­że­nie. Vege beko­nu nie wyczu­wam, więc posta­na­wiam go wycią­gnąć i zjeść osob­no. Wyglą­dał jak­by został ule­pio­ny z sza­re­go papie­ru toa­le­to­we­go, takie­go z dru­gie­go tło­cze­nia i smak to potwier­dził #celu­lo­za. Zapa­chu nie stwier­dzo­no. Nie ma opcji, żeby trak­to­wać go jako uda­ny zamien­nik praw­dzi­we­go beko­nu, nope! Podej­rze­wam, że nawet Chur­chill (mój pie­seł) by go nie ruszył, a musi­cie wie­dzieć, że on je wszyst­ko. Mówiąc wszyst­ko mam na myśli pla­sti­ko­wą pod­ło­gę z klat­ki, pły­tę blu ray z Wieś­kiem 3 i odświęt­ne maj­ty Madzi z Vic­to­ria Secre­t’s (juz tyl­ko te z Atlan­ti­ca jej zosta­ły #smu­te­czek).

https://www.instagram.com/p/BGtUEgMtIfs/?hl=pl

Jeśli cho­dzi o Vege majo­nez, był on total­nie nie wyczu­wal­ny, więc uznaj­my, że coś takie­go nie ist­nie­je, a jeśli ktoś twier­dzi ina­czej, to zna­czy, że padł ofia­rą pla­ce­bo. Ogól­nie, jak już wypie­przy­łem cie­cio­re­xa, kanap­ka była nawet spo­ko. Świe­że warzy­wa, mięk­ka buła i zaska­ku­ją­cy dobry sos pomi­do­ro­wy. Na śnia­da­nie w Wiel­ki Pią­tek jak zna­lazł. 3,50 zł nawet bym za taką dał, ale 16? Bit­ches plizz! Nie ma takiej opcji. Pod­su­mo­wu­jąc — vege fre­akiem nie zosta­nę, do Kro­wy­Rzy­wej raczej już nie zaj­rzę, ale jest też pozy­tyw. Oka­za­ło się, że od cza­su do cza­su da radę zjeść posi­łek bez mię­sa i nie umrzeć. Oczy­wi­ście nie moż­na prze­sa­dzać, ale tak raz na 2 lata na luzie. Nie hej­tu­je, nie pole­cam, cytu­jąc kla­sy­ka: “rób­ta, co chce­ta”.

P.S. Zapo­mnia­łem powie­dzieć, że jestem fanem nazwy. Kro­wa­Rzy­wa — krę­ci mnie ta dwu­znacz­ność i mówię to, jako absol­went rekla­my i marketingu. 

A to widziałeś?

56 komentarzy

  • Reply Aleksandra Stromecka 18/11/2016 at 12:58

    Przez poło­wę tek­stu o mało zawa­łu nie dosta­łam. Spo­dzie­wa­łam się naj­gor­sze­go, ale na szczę­ście mogłam ode­tchnąć (i napraw­dę to zro­bi­łam). Sama poszłam tam zachę­co­na milio­nem pochwał, a że warzy­wa lubię to stwier­dzi­łam, że prze­cież spró­bo­wać mogę. No i do tej pory nie mogę zro­zu­mieć, jak ktoś może uwa­żać te “bur­ge­ry” za naj­lep­sze w mie­ście. Da się zjeść, ale ja nie lubię takich sobie rze­czy, lubię peł­ne sma­ki, aro­ma­ty i… mię­so też lubię (w sumie to chy­ba bar­dziej je kocham od moje­go Uko­cha­ne­go, ale ciii… :D). Mam dokład­nie takie samo zda­nie jak Ty. Da się zjeść, ale po co, jak w mie­ście są dzie­siąt­ki smacz­niej­szych dań.

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:38

      Pomyśl, jak ja drża­łem na myśl, w któ­rą stro­nę to pój­dzie 😉 Lokal zde­cy­do­wa­nie nie­sio­ny na fali tren­dów kuli­nar­nych, ale jak­by go odrzeć z hypu i mar­ke­tin­gu, jest tyl­ko budą z nie­zły­mi kanap­ka­mi warzyw­ny­mi po kosmicz­nych cenach. Pseu­do­ko­tle­ty są do wywa­le­nia, tyl­ko psu­ją smak.

  • Reply Aleksandra /Thief of the world 18/11/2016 at 12:58

    Przez poło­wę tek­stu o mało zawa­łu nie dosta­łam. Spo­dzie­wa­łam się naj­gor­sze­go, ale na szczę­ście mogłam ode­tchnąć (i napraw­dę to zro­bi­łam). Sama poszłam tam zachę­co­na milio­nem pochwał, a że warzy­wa lubię to stwier­dzi­łam, że prze­cież spró­bo­wać mogę. No i do tej pory nie mogę zro­zu­mieć, jak ktoś może uwa­żać te “bur­ge­ry” za naj­lep­sze w mie­ście. Da się zjeść, ale ja nie lubię takich sobie rze­czy, lubię peł­ne sma­ki, aro­ma­ty i… mię­so też lubię (w sumie to chy­ba bar­dziej je kocham od moje­go Uko­cha­ne­go, ale ciii… :D). Mam dokład­nie takie samo zda­nie jak Ty. Da się zjeść, ale po co, jak w mie­ście są dzie­siąt­ki smacz­niej­szych dań.

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:38

      Pomyśl, jak ja drża­łem na myśl, w któ­rą stro­nę to pój­dzie 😉 Lokal zde­cy­do­wa­nie nie­sio­ny na fali tren­dów kuli­nar­nych, ale jak­by go odrzeć z hypu i mar­ke­tin­gu, jest tyl­ko budą z nie­zły­mi kanap­ka­mi warzyw­ny­mi po kosmicz­nych cenach. Pseu­do­ko­tle­ty są do wywa­le­nia, tyl­ko psu­ją smak.

  • Reply ewa_inga 18/11/2016 at 15:41

    Mój Sta­ry jed­ną noc­kę w tygo­dniu kima w Wawie. Raz kima u przy­ja­cie­la (win­ko, piwo, piz­za, kieł­ba­cha, chip­sy, śle­dzi­ki i gry plan­szo­we do rana) Jakiś czas temu noco­wał u inne­go kum­pla i jego part­ner­ki (fan­ta­stycz­ni, cie­pli ludzie), któ­rzy wyje­cha­li i Sta­ry miał cały ich dom dla sie­bie. Po 10 godzi­nach robo­ty. Wsta­niu o 5 i tuła­niu się PKP. Kum­pe­la na lodów­ce zosta­wi­ła mu kart­kę — czę­stuj się wszyst­kim, cału­je­my itd.…… On szczę­śli­wy otwo­rzył lodów­kę w któ­rej było świa­tło, coś jak sała­ta, jakieś dziw­ne pusz­ki (myślał że dla kotów), jakieś pudeł­ka z mazią i gene­ral­nie nic wię­cej. Dzwo­ni do wspól­ne­go kum­pla — pyta się WTF… i się oka­za­ło że zna­jo­mi owi są wega­na­mi. Ja dużo, napraw­dę dużo bym dała za minę wów­czas moje­go W. Dla nie­go kanap­ka z sała­tą i szyn­ką to o jed­ną rzecz na kanap­ce za dużo — i nie mówi­my tu o szynce.….….

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:28

      Rozu­miem go, jak nikt. Czy zna­jo­mość mię­dzy two­im sta­rym a vege frien­da­mi prze­trwa­ła ten kryzys?

      • Reply ewa_inga 20/11/2016 at 21:27

        Jops, ale nigdy, prze­nig­dy nie idzie do nich głod­ny vs bez swo­je­go żarcia
        + zapro­sił ich do nas na oko­li­cę grud­nia — zacho­dzę w gło­wę ile potraw z sała­ty mogę zrobić?
        serio, to jest pro­blem. To są bar­dzo faj­ni ludzie i tro­chę im zawdzię­cza­my, ale oni nie jedzą nabiału/ryb/cholera wie cze­go jeszcze/ #dra­mat #prze­je­ba­ne

        • Reply PigOut 21/11/2016 at 13:03

          No wła­snie wege­ta­ria­nizm jesz­cze da się przy­żyć, ale wega­nizm to już praw­dzi­wy hard­co­re i przy oka­zji hor­ror, jak masz kogos z taki­mi upodo­ba­nia­mi ugo­ścić. Lista rze­czy zaka­za­nych jest nie do ogar­nię­cia. Nie zazdroszczę 😉

  • Reply ewa_inga 18/11/2016 at 15:41

    Mój Sta­ry jed­ną noc­kę w tygo­dniu kima w Wawie. Raz kima u przy­ja­cie­la (win­ko, piwo, piz­za, kieł­ba­cha, chip­sy, śle­dzi­ki i gry plan­szo­we do rana) Jakiś czas temu noco­wał u inne­go kum­pla i jego part­ner­ki (fan­ta­stycz­ni, cie­pli ludzie), któ­rzy wyje­cha­li i Sta­ry miał cały ich dom dla sie­bie. Po 10 godzi­nach robo­ty. Wsta­niu o 5 i tuła­niu się PKP. Kum­pe­la na lodów­ce zosta­wi­ła mu kart­kę — czę­stuj się wszyst­kim, cału­je­my itd.…… On szczę­śli­wy otwo­rzył lodów­kę w któ­rej było świa­tło, coś jak sała­ta, jakieś dziw­ne pusz­ki (myślał że dla kotów), jakieś pudeł­ka z mazią i gene­ral­nie nic wię­cej. Dzwo­ni do wspól­ne­go kum­pla — pyta się WTF… i się oka­za­ło że zna­jo­mi owi są wega­na­mi. Ja dużo, napraw­dę dużo bym dała za minę wów­czas moje­go W. Dla nie­go kanap­ka z sała­tą i szyn­ką to o jed­ną rzecz na kanap­ce za dużo — i nie mówi­my tu o szynce.….….

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:28

      Rozu­miem go, jak nikt. Czy zna­jo­mość mię­dzy two­im sta­rym a vege frien­da­mi prze­trwa­ła ten kryzys?

      • Reply ewa_inga 20/11/2016 at 21:27

        Jops, ale nigdy, prze­nig­dy nie idzie do nich głod­ny vs bez swo­je­go żar­cia
        + zapro­sił ich do nas na oko­li­cę grud­nia — zacho­dzę w gło­wę ile potraw z sała­ty mogę zro­bić?
        serio, to jest pro­blem. To są bar­dzo faj­ni ludzie i tro­chę im zawdzię­cza­my, ale oni nie jedzą nabiału/ryb/cholera wie cze­go jeszcze/ #dra­mat #prze­je­ba­ne

        • Reply PigOut 21/11/2016 at 13:03

          No wła­snie wege­ta­ria­nizm jesz­cze da się przy­żyć, ale wega­nizm to już praw­dzi­wy hard­co­re i przy oka­zji hor­ror, jak masz kogos z taki­mi upodo­ba­nia­mi ugo­ścić. Lista rze­czy zaka­za­nych jest nie do ogar­nię­cia. Nie zazdroszczę 😉

  • Reply Jacek eM: dizajnuch 18/11/2016 at 22:29

    Nie no, bur­ger z jakiejś warzyw­nej kupy ule­pio­ny to bym pew­nie i stra­wił, ale te kawał­ki gąb­ki uda­ją­ce bekon to jakaś cho­ra akcja. Swo­ją dro­gą — po kie­go far­foc­la coś, co nie jest mię­chem ma to mię­cho uda­wać sma­kiem i wyglą­dem?? Hipo­kry­zja level Yoda…

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:25

      To samo pyta­nie mi się nasu­nę­ło po wizy­cie w loka­lu. Odpo­wiedź zna­la­złem na fej­so­wym pro­fi­lu Kro­wy. Otóż część wege­ta­rian lubi­ło smak mię­cha, ale zre­zy­gno­wa­ło z jego jedze­nia z pobu­dek moral­nych. Ten bekon i pseu­do kotlet ma być kom­pro­mi­sem. Cóż, jeśli ktoś zna smak praw­dzi­we­go mię­cha i miział się po sut­kach za każ­dym razem, kie­dy je sza­mał, to nie ma bata, żeby dał się nabrać na tę gąb­cza­sto-tek­tu­ro­wą imi­ta­cję. Moż­na sobie wkrę­cać róż­ne rze­czy, ale to zagryw­ka na krót­ką metę. Pew­ne­go dnia, wszyst­ko runie niczym domek z kart, a wte­dy drżyj­cie świ­nie i krowy.

  • Reply Jacek eM: dizajnuch 18/11/2016 at 22:29

    Nie no, bur­ger z jakiejś warzyw­nej kupy ule­pio­ny to bym pew­nie i stra­wił, ale te kawał­ki gąb­ki uda­ją­ce bekon to jakaś cho­ra akcja. Swo­ją dro­gą — po kie­go far­foc­la coś, co nie jest mię­chem ma to mię­cho uda­wać sma­kiem i wyglą­dem?? Hipo­kry­zja level Yoda…

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:25

      To samo pyta­nie mi się nasu­nę­ło po wizy­cie w loka­lu. Odpo­wiedź zna­la­złem na fej­so­wym pro­fi­lu Kro­wy. Otóż część wege­ta­rian lubi­ło smak mię­cha, ale zre­zy­gno­wa­ło z jego jedze­nia z pobu­dek moral­nych. Ten bekon i pseu­do kotlet ma być kom­pro­mi­sem. Cóż, jeśli ktoś zna smak praw­dzi­we­go mię­cha i miział się po sut­kach za każ­dym razem, kie­dy je sza­mał, to nie ma bata, żeby dał się nabrać na tę gąb­cza­sto-tek­tu­ro­wą imi­ta­cję. Moż­na sobie wkrę­cać róż­ne rze­czy, ale to zagryw­ka na krót­ką metę. Pew­ne­go dnia, wszyst­ko runie niczym domek z kart, a wte­dy drżyj­cie świ­nie i krowy.

  • Reply Blogierka 19/11/2016 at 01:04

    Przy­zna­ję- nie byłam, ale sly­sza­łam że jedy­ne co robi robo­tę to sosy. Ale widać inne niż wziąłeś 😉

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:17

      Sos pomi­do­ro­wy był cał­kiem nie­zły, przy­zna­ję, ale wciąż tro­chę mało, żeby wzbu­dzić mój sza­cun. Zmie­nią się tren­dy kuli­nar­ne i bań­ka pęk­nie. Nie ma innej opcji.

      • Reply Blogierka 21/11/2016 at 02:32

        Myślisz? to gdzie podzie­ją się ci wszy­scy vege hipsterzy?? 😉

        • Reply PigOut 21/11/2016 at 12:31

          W USA robi teraz karie­rę Sushi­to, czy­li połą­cze­nie sushi i burit­to. Obsta­wiam, że w cią­gu kil­ku mie­się­cy trend przyj­dzie do Pol­ski i wła­śnie tam ude­rzą hipsterzy.

          • Blogierka 22/11/2016 at 01:48

            ej, ale to już u nas jest 🙂

          • PigOut 22/11/2016 at 10:55

            Ja jesz­cze nie widzia­łem, więc trend chy­ba dopie­ro zaczy­na kiełkować 😉

          • Blogierka 23/11/2016 at 02:58

            W każ­dym mar­ke­cie już zaj­dziesz , ale niech Ci będzie 😉

          • PigOut 23/11/2016 at 08:34

            Powa­ga? Ja tyl­ko sushi widzia­łem w lodó­wach, a to Sushi­to poza tym, że wyglą­da jak rol­ka sushi nie­po­cię­ta na kawał­ki to jesz­cze róż­ni się śrdo­kiem — mozna doda­wać mię­cho i w ogó­le milion kom­bi­na­cji. Zresz­tą nie­waż­ne, być może ten trand aku­rat u nas nie chwy­ci. Cze­ka­my zatem na kolej­ną modę 😉

          • Blogierka 24/11/2016 at 01:58

            zna­czy w oszo­ło­mach już od daw­na to widzę ale w wer­sji basic,ale jakoś nie cie­szy się popu­lar­no­ścią- nie ten tar­get chyba ;).

          • PigOut 24/11/2016 at 07:41

            Jakiś cele­bry­ta musiał­by wypromować 😉

          • Blogierka 25/11/2016 at 01:27

            Gon­ciarz pole­cił jakąś knajp­kę obok buwu z tymi ryżo­wy­mi kanap­ka­mi- buch na nastep­ny dzień towar wymiotło 😀

          • PigOut 26/11/2016 at 10:14

            No wła­śnie zauwa­ży­łem, że Gon­ciu ma nie­sa­mo­wi­ta siłę raże­nia. Podusz­ki pie­roż­ki scho­dzą jak woda 😉

          • Blogierka 27/11/2016 at 00:25

            Jest fejm to korzysta 😉

  • Reply Blogierka 19/11/2016 at 01:04

    Przy­zna­ję- nie byłam, ale sly­sza­łam że jedy­ne co robi robo­tę to sosy. Ale widać inne niż wziąłeś 😉

    • Reply PigOut 20/11/2016 at 14:17

      Sos pomi­do­ro­wy był cał­kiem nie­zły, przy­zna­ję, ale wciąż tro­chę mało, żeby wzbu­dzić mój sza­cun. Zmie­nią się tren­dy kuli­nar­ne i bań­ka pęk­nie. Nie ma innej opcji.

      • Reply Blogierka 21/11/2016 at 02:32

        Myślisz? to gdzie podzie­ją się ci wszy­scy vege hipsterzy?? 😉

        • Reply PigOut 21/11/2016 at 12:31

          W USA robi teraz karie­rę Sushi­to, czy­li połą­cze­nie sushi i burit­to. Obsta­wiam, że w cią­gu kil­ku mie­się­cy trend przyj­dzie do Pol­ski i wła­śnie tam ude­rzą hipsterzy.

          • Blogierka 22/11/2016 at 01:48

            ej, ale to już u nas jest 🙂

          • PigOut 22/11/2016 at 10:55

            Ja jesz­cze nie widzia­łem, więc trend chy­ba dopie­ro zaczy­na kiełkować 😉

          • Blogierka 23/11/2016 at 02:58

            W każ­dym mar­ke­cie już zaj­dziesz , ale niech Ci będzie 😉

          • PigOut 23/11/2016 at 08:34

            Powa­ga? Ja tyl­ko sushi widzia­łem w lodó­wach, a to Sushi­to poza tym, że wyglą­da jak rol­ka sushi nie­po­cię­ta na kawał­ki to jesz­cze róż­ni się śrdo­kiem — mozna doda­wać mię­cho i w ogó­le milion kom­bi­na­cji. Zresz­tą nie­waż­ne, być może ten trand aku­rat u nas nie chwy­ci. Cze­ka­my zatem na kolej­ną modę 😉

          • Blogierka 24/11/2016 at 01:58

            zna­czy w oszo­ło­mach już od daw­na to widzę ale w wer­sji basic,ale jakoś nie cie­szy się popu­lar­no­ścią- nie ten tar­get chyba ;).

          • PigOut 24/11/2016 at 07:41

            Jakiś cele­bry­ta musiał­by wypromować 😉

          • Blogierka 25/11/2016 at 01:27

            Gon­ciarz pole­cił jakąś knajp­kę obok buwu z tymi ryżo­wy­mi kanap­ka­mi- buch na nastep­ny dzień towar wymiotło 😀

          • PigOut 26/11/2016 at 10:14

            No wła­śnie zauwa­ży­łem, że Gon­ciu ma nie­sa­mo­wi­ta siłę raże­nia. Podusz­ki pie­roż­ki scho­dzą jak woda 😉

          • Blogierka 27/11/2016 at 00:25

            Jest fejm to korzysta 😉

  • Reply Hipis 20/11/2016 at 21:12

    Ostat­nio wzię­łam wege­ta­riań­skie­go bur­ge­ra w Bob­by Bur­ger i mi sma­ko­wał, bo jestem przy­zwy­cza­jo­na do wszel­kie­go rodza­ju wege­ta­riań­skie­go żar­cia, ale mój mię­so­żer­ny kum­pel, któ­ry koniecz­nie chciał skosz­to­wać, stwier­dził że okrop­ne i bez sma­ku. Więc myślę, że masz rację w swo­jej oce­nie. Ja tego nie czu­ję, bo jem na co dzień dość wegetariańsko…
    …ale gdy to wycho­dzi dro­żej to chrza­nić, jem mię­so, jestem bar­dziej stu­den­tem niż wegetarianką.

    • Reply ewa_inga 20/11/2016 at 21:28

      hah­ha, zarą­bi­sty tekst — bar­dziej stu­den­tem niż wege­ta­rian­ką :D:D:D

    • Reply PigOut 21/11/2016 at 13:08

      Tu sie z Tobą zga­dzam. Wszyst­ko jest kwe­stią przy­zwy­cza­je­nia i świa­to­po­glą­du. Jak byłem w chiń­skiej dziel­ni w Bang­ko­ku to stwier­dzi­łem, że to co tam jedzą jest dla mnie zbyt hard­co­ro­we i nie dał­bym rady, z kolei innym razem byłem świad­kiem, jak jeden Włoch pukał się w gło­wę na widok mize­rii — ogór­ki z cukrem? A i jesz­cze na youtu­be widzia­łem fil­mik, jak Anglik pró­bu­je pol­skich sło­dy­czy i hej­to­wał, że cukier­ki Kukuł­ki to naj­gor­sza rzecz, jaką jadł w życiu. Wariat, psio­czy na pysz­niut­kie Kukuł­ki, a sam żuje gumę z cynamonem.

      • Reply ewa_inga 22/11/2016 at 16:20

        I chip­sy o sma­ku octu!!!!!!!!!!!!!!

  • Reply Hipis 20/11/2016 at 21:12

    Ostat­nio wzię­łam wege­ta­riań­skie­go bur­ge­ra w Bob­by Bur­ger i mi sma­ko­wał, bo jestem przy­zwy­cza­jo­na do wszel­kie­go rodza­ju wege­ta­riań­skie­go żar­cia, ale mój mię­so­żer­ny kum­pel, któ­ry koniecz­nie chciał skosz­to­wać, stwier­dził że okrop­ne i bez sma­ku. Więc myślę, że masz rację w swo­jej oce­nie. Ja tego nie czu­ję, bo jem na co dzień dość wege­ta­riań­sko…
    …ale gdy to wycho­dzi dro­żej to chrza­nić, jem mię­so, jestem bar­dziej stu­den­tem niż wegetarianką.

    • Reply ewa_inga 20/11/2016 at 21:28

      hah­ha, zarą­bi­sty tekst — bar­dziej stu­den­tem niż wege­ta­rian­ką :D:D:D

    • Reply PigOut 21/11/2016 at 13:08

      Tu sie z Tobą zga­dzam. Wszyst­ko jest kwe­stią przy­zwy­cza­je­nia i świa­to­po­glą­du. Jak byłem w chiń­skiej dziel­ni w Bang­ko­ku to stwier­dzi­łem, że to co tam jedzą jest dla mnie zbyt hard­co­ro­we i nie dał­bym rady, z kolei innym razem byłem świad­kiem, jak jeden Włoch pukał się w gło­wę na widok mize­rii — ogór­ki z cukrem? A i jesz­cze na youtu­be widzia­łem fil­mik, jak Anglik pró­bu­je pol­skich sło­dy­czy i hej­to­wał, że cukier­ki Kukuł­ki to naj­gor­sza rzecz, jaką jadł w życiu. Wariat, psio­czy na pysz­niut­kie Kukuł­ki, a sam żuje gumę z cynamonem.

      • Reply ewa_inga 22/11/2016 at 16:20

        I chip­sy o sma­ku octu!!!!!!!!!!!!!!

  • Reply Martyna Szulist 22/11/2016 at 07:53

    Aż nor­mal­nie zro­bi­łam się głodna 😛

    • Reply PigOut 22/11/2016 at 21:08

      Jeśli mię­cho jest dla Cie­bie ok, to zamiast Kro­wy pole­cam kla­sycz­ne­go burgera 😉

      • Reply Martyna Szulist 23/11/2016 at 12:27

        Jak aku­rat mię­sa nie jem, a wege bur­ge­ra jadłam zale­d­wie dwa razy w życiu i fak­tycz­nie ten pierw­szy (nie pamię­tam nazwy) nie powa­lał. Dru­gi (w Bob­by Bur­ger) już był ok, cho­ciaż wiem, że nie ma tego co porów­ny­wać z mię­sem. Bo tu tak napraw­dę nie cho­dzi o to, że to ma uda­wać kotle­ta, tyl­ko bar­dziej o for­mę poda­nia. Mi taka kuch­nia odpo­wia­da, ale rozu­miem, że każ­dy lubi co inne­go i tyle 🙂

  • Reply Martyna Szulist 22/11/2016 at 07:53

    Aż nor­mal­nie zro­bi­łam się głodna 😛

    • Reply PigOut 22/11/2016 at 21:08

      Jeśli mię­cho jest dla Cie­bie ok, to zamiast Kro­wy pole­cam kla­sycz­ne­go burgera 😉

      • Reply Martyna Szulist 23/11/2016 at 12:27

        Jak aku­rat mię­sa nie jem, a wege bur­ge­ra jadłam zale­d­wie dwa razy w życiu i fak­tycz­nie ten pierw­szy (nie pamię­tam nazwy) nie powa­lał. Dru­gi (w Bob­by Bur­ger) już był ok, cho­ciaż wiem, że nie ma tego co porów­ny­wać z mię­sem. Bo tu tak napraw­dę nie cho­dzi o to, że to ma uda­wać kotle­ta, tyl­ko bar­dziej o for­mę poda­nia. Mi taka kuch­nia odpo­wia­da, ale rozu­miem, że każ­dy lubi co inne­go i tyle 🙂

    Leave a Reply