Stało się. Po wielu miesiącach oczekiwania, na HBO wylądowało w końcu “Ślepnąc od świateł”, czyli serialowa adaptacja bestsellera Jakuba Żulczyka, z 2014 roku. Nie będę ukrywał, że jestem absolutnym psychofanem książki i uważam ją za jedną z najlepszych polskich powieści spoza nurtu fantasy. Baaa był moment, że wszystkim kupowałem ją jako prezent na urodziny, albo święta. Jednak nie oznacza to wcale, że serial miał u mnie fory już na starcie. Wręcz przeciwnie, poprzeczka oczekiwań była zawieszona w stratosferze. Wierzcie mi, że gdyby tak rewelacyjny materiał wyjściowy, nie został godnie przeniesiony na mały ekran, to byłbym pierwszy do plucia jadem. I co? No i wielkie ufff, bo HBO dowiozło. Wróć, dowiozło to za mało powiedziane. HBO zapodało jeden z lepszych polskich seriali ever, a na pewno najlepszy w tym roku. Zgadza się tu wszystko, od castingu, przez oprawę audio-wizualną (trochę z adobe after effects przeszarżowali, ale wybaczone), po ciężki, gęsty jak olej silnikowy klimat. Robota, którą wykonał operator kamery, zasługuje na aplauz na stojąco. Ujęcia Warszawy palce lizać, ale nawet najprostsze kadry są tu zrobione na wysoki połysk. Widać, że twórcy nie jeden serial w życiu widzieli i co lepsze pomysły sobie “pożyczyli”. I dobrze, bo dzięki temu, nie trzeba mówić, że “wyszło nawet nieźle, jak na polskie warunki”. Nope, serial śmiało można puścić w świat i wstydu nie będzie. Kolejne propsy należą się za ścieżkę dźwiękową. Poza klasycznymi motywami potęgującymi dramaturgię, uświadczymy m.in. Kazika na Żywo, Mannam i PRO8L3M. Zajebiście to siada z ekranowymi obrazkami. No i najważniejsze — obsada. Twórcy poszli hazardowo i do głównej roli, zaangażowali kolesia, który nie dość, że w niczym wcześniej nie zagrał, to nie jest nawet zawodowym aktorem. Postawili na Kamila Nożyńśkiego, który wygląda jak nieślubne dziecko Andrzeja Chyry z Danielem Craigiem i do tej pory zajmował się hip-hopem. Nie wiem, czy mieli farta, czy czuja, ale był to dobry strzał. Gość udźwignął ciężar i naprawdę fajnie odnalazł się w roli zimnego, lapidarnego dilera. Ja go kupuję. Co prawda osobiście widziałem w tej roli Sebastiana Fabijańskiego, ale prawdopodobnie później bym narzekał, że dostałem powtórkę z Pitbulla. Trochę tak mam z Luboszem i Chabiorem, którzy grają tutaj to samo, co zawsze, chociaż oni akurat są ultra przekonujący, jako patusy-alkoholicy, więc nie ma co się czepiać. Warto za to pochylić się nad Cezarym Pazurą, grającym Kubę Wojewódzkiego (oczywiście nie jest to powiedziane wprost, ale i tak wszyscy łapią aluzję), Robertem Więckiewiczem — wiecznie dracym japę, szefem gangusów i Janem Fryczem, który rolą niestabilnego psychicznie Daria, totalnie kradnie szoł. Casting 10/10.
No i super, ale właściwie o czym to?
Głównym bohaterem jest Kuba, całkowicie wyprany z emocji, warszawski diler narkotyków, który zaopatruje w kokainę stołecznych celebrytów, polityków i hipsterów. Kubę poznajemy na kilka dni przed wyjazdem do Argentyny. Wypalił się chłopina i postanawia wyskoczyć na jakiś czas w ciepły klimat, żeby nabrać dystansu. Jednak, żeby móc polecieć, najpierw musi “pobiegać” trochę po mieście i pozamykać wszystkie niedokończone tematy. Na co dzień Kuba jest pedantem i ma wszystko starannie ułożone, niczym żona Kiszczaka teczki w szafie, jednak pech chciał, że akurat w kluczowym tygodniu, sprawy ostro się pieprzą i wymykają spod kontroli. Wbrew swojej woli, Kuba zostaje wciągnięty w szemrany interes, przez co zadziera z niewłaściwymi ludźmi, a każde jego działanie nastawione na rozwiązanie problemu, rodzi tylko kolejne komplikacje.
Jest to świetnie napisana historia, której ciągi przyczynowo-skutkowe zamykają się dobrą klamrą w finale, doprowadzając do rozpierdolu na wszystkich frontach. Serial ocieka brudem i wulgarami, a co gorsze, sprawia, że człowiek chce wszystko rzucić i zostać dilerem. Przynajmniej ja tak miałem, chociaż o narkotykach wiem tyle, że marihuanen wszczykuje się pomiędzy palce od stóp. Jak dla mnie wyszło polskie “Fargo”, czyli spoko. Czy warto poświęcić na niego osiem godzin życia? No rejczel! Ja wciągnałem na jedno podejście… a do “Nielegalnych” z Canal+ zasiadałem już cztery razy i zawsze kończło się słodką kimką. Nic nie insynuuję 😉
P.S. Pierwszy odcinek obejrzycie dziś wieczorem na HBO, ale jak nie lubicie się rozdrabniać i czekać tygodnia na emisję kolejnego epizodu, wbijajcie na HBO GO, gdzie jest już wrzucona całość (8 odcinków).
21 komentarzy
Zacząłem oglądać. Niestety dałem radę tylko 3 do dzisiaj i muszę czekać, aż żona wróci 😉 Pierwszy odcinek był ciężki, ale reszta się rozkręca. Co prawda nie wiem, skąd wziąłeś, że Pazura to Wojewódzki, ale to może z książki wynika, albo dalej w serialu będzie, bo ja takich skojarzeń nie miałem…
Książka mocno to sugeruje, serial trochę mniej. A później skojarzy Ci się z Darkiem Krupą.
Akurat jestem w momencie, że Darek Krupa jest ewidentny 🙂 No serial na razie w ogole nie sugeruje Kuby, ale to moze wynikac z tego, ze nie znam Kuby, ani tego co robi, ani jak imprezuje 🙂
Dowiozłeś do końca? Jak oceniasz?
Nadal muszę czekać, to dłuższy wyjazd 😉
Dowiozłem. I musze powiedzieć, że mam mieszane uczucia, ale bardziej w kierunku pozotywnym, niż negatywnym. Ale po kolei. Serial jest fajny, nawet nie mowimy tu o polskim serialu, ale serialu w ogóle. Zdjęcia super. Gra aktorska zazwyczaj zajebista — nadal nie jest przekonany do Kuby, rozumiem jego wyobcowanie (asperger się kłania ale liczyłem, że w którymś momencie jakies emocje się pojawią. Muzyka fajna, ale spodziewałem się jej znacznie więcej. Znacznie. No ale dzwięk i nagrania — większość serialu musialem oglądac z podpisami. Bo nie mialem pojecia co oni mówią, a to jest dość ważne. Fabuła fajna, ale zabrakło mi kopnięcia na koniec. Bo takiego nie było. I to co w sumie mi przeszkadzało — Frycz wychodzi z więzienia, ktoś tam na niego czeka, ale to wygląda na to, że to było raptem 5 karkow. I z nimi zaczął rządzić miastem. No hello, naprawdę? Warszawą? Piekli się o parę kg kokainy, jakby to miało uratować mu życie, a ilość środków, jakie ma do swojej dyspozycji znacząco przekraczają to, co było w torbie. Może zasady, ale to można ogarnąć nie tak. Druga rzecz to czas — rozumiem, że to serial, ale ostatnie 2 dni, to mialem wrazenie, ze on jeździ z miejsca na miejsce, i zajmuje mu to wszystko minuty. Kto mieszka w warszawie wie, że pojechanie z jednego końca miasta na drugi, to nie jest spacerek do najbliższego sklepu. A ostatni dzień to już jakaś bzdura — ma 2 godziny do stawienia się na lotnisku, czyli 21. Wcześniej byl na weselu. Ktore chyba skonczylo sie o 20, bo skoro wieckiewicza zabili w saunie, to chyba przeciez po weselu. Ale kto idzie do sauny po tym, jak go probowali zabic. Przeciez spedzilby 24h na policji. Ehh, nie działało mi to strasznie. Kolejna rzecz to ilość kurw. Ja rozumiem, że to fajnie tak mówić, bo wszyscy tak mówią, ale w pewnym momencie miałem przesyt. Kolejna rzecz to pierwszy odcinek, musiałem przez niego się trochę przemęczyć. Ale to raczej wynikało z tego, że jak patrzyłem na warszawę, to nie było to obce miasto, z obcymi ludźmi, tylko moje miasto, które znam na co dzień. No i ostatnia uwaga — rozumiem, że to musiało być otwarte zakończenie, ale mi się ono kompletnie nie skleja. No bo skoro wyszedł z tego domu od Frycza, to po co on do niego jeszcze dzwonił. Skoro nie wyszedł, tylko tam został, to ten telefon był zbędny. Dlatego nie rozumiem, po co ten telefon był. I tyle. Jak dla mnie to takie 8⁄10.
Kurła z tym osamotnionym Fryczem, za tórym nikt nie stoi, faktycznie też mi nie pasowało. W takich momentach zwątpienia wracałem pamięcią do ksiażki i tam było ewidentnie czuć, że kiedy Dario wchodzi to wszyscy stają na baczność, bo niby takie ma długie ręce, ale też raczej była to kwestia domysłów. Lotnisko również potwierdzam 😀 No ja rozumiem skróty myślowe, ale jak na 2h przed odlotem nadal jesteś w głębokiej D, to w sumie możesz już sobie darować, bo nic z tego nie będzie.
Za to uwagą o Jacku w saunie mnie zaskoczyłeś. Teraz jak o tym myśle, to idiotyzm jak ta lala. Pytanie tylko, czy tam była jasna sprawa w kwstii lini czasowej. Akurat mi to umknęło. Być może nie trzeba tego interpretować, że sauna wydarzyła się bezpośrednio po weselu, tylko kiedyś w bliżej nieokreślonym czasie. Sprawdzę to jeszcze.
Zakończenie otwarte jest fajnym zabiegiem, bo zgadujesz, co zrobi Kuba, chociaż ten czarny deszcz wskazuje, żę jednak nie ma ucieczki od dilerki. Za to klina zadaje pytanie, na jakiej zasadzie Dario go wypuścił z chaty?Że niby Kuba powiedział ok, odstrzelilśmy Wuja to lecę, na co Daro: “Ok, luzik”, a po kwadransie: “Jak polecisz to odstrzelę Twoją rodzinę”. Kupy się to nie trzyma.
W amerykańskich filmach, jak ktoś wychodzi z więzienia, to jakoś potrafią pokazać, że on jednak nie poszedł w odstawkę i nadal sie liczy, ale tutaj nie wyszło. Może w książce to lepiej jest pokazane jakoś, ale pewnie nie będzie mi już dane 🙂
Jeśli chodzi o Jacka, to nie mam pewności o żadnej linii czasowej. To się wszystko wydaje po kolei, ale od momentu, kiedy spotykają się na parkingu na ktorym Frycz czeka na kubę to już wszystko jest lekko pokręcone i może się wydarzyło, może nie, może się wydarzy.I w sumie kupuje, że ma być niedopowiedziane. Nie kupuje tylko tego, że żaden możliwy scenariusz się nie spina (oprocz tego, że dostał czapę i śni 😉 No i ten telefon od Dario jeszcze to pieczętuje. Bo albo nie było domu i dlatego jest telefon albo był dom i telefon jest zbędny do innego celu niż pokazanie, że Daro jest badassem (ale to wiemy przecież po tym jak się z grobu wygrzebał.)
Tak czy siak, jest parę słabszych punktów, ale samo to, że siedzę, piszę i nadal je rozkminiam swiadczy tylko o tym, że ten serial jest sztos 🙂
Ale mi incepcję zapodałeś tą teorią o śnie. Teraz juz głupi jestem i chyba będę musiał uderzyc bezpośrednio do Żulczyka, żeby mi to wyjasnił. Dzięki wielkie 🙂
No cóż na pewno z nas 2 masz o wiele większe szanse pogadać z Żulczykiem jak pisarz z pisarzem o tym, co tam tak naprawdę się wydarzyło. A co do snu i czapy, to nie sądze, bo to byłoby zbyt prostackie a o tym serialu można dużo powiedzieć, ale prostacki nie jest 🙂
dobra, to kupię książkę i przeczytam najpierw, mam nadzieję, że nie będzie wtopy 🙂
Książka jest cool. Pytanie brzmi, czy rażą Cię wulgary, bo pod tym względem Żulczyk jest jak Vega… ale za to historia zacna
Dobrze włożony wulgar jest jak Grant’s dolany do coli, byle nie za dużo, bo robi się z tego finalny ból głowy i zero przyjemności na etapie wprowadzania do organizmu. Jestem dumny z tego porównania muszę przyznać.
Ps. Kosztowało 16,80, więc jak coś nie będę pluł w komentkach, że wisisz mi dużo kasy i że Pigout ch… 🙂
Pigout, książka przeczytana, wchłonięta. Kasa wydana uczciwie, popełniłem recke na lubimyczytac, co nieczęsto mi sie zdarza, pozwól ze wkleję bo chciałbym sie tym tez z Toba podzielić:
„Świetna książka, fantastycznie napisana. Nie rozumiem narzekania na język, wulgaryzmy itd, wcale tego nie ma tak dużo. Zreszta czego oczekiwać od tematyki, języka uniwersyteckiego?
Książka jest wybitna pod tym względem, ze jest to tygodniowy monolog głównego bohatera, z przerwami na opis jego snów (te fragmenty powodują, ze książka nie ma pełnej dychy), jest niesamowicie trudno utrzymać moja uwagę taka formuła prowadzenia narracji, popychania akcji do przodu. Jakubowi Zulczykowi przychodzi to bezbolesnie, tak jakby pogardliwie patrzył mi sie w twarz spojrzeniem zimnym: patrz chłopie, nie możesz sie oderwać, co? A niby miało być nudno, ha, poczekaj na kolejne strony, tak dopiero sie bedzie działo.
Monolog ponury. Opisujący brudny świat, bez zasad albo z zasadami, które sie nie liczą i nikt ich nie przestrzega. Na szczęście nie mam styczności z nim, ale wiem ze takie zakątki miasta istnieją i ze ludzie to robią, co opisuje autor ksiazki. Nie jest to smaczne aby sobie uświadomić, ze rzeczywistość tak może wyglądać, lepiej włączyć Ojca Mateusza niż Kler, ale tak jak oba te filmowe światy są przerysowane, to Slepnac od Świateł jest w swoim rysunku świata jednak subtelne, stonowane i pełne niuansów. Autor nie feruje ocen, pozwala czytelnikowi samodzielnie wchłaniać świat i bohaterów. Co najważniejsze koniec wieńczy dzieło z klasą.”
Teraz serial, oby dowiózł.
Ps. Wojewódzki opisany tak ze na jego miejscu proces bym robił 🙂
Rzepka, ale Ty kozak jesteś w recki. Bardzo krzepka i wręcz zazdroszczę, że sam takich nie umiem popełniać. I w ogóle zajebiście, że ci ksiazka siadła, bo to zanczy, że możemy iść na burgerka i nie będzie lipy 🙂
Wojewódzki, jak w ryj strzelił. W serialu trochę to rozwodnili, żeby nie było przypału 😉
A zastanawiałam się czy to czytać… przekonałeś mnie 🙂
Czytać… koniecznie. Ale uwaga, dużo wulgarów!
Spoko, może się czegoś nowego nauczę? 😉
Zulczyk zaczęłam od “zrób mi jakąś krzywdę” i chyba za mało wypiłam bo nie lyknelam…
Jestem po drugim odcinku “slepnac” i na razie… oglądam. duszno i mocno a on dretwy jak diabli
Mi z Żulczyka tylko “Ślepnąc” siadło, ale za to jak. Moje książkowe TOP10. Być może jakbym podchodził do serialu bez wyobrażenia postaci z książki, to też bym tak reagował, ale akurat znałem i jak dla mnie oddali klimat i charakterystykę postaci idealnie.
zaniczka wrote