Minionej nocy, w miejscowości Satna Clara, stan California, odbył się jubileuszowy, 50-ty finał pucharu Super Bowl. Na przeciwko siebie stanęły drużyny Carolina Panthers i Denver Broncos. Wygrali Ci drudzy, ale generalnie wszyscy mają to w dupie. Nikt poza #hamburgerami nie ma zielonego pojęcia, o co tak naprawdę chodzi w futbolu amerykańskim. Jak w ogóle można nazywać “futbolem” grę, gdzie przez 90% czasu, piłkę nosi się na rękach, jakby była pieprzoną księżniczką? Ile punktów przysługuje za przyłożenie i o co kaman z tymi jardami? Nikt tego nie wie. Mogliby po prostu kogoś okiwać i strzelić w okienko, jak normalni ludzie. Z resztą nieważne. Jedynym interesującym aspektem na Super Bowl są reklamy. Ewentualnie jeszcze przyrywniki muzyczne, chociaż od kiedy zakazane jest odsłanianie boobsów w czasie występów (przypadek Justina Timberlejka i Janet Jackson), to już nie to co kiedyś. Tegoroczny performance wyglądał tak: (P.S. Madzia mówi, że Bjonse jest w 4 miesiącu, więc wygląda na to, że urodzi fasolkę)
Osobny temat stanowią reklamy. Żyjemy w czasach, kiedy unikamy ich jak ognia i gdzie się da, zasłaniamy się ad-blockiem, ale wyjątek robimy właśnie przy Super Bowl (przynajmniej ja). Dlaczego? Dlatego, że są one już na stałe wspisane w popkulturę. Finałowy mecz, rok w rok przyciaga 120-milionową widownię, a celem największych przedsiębiorstw świata jest wydymanie jej z hajsu. Na potrzeby tej misji, zatrudniają najlepszych reżyserów, copywriterów i agencje, które za zadanie mają wymyślić tak rześkie scenariusze i skręcić tak dobre klipy, aby niczego nieświadomi ludzie, sami z siebie zaczęli rozsyłać je viralowo. Bardzo sprytnie. Cena za emisję reklamy na Super Bowl nigdy nie należała do tanich rzeczy, ale w tym roku to już totalny kosmos, 5 milionów dolców za 30 sekund! Mimo to, chętnych nie brakuje. Przy takiej oglądalności, potencjalne zyski i korzyści pijarowe mogą być wielkokrotnie większe niż zainwestowany kapitał, więc warto zaryzykować. Jest jednak jedno zajebiste “ale” — reklamy muszą być naprawdę krzepkie. Czy takie były w tym roku? Ni chuja. Już przy poprzednim finale poziom pikował niczym Tupolew, ale tym razem praktycznie wyrżnął w glębę. Wszystko przez strach. Im bardziej agencje próbują być poprawne polityczne i nie zahaczyć przypadkiem o rasizm, seksizm i homofobię, tym bardziej suche puenty serwują w swoich spotach. Ten rok jest historyczny. Nie tylko nie było żadnego pójścia po bandzie, ale zabrakło też najlepiej sprzedających się motywów ever, czyli cycków i naoliwionych dup. Reklamy piwa i samochodów bez roznegliżowanych foczek? Powinni tego zabronić. Jednak największym kuriozum jest walentynkowa reklama Victoria’s Secret, w której Aniołki są ubrane. ANIOŁKI! UBRANE! Tak właśnie z logiki robi się damę lekkich obyczajów. Dokąd ten świat zmierza?
W zasadzie w tym sezonie wszyscy mieli identyczny pomysł. Wziąć jakiegoś celebrytę i podpiąć się pod jego wizerunek lub totalnie go przełamać. Tym sposobem, Anthony Hopkins słynący z tego, że nie bierze udziału w reklamach, wziął udział w reklamie, gdzie przekonuje, że niczego nie reklamuje. Słabiutko.
Trochę lepiej wypadła Hellen Mirren, która w reklamie Budweisera nawrzucała pijanym kierowcom, ale wciąż bez szału.
Zabaw wizerunkowych było bez liku. Swój imidż sprzedali m.in. Arnold Schwarzenegger, Seth Rogen, Jeff Goldblum, Lil’ Wayne, Drake, Liam Neeson, Steven Tyler i Kung Fu Panda, ale efekty są tak opłakane, że nie ma sensu was nimi katować. Skupmy się na tych “lepszych” spotach. W bólach i z mocno obniżoną poprzeczką oczekiwań, wyselekcjonowałem “najlepszą” piątkę, co wcale nie oznacza, że jest szał i wodotryski.
#5. Mini, wyróżnienie za próbę przełamania wizerunku.
#4. Sinickers, kolejny spot z cyklu “przestań gwiazdorzyć”. Tym razem Goblin w wykonaniu Willa Dafoe i Marilyn Monroe. Ujdzie w tłoku.
#3. Echo, czyli urządzonko od Amazona do sterowania domowymi mediami i do zadawania różnych pytań z pominięciem googla. Żarcik z Aleca Baldwina nawet nawet.
#2. Doritos. Suchar, ale widywałem gorsze.
,
#1. Coca Cola. W rolach głównych Hulk i Ant-Man. Reklama całkiem spoko, tym bardziej, że Coca Cola zazwyczaj męczy bułę sprzedając wizję, jak to przyjemnie podzielić się colą ze znajomymi. W końcu coś, co da się obejrzeć.
Od biedy, ujdą jeszcze reklamy Hyundaia, jedna z Ryanem Reylnoldem, druga z Kevinem Hartem, Avocado z Meskyku, co jest trochę dziwaczne, bo to tak jakby w Niemczech reklamować Ziemniaki z Polski i na końcu Audi, które ewidentnie wali w nostalgiczny klimat, ale osobiście wzruszyłem się dopiero po zobaczeniu ich najnowszego autka. Jest obłędnie śliczne. #Jeździłbym.
Tytuł najgorszej reklamy trafia do Mountain Dew, chociaż założę się, że #hamburgery już ją sobie nucą pod nosem.
Super Bowl to nie tylko reklamy, to też trailery. Pokazano całkiem niezłą zajawkę nowego Jasona Bourne’a, fajnie zmontowany zwiastun Kapitana Ameryki i kolejną zabawną odsłonę Sekretnego życia zwierzaków. Do tego X‑men, Księga Dżungli, Dzień Niepodległości, Cloverfield (w polsce pierwsza część chodziła pod tytułem Projekt Monster) i (niestety) drugą cześć Żółwi Ninja.
I na koniec, w ramach ciekawostki, cennik przekąsek podczas Super Bowl. W tym przypadku każdy sąd uniewinni od zarzutów #kuźniarowania.
9 komentarzy
Mam podobne przemyślenia — kilka dni temu zamieściłam u siebie przegląd reklam i tegoroczny poziom mnie raczej przygnębił. Zdecydowanie Mini próbowało wejść w trend reklam społecznie zaangażowanych, ale chyba jest to za słabe w porównaniu do wielkich kampanii typu Always Like a girl. Z reklamowej uczty z popcornem nic nie wyszło w tym roku. Smuteczek.
Własnie przeczytałem Twój wpis i nie mogę się nie zgodzić. Studiowałem reklamę, więc zagadnienie interesuje mnie tez trochę od kuchni. Spoty z Super Bowl to zawsze był pokaz kreatywności, zabawa konwencją, czasami celowa prowokacja. W tym roku jest bezpiecznie, przewidywanie i nudno. Szkoda, bo jak tak dalej pójdzie to w kolejnych latach już nie będzie sensu zawracać sobie nimi głowy. Ot kolejny blok reklamowy. Na naszych umiera kawałek popkultury.
Mam podobne przemyślenia — kilka dni temu zamieściłam u siebie przegląd reklam i tegoroczny poziom mnie raczej przygnębił. Zdecydowanie Mini próbowało wejść w trend reklam społecznie zaangażowanych, ale chyba jest to za słabe w porównaniu do wielkich kampanii typu Always Like a girl. Z reklamowej uczty z popcornem nic nie wyszło w tym roku. Smuteczek.
Ok. Przyznaję — oglądam superbowl tylko dla reklam. Choć mój Ukochany od kilku lat tłumaczy mi zasady tej gry, to ona i tak jest dla mnie bez sensu, no ale… Aniołki Victoria’s Secret to oglądają, to ja będę gorsza?! Co do Aniołków to podobny koncept istnieje już od kilku lat, więc idą cały czas w samą grę. Ja też wolę Adrianę kręcącą piłką na fotelu. 😉
W tym roku obejrzałem nawet kilka minut meczu, ale nie, to nie dla mnie. W bezsensowych sportów wolę curling. Już nie raz zdarzyło mi się zawiesić na kilka godzin, kiedy Eurosport robił transmisje. W puszczaniu czajnika i szczotkowaniu lodowiska jest coś fascynującego #fetysz. Ubrane Aniołki to porażka, tak samo jak ubrana Emily Ratajkowski, która też się przewinęła w jednej z reklam. Zmarnowany potencjał. Jeśli Super Bowl nadal będzie tak obniżał loty, za rok będzie to tak samo zwyczajni i irytujący blok reklam, jak w Polsacie. [*]
Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie. Jakoś curlingu nigdy nie oglądałam — mnie ogólnie męczy oglądanie sportów w telewizji — wolę stanowczo bardziej w nie grać. 🙂
Ok. Przyznaję — oglądam superbowl tylko dla reklam. Choć mój Ukochany od kilku lat tłumaczy mi zasady tej gry, to ona i tak jest dla mnie bez sensu, no ale… Aniołki Victoria’s Secret to oglądają, to ja będę gorsza?! Co do Aniołków to podobny koncept istnieje już od kilku lat, więc idą cały czas w samą grę. Ja też wolę Adrianę kręcącą piłką na fotelu. 😉
W tym roku obejrzałem nawet kilka minut meczu, ale nie, to nie dla mnie. W bezsensowych sportów wolę curling. Już nie raz zdarzyło mi się zawiesić na kilka godzin, kiedy Eurosport robił transmisje. W puszczaniu czajnika i szczotkowaniu lodowiska jest coś fascynującego #fetysz. Ubrane Aniołki to porażka, tak samo jak ubrana Emily Ratajkowski, która też się przewinęła w jednej z reklam. Zmarnowany potencjał. Jeśli Super Bowl nadal będzie tak obniżał loty, za rok będzie to tak samo zwyczajni i irytujący blok reklam, jak w Polsacie. [*]
Mam nadzieję, że to się nigdy nie stanie. Jakoś curlingu nigdy nie oglądałam — mnie ogólnie męczy oglądanie sportów w telewizji — wolę stanowczo bardziej w nie grać. 🙂