Wielkimi krokami zbliżamy się do najbardziej traumatycznego dnia roku, do Walentynek! Już sam fakt, że nazwa pochodzi od Św. Walentego, czyli patrona chorych na padaczkę, jest wystarczająco wymowny. To nie przypadek, miłość po prostu bardzo często mylona jest właśnie z padaczką. Objawy są niemal identyczne – płytki oddech, przyspieszone bicie serca, rozbiegany wzrok, dreszcze, piana z ust, etc.
W teorii, Walentynki to dzień wyznawania uczuć swojej sympatii, w rzeczywistości to jedno wielkie pasmo rozczarowań. Pod względem presji „zrobienia czegoś wyjątkowego” jest trochę jak sylwester, tyle że gorszy, bo w sylwestra nikt nie ma pretensji, jeśli przeszarżujesz z alkoholem. Dla niektórych walentynki skończą się pierwszorzędnym wychędożeniem .….….…. z kasy, dla innych epickim daniem dupy .….….….…. przez niezadbanie o odpowiedni prezent. Generalnie nikt w tym dniu nie ma lekko, no może poza sklepikarzami, którzy zbiją fortunę, czyszcząc magazyny ze wszystkiego, co różowe, pluszowe, słodkie i pachnące.
Rozczarowane będą gimby, które widzą w tej dacie potencjał na odbycie pierwszego razu, ale z braku lokalu, skończą na publicznym uprawianiu tarła w ZTM-ie. Chociaż oni to jeszcze nic, odkują się podczas gry w słoneczko. Bardziej przewalone mają single, którzy zamiast wyjechać na snowboard, spijać driny i cieszyć się wolnością, złamią się psychicznie pod ciężarem oceniających spojrzeń „zakochanych” i spędzą dzień na kanapie, zawinięci w koce, zajadając smutki i oglądając po raz setny „Bezsenność w Seattle”. Oczywiście głównie tyczy się to dziewczynek, bo chłopcy generalnie mają wyjebane i wolą wbijać level w Tibii, ale i wśród nich znajdą się kamikadze, którzy postanowią w tym dniu wyznać komuś uczucie. Ich też czeka zawód. Moment, kiedy po wręczeniu prezentu usłyszą: „Dziękuję, jesteś moim najlepszym przyjacielem”, będzie dla nich druzgocący. Nie lepiej maluje się sytuacja par z krótkim stażem. Niestety one nie dotarły jeszcze do tego pięknego etapu, kiedy można być już sobą, więc zamiast pójść na “Deadpoola”, będą cierpieć na “Planecie Singli”. Najgorzej jednak mają pary z wieloletnim doświadczeniem, tzw. weterani, którzy postanowili w ten wieczór opuścić swoją strefę komfortu i wbić do jakiejś knajpy. Co prawda, ciepła strawa zawsze jest na propsie, ale trzeba za to zapłacić wysoką cenę — zrzucić dresy, wydepilować wąsik i klatę (dziewczyny) oraz mosznę i plecy (chłopcy), a co najgorsze, wyjść z domu. Brrr. Do tego, jako ukoronowanie wieczoru, “świąteczne” zbliżenie, czyli takie z grą wstępną, bez skarpet i przy wyłączonym telewizorze. Po wszystkim Broń Boże nie wolno odpalać PlayStation. Nope, trzeba leżeć na łyżeczkę, patrzeć w sufit i celebrować.
Powszechnie wiadomo, że Walentynki najlepiej obchodzić szerokim łukiem, ale na dłuższą metę tak się nie da. Moja strategia przetrwania to unikanie kryzysu już na etapie prezentu. Niestety nie powiem wam, co jest najlepszym walentynkowym giftem, ale mogę podpowiedzieć, co na pewno nie jest. Poniżej lista rzeczy zakazanych. Ich nie wręczamy. Jeśli odnajdziesz na niej swój prezent, masz fart. Wciąż jest czas na wdrożenie planu B.
#Kwiaty z kupy słonia
Żyjemy w szalonych czasach. W czasach, kiedy ludzie tak się zafiksowali na wszystko, co jest eko i wege, że najpopularniejszą burgerownią w Warszawie jest burgerownia wegetariańska! Osobiście tego nie ogarniam, to tak jakby powiedzieć, że najlepszym motocyklem jest rower, ale co poradzić? Okazuje się, że na tym szaleństwo się nie kończy. W internecie szał robią kwiaty ulepione z kupy słonia. Wiem, że kusi was taka opcja, ale nie kupujcie. Uwierzcie mi na słowo, to gówniany prezent.
#Majtki dla dwojga
Wspólne gacie to jeszcze gorszy pomysł niż wspólny mail i konto na fejsie. Za takie akcje trafia się do specjalnego miejsca w piekle. Jeśli coś takiego dostaniecie, wnoście od razu o rozwód. Każdy sąd da wam go od ręki.
#Fikuśna bielizna
Pozostajemy w klimacie bielizny, która jest dość popularnym prezentem, ale przy okazji śliskim. Można się przejechać. Przykładowo nie kupujemy gaci takich, jak na powyższym zdjęciu. Majtki to nie czekolada Nussbeisser, nie muszą mieć okienka, a Ty nie chcesz myśleć o hydrauliku, patrząc na swoją lubą.
#Perfumy MLE by Kasia Tusk
Po pierwsze Cię nie stać, po drugie nie ma nic bardziej aseksualnego niż zapach Tuska na Twojej dziewczynie. Nie, nie i jeszcze raz nie.
#Zestaw zabawek z “50 twarzy Greya”
Jeśli naprawdę już musisz uderzyć swoją lubą, znajdź lepszą wymówkę. Za ten zestaw zostaniesz wyśmiany. Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację, kiedy po skrępowaniu swojej niuni, wyjeżdzasz z tekstem: “Licz ze mną na głos”. To nawet w filmie było żenujące.
#Nieataktowne kartki z życzeniami
Madzia podesłała mi te kartki, jako “zły” prezent, ale według mnie są całkiem zajebiste. Słałbym.
#Crocksy
Normalnie nigdy bym nie pomyślał, że jest na świecie, ktoś na tyle szalony, żeby wybrać Croksy na prezent, ale biorąc pod uwagę, jakie mają branie na Lidlowych promocjach, lepiej dmuchać na zimne. Profilaktycznie ostrzegam, to nie jest dobry pomysł. Croksów nie kupujemy, nawet jeśli są “najpiękniejszą” hybrydą kalosza i balerinek, jaką kiedykolwiek widziałeś.
#Tatuaż z jej/jego imieniem
Z twych łez tatuaże … Tatuaż to jednen z głupszych pomysłów ever. Wielu już na nim wtopiło, ale mało kto wyciąga wnioski, bo chętnych wciaż nie brakuje. Taki błąd popełniła swego czasu Angelina Jolie, dziarając imię Billy Bob, po czym pojawił się Brad Pitt i cały niecny plan poszedł w pizdu. Jeszcze bardziej wtopił Radzio Majdan, tatuując sobie całą Dodę i tym samym skazując się na noszenie długich rękawów przez kilka kolejnych lat. Dopiero niedawno Perfekcyjna Pani Domu pożyczyła mu kilka złotych, za które jakiś więzienny artysta przerobił Dodę na Indianina. Z deszczu pod rynnę. Zmierzam do tego, że celebryci takie błędy mają wliczone w koszty, stać ich na laserowe usuwanie. Ty jesteś biedny, więc możesz zostać z problemem na długo, o ile nie na zawsze. Jeśli wpadniesz na taki pomysł, spróbuj wcześniej się rozpędzić i przywalić z całej siły głową w ścianę. Jeśli to nie nie zadziała, to już nic nie pomoże. Tatuowanie sobie imienia lub podobizny swojej lubej, to jak proszenie się o interwencję karmy: “Czyli mówisz, że to tak na całe życie? Ok, w takim razie zagrajmy w grę”.
#Kolacja by Magda Gessler
Od kilku tygodni w sklepach dostępne są parówki sygnowane przez Twoją ulubioną restauratorkę, Magdę Gessler. W dodatku nazywają się “randkowe”, co jeszcze bardziej miesza w głowie. Istnieje scenariusz, w którym wpadasz na pomysł przyrządzenia romantycznej kolacji według przepisu Gesslerowej i wychodzisz z założenia, że w tej misji najlepiej sprawdzą się właśnie parówki #Besos. Odradzam. Po takiej kolacji, dziewczyny wysychają szybciej niż pranie na sznurku, a Ciebie czeka dożywotni ban.
#Fresh Balls
Walentynki to nie Dzień Kobiet, chłopcy też zasługują na prezent. Powinienem wskazać teraz rzeczy, które nie są odpowiednie dla facetów, ale takich nie ma. No dobra, powiedzmy, że bilet na koncert Dawida Kwiatkowskiego i zaproszenie na maraton polskich komedii romantycznych byłby sporym fuckupem, ale to już naprawdę ekstremalne przypadki. Cała reszta przejdzie. Przykładowo Madzia w kontekście nietrafionego giftu, podesłała mi krem do “jaj” Fresh Balls, który osobiście uważam za całkiem zabawny trolling, coś jak choinka zapachowa do zaganiacza. Uwielbiam ich hasło reklamowe — “takie świeże, takie suche”. Jednak faktycznie nie jest to prezent dla każdego. Jeśli wasz luby nie ma poczucia humoru, może zareagować w stylu: “Co? Że niby mam nieświeże jaja? Chyba Ty”.
Mógłbym tak cały dzień wyszukiwać różne głupoty w necie i je tutaj wklejać, ale szkoda czasu. Ten pesymistyczny wstęp to oczywiście żarcik i nie ma co się spinać. Tak naprawdę Walentynki to nic strasznego. Ot kolejna dobra wymówka, żeby wybrać sie do kina i na jakąś grubszą wyżerę w restauracji. A co do nietrafionych prezentów, to mnie i tak nie przebijecie. 2 lata temu w Walentynki byliśmy akurat w Tajlandii i jedynym prezentem, jaki przygotwałem dla Madzi, był wypad na Ping Pong Show, gdzie ogladaliśmy gibające się na rurach striptizerki. Na szczęście zniosła to dzielnie, nawet lepiej niż ja, bo jak się później okazało, gwiazda wieczoru miała jakieś 90 lat. Jak kocha to zrozumie. W bonusie dorzucam jeszcze najlepszą walentynkę ever, czyli wyznanie miłosne Mai Ostaszewskiej w “Pitbullu”. I takich wyznań wam życzę.
55 komentarzy
Taaaaaaaaa, kino i restauracja — na wjazd samochodem na parking w Cinema w Toruniu czeka sie dłużej niż na rozwój wydarzeń w Modzie na sukces. Można rowerem — no ale jak potem trzymać się za rączki omijając debili chodzących na drodze rowerowej? Potem jest już tylko gorzej — o wolny stolik w Restauracji jest trudniej niż o dziewicę na balu maturalnym. Oczywiście można zdobyć 5punktów do fejmu i zarezerwować trzy miesiące prędzej. Ale to i tak nie zmieni faktu że dostaniesz żarcie po godzinie czekania bo kuchnia ledwo uciąga. Można w międzyczasie zrobić 15 fotek i wrzucić na fejsa, insta i sritera.
Albo albo albo — można zostać w domu, otworzyć wino, pić z butelki co by się potem nie pokłócić kto ma sprzątnąć, wejść pod kołdrę z Kindlem / każdy swoim, kołdra może być jedna — w końcu to Walentynki, jak szaleć to szaleć/
Jestem Twoim psychofanem, to oficjalne. Masz dwa wyjścia — założyć bloga, albo pisać felietony na PigOuta. Decyduj! BTW: robiłem dzisiaj zdjęcia żarcia w restauracji 😉 Zastanawia mnie, czy “prawdziwi” blogerzy robią to tak centralnie na widoku, albo co jeszcze gorsze, pytają o zgodę restaurację? Ja niezmiennie czuję zażenowanie i pstrykam z tajniaka, kiedy nikt nie patrzy.
byłam osobistym, naucznym świadkiem wypięcia tyłka i zrobienia dziubków na tle Checkpointu w Berlinie w celu pstryknięcia samojebki — czy naprawdę myślisz że fotka kotleta wzruszy kogoś poza samym kotletem?
Generalnie zdjęcia kotleta jest mi potrzebne do przyszłego wpisu, ale mimo tej wygodnej wymówki, czułem się jak ostatni wieśniak. Podziwiam ludzi, którzy w restauracji robią sesje z profesjonalnymi aparatami z metrowym obiektywem, statywem i blendami. Szaleństwo.
Taaaaaaaaa, kino i restauracja — na wjazd samochodem na parking w Cinema w Toruniu czeka sie dłużej niż na rozwój wydarzeń w Modzie na sukces. Można rowerem — no ale jak potem trzymać się za rączki omijając debili chodzących na drodze rowerowej? Potem jest już tylko gorzej — o wolny stolik w Restauracji jest trudniej niż o dziewicę na balu maturalnym. Oczywiście można zdobyć 5punktów do fejmu i zarezerwować trzy miesiące prędzej. Ale to i tak nie zmieni faktu że dostaniesz żarcie po godzinie czekania bo kuchnia ledwo uciąga. Można w międzyczasie zrobić 15 fotek i wrzucić na fejsa, insta i sritera.
Albo albo albo — można zostać w domu, otworzyć wino, pić z butelki co by się potem nie pokłócić kto ma sprzątnąć, wejść pod kołdrę z Kindlem / każdy swoim, kołdra może być jedna — w końcu to Walentynki, jak szaleć to szaleć/
Jestem Twoim psychofanem, to oficjalne. Masz dwa wyjścia — założyć bloga, albo pisać felietony na PigOuta. Decyduj! BTW: robiłem dzisiaj zdjęcia żarcia w restauracji 😉 Zastanawia mnie, czy “prawdziwi” blogerzy robią to tak centralnie na widoku, albo co jeszcze gorsze, pytają o zgodę restaurację? Ja niezmiennie czuję zażenowanie i pstrykam z tajniaka, kiedy nikt nie patrzy.
byłam osobistym, naucznym świadkiem wypięcia tyłka i zrobienia dziubków na tle Checkpointu w Berlinie w celu pstryknięcia samojebki — czy naprawdę myślisz że fotka kotleta wzruszy kogoś poza samym kotletem?
Generalnie zdjęcie kotleta jest mi potrzebne do przyszłego wpisu, ale mimo tej wygodnej wymówki, czułem się jak ostatni wieśniak. Podziwiam ludzi, którzy w restauracji robią sesje z profesjonalnymi aparatami, z metrowym obiektywem, statywem i blendami. Szaleństwo.
Wiem, że kłębiące się wszędzie matkipolki to nuda, ale od siebie dodam, że jako świeżo upieczona mamuśka za idealne Walentynki uważałabym gdyby ktoś wystrzelił moje kochane, najcudowniejsze, najwspanialsze dziecko w kosmos na jeden dzień, nawet na pół dnia, dając mi tym samym możliwość zapadnięcia w sen nieprzerywany i dotknięcia narzeczonego w innym celu, niż wytarcie mu mlecznych rzygów z ramienia. Tylko tyle. <3
jako matka zbyt licznej ilości bachorów — zamknięcie drzwi od pokoju gdzie Gnój śpi, pozwolenie mu na ryk tak długo aż się nie zmęczy — jest zawsze dobrym pomysłem. Jak zaczyna Ci przeszkazać, robisz głośniej muzyke, udajesz sie z narzeczonym do łazienki. I najważniejsze — zapamiętaj Bachorowi że ryczał w Walentynki, jak przyprowadzi za 15 lat laske)chłopaka do domu — pokażesz mu co znaczy Kobieca Pamięć.…..
LOL
Piękny komentarz <3
Piękny komentarz <3
Wiem, że kłębiące się wszędzie matkipolki to nuda, ale od siebie dodam, że jako świeżo upieczona mamuśka za idealne Walentynki uważałabym gdyby ktoś wystrzelił moje kochane, najcudowniejsze, najwspanialsze dziecko w kosmos na jeden dzień, nawet na pół dnia, dając mi tym samym możliwość zapadnięcia w sen nieprzerywany i dotknięcia narzeczonego w innym celu, niż wytarcie mu mlecznych rzygów z ramienia. Tylko tyle. <3
jako matka zbyt licznej ilości bachorów — zamknięcie drzwi od pokoju gdzie Gnój śpi, pozwolenie mu na ryk tak długo aż się nie zmęczy — jest zawsze dobrym pomysłem. Jak zaczyna Ci przeszkazać, robisz głośniej muzyke, udajesz sie z narzeczonym do łazienki. I najważniejsze — zapamiętaj Bachorowi że ryczał w Walentynki, jak przyprowadzi za 15 lat laske)chłopaka do domu — pokażesz mu co znaczy Kobieca Pamięć.…..
LOL
Piękny komentarz <3
Zdecydowanie wygrałeś! 😉
Ja się przyznaje że akurat te kartki to ja bym Walentemu sprezentowała 😉
ps.Swietnie piszesz!
Dzięki. Ja właśnie buszuje u Ciebie. Podoba mi się, że też nie bierzesz jeńców 😉
Hehe, no ja łagodny i w miarę bezkonfliktowy osobnik jestem ;). No chyba że ktoś mnie wkurwi- no to wtedy jest zuo 😉
ps. I niema za co- jest naprawdę dobrze 🙂
To zupełnie jak ja 😉
I już wiadomo czemu mi się u Ciebie tak podoba. Swój do swego..;)
I już wiadomo czemu mi się u Ciebie tak podoba. Swój do swego..;)
Hehe, no ja łagodny i w miarę bezkonfliktowy osobnik jestem ;). No chyba że ktoś mnie wkurwi- no to wtedy jest zuo 😉
ps. I niema za co- jest naprawdę dobrze 🙂
Zdecydowanie wygrałeś! 😉
Ja się przyznaje że akurat te kartki to ja bym Walentemu sprezentowała 😉
ps.Swietnie piszesz!
Tekst jest przydługi, ale pomysły prezentowe inspirujące 😀
Przyjmuję krytykę, baa nawet się zgadzam. Improwizowałem i trochę się rozlało 😉
Spoko 🙂
Swoją drogą nie złe badziewie można kupić w sieci skoro aż tyle inspiracji. Czego to ludzie nie wymyślą. Parówki Magdy Gessler to wisienka na torcie tegorocznych walentynek. Jest szansa, że ich sława przetrwa do Dnia Masarza (o ile jest taki dzień w kalendarzu) 😉
Tekst jest przydługi, ale pomysły prezentowe inspirujące 😀
Przyjmuję krytykę, baa nawet się zgadzam. Improwizowałem i trochę się rozlało 😉
Spoko 🙂
Swoją drogą nie złe badziewie można kupić w sieci skoro aż tyle inspiracji. Czego to ludzie nie wymyślą. Parówki Magdy Gessler to wisienka na torcie tegorocznych walentynek. Jest szansa, że ich sława przetrwa do Dnia Masarza (o ile jest taki dzień w kalendarzu) 😉
O rany, ale się uśmiałam 😀 dzięki! Czas zdjąć skarpetki i poprzytulac się na łyżeczkę jak prawdziwi weterani 😀
O rany, ale się uśmiałam 😀 dzięki! Czas zdjąć skarpetki i poprzytulac się na łyżeczkę jak prawdziwi weterani 😀
Za dużo tu generalizowania i prztyczków. Choć ironią posługujesz się bardzo sprawnie, piona!
Cóż mogę powiedzieć? Generalizuje i zaczepiam każdego. Tak już mam 😉
Za dużo tu generalizowania i prztyczków. Choć ironią posługujesz się bardzo sprawnie, piona!
Cóż mogę powiedzieć? Generalizuje i zaczepiam każdego. Tak już mam 😉
Musiałeś kiedyś przeżyć traume — rzekłabym jako pycholog 😉 ! A tak serio, no każdy ma prawo do swojego głosu i to w każdym temacie. Ja lubię Walentynki, nigdy nie czuje presji bo prezent planuje dużo szybciej, nie spłukuję się z kasy, bo z Lubym dajemy sobie ręczne prezenty, a po igraszkach nie mamy w zwyczaju grać na Playstation, a raczej właśnie leżeć na łyżeczki przy dobrym filmie lub relaksować się w wannie 😀
Lista prezentów totalnie mnie rozbawiła, a szczególnie majty dla dwojga 😀 ! 😉
Pozdrawiam ciepło,
Panna Joanna
Jestem rozbity. Na początku mnie biczujesz, co oznacza, że nie wyczułaś ironii i skeczu, ale później przybijasz high five, czyli żarcik siadł. Chciałbym jakoś to wyprostować, ale nie ma nic gorszego niż tłumaczenie żartów. Może następnym razem pójdzie mi lepiej 😉
Myślałam serio, że mówisz że to najgorsze święto ever.… 😀 ! Ale co prawda… mam problem z rozumieniem żartów, a czasami rozumiem je tylko częściowo 😛 ! Musisz wybaczyć.…
Pozdrawiam!
Panna Joanna
Relax, to tylko parodia. Nawet na końcu pisałem, że to tylko z przymrużeniem oka. W rzeczywistości jestem pierwszy do łyżeczki 😉 Pozdro.
Musiałeś kiedyś przeżyć traume — rzekłabym jako pycholog 😉 ! A tak serio, no każdy ma prawo do swojego głosu i to w każdym temacie. Ja lubię Walentynki, nigdy nie czuje presji bo prezent planuje dużo szybciej, nie spłukuję się z kasy, bo z Lubym dajemy sobie ręczne prezenty, a po igraszkach nie mamy w zwyczaju grać na Playstation, a raczej właśnie leżeć na łyżeczki przy dobrym filmie lub relaksować się w wannie 😀
Lista prezentów totalnie mnie rozbawiła, a szczególnie majty dla dwojga 😀 ! 😉
Pozdrawiam ciepło,
Panna Joanna
Jestem rozbity. Na początku mnie biczujesz, co oznacza, że nie wyczułaś ironii i skeczu, ale później przybijasz high five, czyli żarcik siadł. Chciałbym jakoś to wyprostować, ale nie ma nic gorszego niż tłumaczenie żartów. Może następnym razem pójdzie mi lepiej 😉
Myślałam serio, że mówisz że to najgorsze święto ever.… 😀 ! Ale co prawda… mam problem z rozumieniem żartów, a czasami rozumiem je tylko częściowo 😛 ! Musisz wybaczyć.…
Pozdrawiam!
Panna Joanna
Relax, to tylko parodia. Nawet na końcu pisałem, że to tylko z przymrużeniem oka. W rzeczywistości jestem pierwszy do łyżeczki 😉 Pozdro.
Tekst świetny a ten filmik z Pitbulla wow! Vandrer musi obejrzeć szybko całość:D
Dzięki. A co do Pitbulla, to takich smaczków jest jeszcze kilka. W ogóle zamiast kryminału dostaliśmy najlepszą polską komedię od lat.
Hmm… Zatem to zapewne zawiedzeni, którzy chcieli kryminał piszą pod sceną z Mają O. że jest ch***** , pomimo całego komizmu jaki w sobie kryje.
Tekst świetny a ten filmik z Pitbulla wow! Vandrer musi obejrzeć szybko całość:D
Dzięki. A co do Pitbulla, to takich smaczków jest jeszcze kilka. W ogóle zamiast kryminału dostaliśmy najlepszą polską komedię od lat.
Hmm… Zatem to zapewne zawiedzeni, którzy chcieli kryminał piszą pod sceną z Mają O. że jest ch***** , pomimo całego komizmu jaki w sobie kryje.
Tę kartkę z pizzą biorę! 🙂
‘skończą na publicznym uprawianiu tarła w ZTM-ie’ — <3 Umarłam i obśmiałam się jednocześnie, więc mogę Ci tu poczynić wyznanie mej czytelniczej miłości.
Dzięki.
Kartki są świetne!
Tę kartkę z pizzą biorę! 🙂
‘skończą na publicznym uprawianiu tarła w ZTM-ie’ — <3 Umarłam i obśmiałam się jednocześnie, więc mogę Ci tu poczynić wyznanie mej czytelniczej miłości.
Dzięki.
Kartki są świetne!