Gdyby kiedykolwiek przyszło Ci do głowy podarować sobie trochę wiosny, kiedy w Polsce już konkretnie piździ, wiedz, że jest to jak najbardziej wykonalne i wcale nie trzeba zastawiać mieszkania, aby zrealizować taki plan. Wystarczy, że masz luźne 650 złotych i trochę urlopu. W tym budżecie można spędzić tydzień na Cyprze, czyli miejscu, gdzie przez większość roku temperatura oscyluje w okolicach 30 stopni, a w okresie grudzień-marzec nie spada poniżej 16, co nadal jest o niebo lepsze niż nasze ‑10 i zamarznięty gil pod nosem. Osobiście byłem w połowie listopada i pogoda, mimo iż nie zawsze słoneczna, swobodnie pozwalała na chodzenie bez szalika i kąpiele w morzu (woda nadal cieplejsza niż Bałtyk w środku sierpnia). Ochładzało się z deczka wieczorami, ale długi rękaw rozwiązywał sprawę.
Cypr: Lot
Jeśli mieszkasz w Warszawie, w kwestii połączenia masz totalną bajkę. O 7 rano wsiadasz w samolot na lotnisku Chopina i po 2,5–3h (zależy od wiatru) lądujesz w Larnace. Co prawda na miejscu trzeba przestawić zegarek o godzinę do przodu, ale 10 rano to wciąż na tyle wcześnie, że praktycznie nic się nie traci z dnia. Jeśli mieszkasz gdzieś dalej, musisz bardziej pokombinować, ale dla chcącego.… Koszty tak jak pisałem wyżej, 650 zł (na osobę), z czego 250 zł to przeloty Wizzair (oczywiście bilety lotnicze to żywa materia i ceny potrafią zmienić się 15 razy w ciągu dnia, ale ostatnio jak sprawdzałem, były nawet tańsze, więc warto monitorować), a pozostałe 400 pochłonie 7 noclegów w hotelu Larco, który może standardem nie powala, ale jest jak najbardziej do przyjęcia: 100 metrów od nadmorskiego deptaka, odkryty basen, siłka (osobiście nie dotarłem, ale ponoć naprawdę jest), śniadania, codzienna wymiana ręczników i co najważniejsze, brak kokrołczów. Wiadomo, że do tego dochodzi jeszcze kasa na obiadki, drineczki i takie tam, ale nie ma co panikować. Cypr jest jednym z tańszych krajów w strefie euro i ceny nie są wiele wyższe niż u nas. Osobiście wydaliśmy mniej więcej tyle, ile standardowo kosztuje nas tygodniowe życie w Warszawie, przy założeniu, że codziennie drinkujemy. Szczerze mówiąc, nie bardzo jest tam, na czym popłynąć finansowo.
Cypr: Twój dzień w Larnace
Jesteś na urlopie, więc generalnie nic nie musisz i jeśli masz taki kaprys możesz przeleżeć cały tydzień przy hotelowym basenie. Pytanie tylko, czy jest sens, skoro wystarczy 10 minut spacerku i można poleżeć na plaży? Co prawda, ta miejska w Larnace dupy nie urywa, ale w listopadzie/grudniu/styczniu/lutym inaczej patrzy się na pewne sprawy. Możliwość walnięcia się w krótkich gaciach na leżaczku, czytanie kundla i sączenia piwka pod gołym niebem o tej porze roku, to zdecydowanie mistrzowska opcja. Zwłaszcza jeśli dzień wcześniej chodziło się w zimowej kurtce.
Ciekawostką jest, że lotnisko w Larnace zaczyna się kilka metrów od plaży MacKenzie, dzięki czemu można obserwować samoloty schodzące do lądowania tuż nad głowami plażowiczów.
Jeśli nie jesteś przesadnym fanem plażingu, możesz ot tak po prostu powłóczyć się po mieście, zahaczyć o port, wpaść do jednej z wielu knajpek usytuowanych wzdłuż plaży, pstryknąć foteczki starym lokalnych chałupom lub zajrzeć do kościoła św. Łazarza. Pamiętacie z Biblii kolesia, który zaliczył format C, ale Dżizus przywrócił go do życia, stawiając nowy system? To był właśnie Łazarz. Gość postanowił dokończyć swoje drugie życie właśnie w Larnace, gdzie pełnił funkcję Biskupa. Po ponownym kopnięciu w kalendarz pochowano go w cerkwi, która przy okazji przejęła jego imię.
W Larnace odnajdą się też aktywni. Naliczyłem kilka miejsc, gdzie można zorganizować nurkowanie lub wypożyczyć wszelkiego rodzaju dechy do pływania, a dla zwolenników trochę mniejszej adrenaliny polecam wypożyczenie roweru i całodzienny trip po okolicy. Warte zobaczenia na pewno jest Jezioro Słone, położone w połowie drogi pomiędzy lotniskiem a miastem. Nazwa wzięła się od dużej ilości osadów soli zgromadzonych na dnie, co naturalnie powoduje, że bajoro jest słone jak zupa Twojej byłej. Latem jezioro wysycha i zostaje po nim tylko biała słona żybura, za to zimą znowu się napełnia i staje siedliskiem dla 85 gatunków ptaków, na czele z flamingami. Flamingi jak w czołówce “Miami Vice”, czujecie to? Po wschodniej stronie jeziora natraficie dodatkowo na meczet Hala Sultan Tekke, który pasuje do reszty okolicy jak pięść do oka, a po południowo-zachodniej na Kamares, czyli pozostałości po akwedukcie wybudowanym XVIII wieku. Dobra miejscówka, żeby zrobić sobie postój na Snickersa i puszkę coli (rzuca dużo cienia).
Cypr: Co poza Larnaką?
Kiedy już się wam znudzi Larnaka, na lajcie możecie ruszyć gdzieś dalej. Dla tych, którzy lubią “na bogato” istnieje możliwość wypożyczenia samochodu (uwaga — ruch na Cyprze jest lewostronny, więc może się zdarzyć sytuacja, że chcąc zmienić bieg, przywalicie ręką w drzwi), a dla preferujących opcję “low budget” — komunikacja publiczna. Transport publiczny na Cyprze jest dobrze zorganizowany i nawet jeśli masz IQ szympansa, dasz sobie radę. Na jednodniową wycieczkę z Larnaki szczególnie poleca się Aija Napa, czyli miasteczko oddalone o około 50 km, które w przeciwieństwie do reszty wysypy może pochwalić się naprawdę ładną plażą otoczoną skałkami — Nissi Beach (podobała mi się nawet na trzeźwo). Dojedziecie tam autobusem (w Larnace przystanek jest przy promenadzie na wysokości Pizza Hut) w mniej niż godzinkę. Dojazd do Paphos, czyli drugiej najpopularniejszej miejscówki na Cyprze, samochodem zajmie wam około 2 godzin (134 km). Na miejscu do zaliczenia m.in. skała Afrodyty, czyli miejsce, gdzie rzekomo Afrodyta wyłoniła się z morskiej piany, Coral Beach — podobno najczystsza plaża w europie (widziałem i śmiem wątpić) oraz od cholery starożytnych gruzowisk, które w przewodnikach mają logo UNESCO. Szczerze? Byłem w Pafos 4 lata temu i mam takie same odczucia jak przy Larnace, tzn. dobre miejsce, żeby uciec przed polską zimą, trochę się dogrzać i pochillować, ale nie ma opcji, żebym pojechał tam w środku sezonu.
Cypr: Żarcie
Po tylu “niesamowitych” atrakcjach wypadałoby w końcu coś zjeść. Skłamałbym mówiąc, że na Cyprze przeżyjecie kulinarny orgazm, ale głodówka też wam nie grozi. Najpopularniejszą “potrawą”, którą znajdziecie w każdej knajpie, są tzw. Meze, czyli zestawy lokalnych przystawek. Patent polega na tym, że za zestaw dla jednej osoby płacicie 15–25 ojro (w zależności od restauracji), siadacie przy stoliku, po czym kelner zaczyna przynosić od 10 do nawet 20 różnych dań. My na Meze poszliśmy do Zephyros, popularnej restauracji położonej zaraz obok portu rybackiego i nawet się najedliśmy. W cenie 20 euro od osoby (bez napojów #drogo) dostaliśmy: sałatkę grecką, pieczywo, pitę, 3 różne dipy, frytki, pieczony ser halloumi, pieczone pieczarki, grillowane ośmiorniczki, klopsiki w sosie pomidorowym, gulasz, grillowane kalmary, grillowane szprotki, makaron z serem, szaszłyki z kurczaka, pieczone udko kurczaka i oliwki. Większość była zjadliwa, ale bez szału. Całość doznań smakowych mogę skomentować ziewnięciem. No dobra ser halloumi był naprawdę spoko, ale za to cypryjskie oliwki zasysają na maksa, więc wychodzi na zero (gorzkie niczym mój wyciąg z konta i w dodatku z pestką). Przetestowaliśmy jeszcze restauracje Kellari, Portokali (niezła musaka i deser na koszt firmy) i Suvlaki Gr Zahyros (typowy grecki fast food, czyli tanio i z frytury) — nigdzie nas nie otruli, ale też żadna nie śni nam się po nocach.
Tak naprawdę jedynym posiłkiem, który zrobił na mnie wrażenie, był podwójny becon burger z przypadkowo napotkanego foodtrucka San Escobar Pedro.
Podsumowując, Cypr jest super, ale w okresie październik — marzec, kiedy reszta Europy skrobie zamarznięte szyby. Przewagą nad innymi wyspami na pewno jest przystępna cena i to zarówno w kwestii lotów, noclegów, jak i pobytu, ale jeśli zaczniemy porównywać pod względem atrakcji, widoczków i jakości plaż, niestety Cypr dostaje srogi wpierdol. Mimo wszystko nam się podobało i dzisiaj rano, kiedy czekają na tramwaj przemarzłem na kość, przeszło mi przez myśl, że fajnie byłoby tam teraz być.
20 komentarzy
Nie wiem, czy Koledze to ktoś mówił, ale Kolega zajebiszcze foty robi. I Kolega powinien częściej Madzię na zdjęcia wrzucać, bo dodaje im +100 do zajebistości 🙂
I filmy fajne kręci. Ale nie chwal go tak przed zachodem słońca, bo za dużo lajków dostanie, a jak wiadomo liczba lajków w blogosferze — tak jak poziom inteligencji na planecie San Escobar — jest wartością stałą.
A co Madzię zasłania, to fakt.
Przed wschodem pochwalić nie mogę, bo zazwyczaj jestem w takich sytuacjach mocno nietrzeźwy 🙂
Patrz, ten to ma pecha, kiedy go w takim razie chwalić?
Pierwszy raz zdarzył się wpis, gdzie jestem częściej na foteczkach niż Madzia. Przypadek? Zdecydowanie. Średnio jestem zadowolony z fotek (i to łagodnie mówiąc), ale skoro mówicie, że ładne to nie będę się kłócił ;), Powiem tylko, że przy awarii GoPro, która nas trafiła, pochmurnym niebie, które prześladowało i ogólnym braku skilla, nic więcej nie dało się ugrać. W ogóle Cypr jakoś mało fotogeniczny jest. 4 lata temu w Pafos utarg był jeszcze gorszy.
Jest zacnie, nie płacz ::
Mnie tam się podobają takie klimaciki. Czasem zdjęcie cyknięte z ręki z komórczaka ma w sobie więcej emocji niż superzajebiaszczy zachód słońca w Bangladeszu 😉
Tyś się chyba z moją Małżonką zgadał czy jak, bo coś faktycznie ostatnio mi o Cyprze nawijała,ale że u mnie procesy odbiorcze przebiegają czasem obwodnicą poza mózgiem, to nie pamiętam detali. Taaak, zaraz Jacek mi napisze, że nie ma obwodnicy, jest prosta droga, bo mózgu brak — ale jest to nieprawdą.
Nie będę poruszał tematów drogowych, bo jutro jadę 600km w rodzinne strony i mam lęk po sprawdzeniu pogody, taka tam Syberia.
Hmm, chyba mam pomysł na późną jesień. 🙂
A @dizajnuch:disqus dobrze prawi — miodne fotki. Więcej plizzz, jakem zdjęcioholiczka.
MeetBloggers na Cyprze 🙂
Jak nas na BFG nie wezmą, to sobie zrobimy jesienny meeting 🙂 To jest plan.
To już zaklepuję miejscówkę 😀
O, dla zabytków i samolotów nad plażą bym pojechała, chociaż kłopot w tym, że bardzo lubię zimę, i raczej z niej nie zrezygnuję dla jakiejś tam wysepki. I zapomniałam, że boję się latać samolotem, więc musiałabym być bardzo pijana, żeby zgodzić się na taką podróż. Aale zabytki nadal kuszą. Kapliczka przy Nissi Beach wygląda super ^^
Twój strach przed lataniem przy moim strachu, to mały pikuś. I niestety to się pogłębia :/ Jednak niechęć do zimy jest jeszcze większa.
650 zł mówisz… Chodź tu świnko-skarboneczko, taś taś!
+500 punktów (500+) za kotełki w filmiku.
Nakręcić na Cyprze filmik bez kotów? Impossible.
I nagle się okazuje, że jesteś w momencie życiowym, gdzie problemem nie jest 650 zł a parę dni urlopu 🙁 Polak to zawsze musi mieć pod górkę 😉
Znam ten ból :/
Następna skała do obczajki, zaraz po Alhambrze. Dzięki za tip, maestro 😉