Powiedzcie szczerze, przyszliście tu po pozytywną reckę i potwierdzenie, że rezerwacja biletów na weekendowy seans to wasz najlepszy pomysł ever, co nie? Czy istnieje, choć cień szansy na to, że uda mi się odwieść was od tego planu? Śmiem wątpić, w końcu trailer urywa dupę, a na poprzedniej części uśmialiście się jak norki — te heheszki z Oświecińskiego i kanapki z ogórkiem Mai Ostaszewskiej — normalnie boki zrywać. Do tego dziewczyny mogły zawiesić oko na klacie Stramowskiego, a fani oryginalnego Pitbulla ponownie zobaczyli w akcji Gebelsa, Igora i Barszczyka, plus w gratisie dostali Bogusława Lindę, jako gangstera, czyli w roli, do której został stworzony, a nie kuźwa wycieranie się jako gosposia Małgorzaty Foremniak w jakimś podrzędnym polsatowskim shitcomie. To wszystkie rzeczy to przepis na hit. Przyznaję, ja też byłem zauroczony “Nowymi porządkami” i nawet broniłem przed zarzutami, że za mało w nich akcji i “policyjnego brudu”, a za dużo kręcenia beki. Pisałem, że może faktycznie proporcje za bardzo wychylały się w stronę komedii, ale ogólnie film się broni, a do tego ma niesamowity potencjał, aby w kolejnych częściach złapać odpowiedni balans i stać się pełnoprawnym “Pitbullem”. Jak to się mówi, pierwsze śliwki robaczywki. A co gdybym wam powiedział, że “Niebezpieczne kobiety” biorą do buzi zasysają? Że wszystkie złe rzeczy z poprzedniej części, nie tylko nie zostały wyeliminowane, ale wręcz zwielokrotnione? Bo niestety tak jest.
Fabuła
Fabuła to pierwszy problem tego filmu, a mianowicie to, że jej tutaj nie ma. “Niebezpieczne kobiety” to zlepek kilkunastu chaotycznie zmontowanych wątków, które nie prowadzą do żadnego konkretnego finału. Vega wprowadził od cholery postaci i ewidentnie zabrakło mu czasu, żeby każdą sensownie przedstawić. Narracja wygląda jak na “Na Wspólnej”, gdzie scenarzysta poświęca 5 minut Igorowi, po czym przeskakuje do Romana Hoffera, ale tylko na chwilę, bo w kolejce czekają jeszcze dramy Jabłczyńskiej i Wierzbickiej (shame on me, że w ogólę kojarzę, kto tam występuje). Nowy “Pitbull” to taki sam paździerz, tyle że akcja skacze od Stromowskiego i Ostaszewskiej do Fabijańskiego, a po chwili do Żmijewskiego, Grabowskiego, Kulig, Dereszowskiej, Cieleckiej, aż w końcu dociera do Bachledy Synuś Curuś. No i oczywiście do Oświęciśskiego, jak mogłem zapomnieć? Każda postać dostaje na ekranie tylko kilkanaście minut, więc nie spodziewajcie się cudów. Ich genezę i motywację poznacie tylko po łebkach, a w niektórych przypadkach stwierdzicie, że obecność danej postaci jest kompletnie z dupy, bo koniec końców nie wnosi niczego do historii, która i tak trzyma się już tylko na słowo honoru. Sytuację dodatkowo utrudniają niezbyt precyzyjnie zarysowane skoki w czasie, przez co czasami nie wiadomo, czy akcja toczy się tu i teraz, czy może to jedna z retrospekcji.
Zarzut nr 2 to fatalny balans między zabawą w policjantów i złodziei a kręceniem beki. Oczekiwałem, że tym razem szala przechyli się w stronę kryminału, tymczasem 80% filmu to żarciki. W dodatku niskich lotów. Owszem kilka razy się zaśmiałem, ale w głównej mierze humor budowany jest na wulgarach. Ostaszewska nie wypowiedziała ani jednej kwestii, która nie zawierałaby słowa “kurwa” albo “zajebiście”, a często bluzg był jedynym, co miała do zaoferowania. Chociaż nie wiem, czy powienienem się czepiać, bo kino prawie posikało się ze śmiechu (to samo było na “Lejdis”). Niemal każda scena to szukanie okazji do zrobienia skeczu i to takiego rodem z Abstrachujów. Przykładowo wątek z Oświecinskim mógłby latać po youtubie jako osobny filmik i być zatytułowany “Co mówią karki?”, a ten z Ostaszewską “Co robią blachary?”. Co z akcją zapytacie? Cóż, jest z nią trochę jak z orzeszkami arachidowymi w dowolnej szamce — film zawiera jej śladowe ilości. Niby mamy czarny charakter w osobie Fabijańskiego, który trochę rozrabia, ale w zasadzie nikt go za to nie ściga. Majami w tej części gra tylko epizod, a jego sceny ograniczają się do heheszkowych dialogów z Ostaszewską, Gebelsa jest jeszcze mniej, z kolei kobiety policjantki głównie zajmują się interwencjami w patologicznych domach, gdzie mężowie katują żony, przez co nikt się za bardzo Fabijańskim nie przejmuje. Generalnie każdy sobie rzepkę skrobie.
Aktorstwo
W “Niebezpiecznych kobietach” dostajemy cały wysyp znanych nazwisk i raczej nikt tu nie zawodzi. Z drugiej strony nikt też nie porywa i bynajmniej nie jest to spowodowane brakami warsztatowymi, a przeładowaniem wątków i postaci — brak czasu na rozwinięcie skrzydeł. Wiem, że podpadnę teraz wielu osobom, ale najsłabiej wypadają Oświecinski, Ostaszewska (niestety) i Stromowski. Pierwsza dwójka już nie zaskakuje, po prostu Vega wziął to, co sprawdziło się w pierwszej części i próbował wycisnąć na maksa, tyle że tym razem zabrakło flow. Gołym okiem widać, że jest to robione na siłę. Z kolei Stromowski został zepchnięty na margines i okazało się, że jeśli pozbawi się go scen, w których zarzuca policyjnym slangiem tudzież nie do końca zgodnie z prawem przesłuchuje gangusów, to chłopaczyna nie ma już zbyt wiele do zaoferowania. Nie wykorzystano również potencjału Żmijewskiego, który dostał jedną z bardziej bezpłciowych ról ever. Szkoda, bo już kiedyś w “Psach” udowodnił, że potrafi zagrać nielada skurwiela. Dobrze rokował za to Fabijański — zimny, oszczędny w słowa typ, który na początku groził i masakrował, ale w pewnym momencie zaczął słaniać się na nogach i męczyć bułę recytowaniem Szopenhauera. Jego słaba kondycja teoretycznie wynika z cukrzycy, zresztą od niej ma ksywkę “Cukier”, ale zagrał to, jakby był heroinistą na ostatniej prostej. Foczki wypadły przyzwoicie, ale bez większych fajerwerków.
Jakieś pozytywy?
Na plus mogę zaliczyć co najwyżej pojedyncze sceny i stronę wizualną, bo trzeba przyznać, że pod względem realizacji “Pitbull” stoi na bardzo wysokim poziomie. Obraz przefiltrowany jak w hollywoodzkich produkcjach, fajne zdjęcia przeplatane ujęciami z drona, niebrzydkie wnętrza, super bryki i niezły soundtrack. Szkoda tylko, że montaż spieprzony.
Podsumowując
Ogólnie jestem wkurwiony na Vege, bo spierdolił coś, czego teoretycznie spierdolić się nie dało. Po pierwszej części wydawało się niemal pewne, że nowego “Pitbulla” od przejścia do klasyki polskiego kina, dzieli tylko delikatne dokręcenie śruby w kwestii gangsterskiego klimatu, tymczasem ta łysa parówa poszła w heheszkowe podśmiechujki dla gimbusów. Film skończył się w takim momencie, że część trzecia jest oczywista, ale ja już teraz mówię: Pierdolę, nie idę! I żaden rześko skręcony trailer nic tu nie zmieni. Ewidentnie dokonał wyboru, w którą stronę będzie rozwijał serię i niestety wybrał źle. Ja wysiadam. “Niebezpiecznym kobietom” daję 5⁄10, czyli znacznie poniżej oczekiwań. Prawdopodbnie wiele z was nie będzie aż tak surowa i całkiem możliwe, że ten humor trafi do was na tyle, że przymkniecie oko na braki fabularne, mimo to nie podejmuję się rekomendacji. Co prawda my byliśmy za vouchery z korpo, ale wychwyciłem, że standardowy bilet w Multikinie kosztował 39 zł. 39 zł i to w czwartek! To jest jakiś kosmos. Nie ma bata, żebym polecił wam pójście za taką cenę. Robicie to na własną odpowiedzialność.
P.S. Wykorzystując okazję chciałbym przesłać wielkie, murzyńskie HWDP w stronę Multikina, za dojebanie 38 minut reklam (liczyłem). Weszliśmy o 19, wyszliśmy o 22. Bite 3 godziny, czyli czas, w którym mógłbym obejrzeć reżyserską wersję “Władcy Pierścieni”. Dołóżcie do tego ceny biletów, a nikogo nie powinno dziwić dlaczego piractwo ma się lepiej niż kiedykolwiek.
39 komentarzy
Naprawdę? 38 minut reklam? I ludzie się dziwią, że wolę chodzić do kin studyjnych na jakieś armeńskie kino moralnego niepokoju, gdzie za 15 zeta nie mam żadnych reklam… Chociaż to specjalnie dla tego konkretnego filmu tyle wcisnęli, ostatnio byłam na “Wołyniu” i reklam dali wyjątkowo mało.
Rozwalił mnie trailer tego filmu- widziałam go raz w wersji z przekleństwami, a raz w ocenzurowanej, i w tej drugiej brzmiało to tak, jakby aktorzy w zasadzie nic nie mówili, tylko piszczeli 😛
Ile ja bym dał za kino studyjne, bez reklam, nachosów, plebsu i bieletów po 4 dychy, ale niestety w Wawie takie by się nie utrzymało :/ Słyszałem, że kina mają płacano za reklamy od widza — im większa publika, tym większy hajs, więc w sumie wszystko wydaje się logiczne — podejrzewam, że Pitbull będzie miał największą frekwencję w 2016.
Naprawdę? 38 minut reklam? I ludzie się dziwią, że wolę chodzić do kin studyjnych na jakieś armeńskie kino moralnego niepokoju, gdzie za 15 zeta nie mam żadnych reklam… Chociaż to specjalnie dla tego konkretnego filmu tyle wcisnęli, ostatnio byłam na “Wołyniu” i reklam dali wyjątkowo mało.
Rozwalił mnie trailer tego filmu- widziałam go raz w wersji z przekleństwami, a raz w ocenzurowanej, i w tej drugiej brzmiało to tak, jakby aktorzy w zasadzie nic nie mówili, tylko piszczeli 😛
Ile ja bym dał za kino studyjne, bez reklam, nachosów, plebsu i bieletów po 4 dychy, ale niestety w Wawie takie by się nie utrzymało :/ Słyszałem, że kina mają płacane za reklamy od widza — im większa publika, tym większy hajs, więc w sumie wszystko wydaje się logiczne — podejrzewam, że Pitbull będzie miał największą frekwencję w 2016.
Spokojnie, zabawa z cenami zaczyna się w momencie, gdy Białystok chełpi się trzema heliosami, które stanowią monopol. To dopiero chichot losu. Co do filmu, czekałam z utęsknieniem, chociaż i tak bym pewnie w sali kinowej nie zawitała. Wolę sobie kulturnie poczekać na kradzione w necie. Z polskimi filmami już tak jest, że nikt go nie obierze na poważnie, dopóki nie wystąpi jakieś jedno, dwa ew 30 przekleństw na dialog, nie wiem, z czym to w zasadzie powiązać, ale mam to szczęście, że ni grzeje mnie to ni ziębi. Dobrze, że jednak wyłuskałeś jakieś plusy, mam na czym poszarpane zwłoki nadziei zawiesić.
Jest jeszcze nadzieja, że film to tylko taki chamski skok na kasę, żeby Vega zarobił na opony zimowe do Ferrari, a jak już opadnie kurz, w nowej ramówce w TV pojawi się serial, w którym wszystkie wątki będą pociągnięte od początku do końca.
Spokojnie, zabawa z cenami zaczyna się w momencie, gdy Białystok chełpi się trzema heliosami, które stanowią monopol. To dopiero chichot losu. Co do filmu, czekałam z utęsknieniem, chociaż i tak bym pewnie w sali kinowej nie zawitała. Wolę sobie kulturnie poczekać na kradzione w necie. Z polskimi filmami już tak jest, że nikt go nie obierze na poważnie, dopóki nie wystąpi jakieś jedno, dwa ew 30 przekleństw na dialog, nie wiem, z czym to w zasadzie powiązać, ale mam to szczęście, że ni grzeje mnie to ni ziębi. Dobrze, że jednak wyłuskałeś jakieś plusy, mam na czym poszarpane zwłoki nadziei zawiesić.
Jest jeszcze nadzieja, że film to tylko taki chamski skok na kasę, żeby Vega zarobił na opony zimowe do Ferrari, a jak już opadnie kurz, w nowej ramówce w TV pojawi się serial, w którym wszystkie wątki będą pociągnięte od początku do końca.
Surowa ocena, ale w zasadzie celnie punktujesz. Mimo, że jak tak czytam, to faktycznie, sporo w tym racji, ja Pitbulla traktuję jednak jako kino rozrywkowe — całkiem inne, niż pierwszy Pitbull z 2005 roku, który porywał klimatem, dlatego do mnie film bardzo trafił i daję mu wysoką ocenę. Świetnie się bawiłem i to jest dla mnie najważniejsze. Ale bardzo lubię Twoje recenzje, masz dar 🙂 P.S. Reklamy i ceny biletów to już od jakiegoś czasu jest ŻART!
Już przy poprzedniej części oddzieliłem grubą krechą starego Pitbulla od nowego i mimo różnic w klimacie byłem naTAK, ale tym razem Vega wkurzył mnie niemiłosiernie. Trailer totalnie mnie kupił, obiecywał i humor i akcje, tymczasem to, co zobaczyłem w kinie to jakieś nieporozumienie. Chaos, suchary, zepchnięcie na margines najlepszych postaci (Majami, Gebels) i skupienie się na jakiś wątkach od czapy — Oświeciński i ślub córki Ostaszewskiej. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie na takiego Pitbulla czekałem :/
Fakt, było kilka scen wyciśniętych na siłę kosztem bardziej barwnych postaci. Szkoda Majamiego, myślałem, że pokażą go więcej, ale liczę, że trzymają jakiegoś asa w rękawie na kolejną część 🙂
Ja się łudzę, że w Vega ma w rękawie serial i w nim wszystkie wątki będą miały ręce i nogi. Już tak było ze Służbami specjalnymi.
Racja, pierwszy Pitbull też kupił mnie głównie serialem. Teraz się na to nie zapowiada, ale byłbym zwolennikiem takiego rozwiązania 🙂
Surowa ocena, ale w zasadzie celnie punktujesz. Mimo, że jak tak czytam, to faktycznie, sporo w tym racji, ja Pitbulla traktuję jednak jako kino rozrywkowe — całkiem inne, niż pierwszy Pitbull z 2005 roku, który porywał klimatem, dlatego do mnie film bardzo trafił i daję mu wysoką ocenę. Świetnie się bawiłem i to jest dla mnie najważniejsze. Ale bardzo lubię Twoje recenzje, masz dar 🙂 P.S. Reklamy i ceny biletów to już od jakiegoś czasu jest ŻART!
Już przy poprzedniej części oddzieliłem grubą krechą starego Pitbulla od nowego i mimo różnic w klimacie byłem naTAK, ale tym razem Vega wkurzył mnie niemiłosiernie. Trailer totalnie mnie kupił, obiecywał i humor i akcje, tymczasem to, co zobaczyłem w kinie to jakieś nieporozumienie. Chaos, suchary, zepchnięcie na margines najlepszych postaci (Majami, Gebels) i skupienie się na jakiś wątkach od czapy — Oświeciński i ślub córki Ostaszewskiej. Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie na takiego Pitbulla czekałem :/
Fakt, było kilka scen wyciśniętych na siłę kosztem bardziej barwnych postaci. Szkoda Majamiego, myślałem, że pokażą go więcej, ale liczę, że trzymają jakiegoś asa w rękawie na kolejną część 🙂
Ja się łudzę, że w Vega ma w rękawie serial i w nim wszystkie wątki będą miały ręce i nogi. Już tak było ze Służbami specjalnymi.
Racja, pierwszy Pitbull też kupił mnie głównie serialem. Teraz się na to nie zapowiada, ale byłbym zwolennikiem takiego rozwiązania 🙂
Plizzz, powiedz, że “Niebiezpiecznym kobietą” napisałeś dla beki i tylko nie skumałem w 100% konwencji w tym akurat momencie…
Vega ostatnio robi jedną chujnię — kręci serial, potem bierze z tego urywki i powstaje film podobny do “Batman v Superman”, gdzie jest pełno wszystkiego co widowiskowe, ale niestety brak sensu i jakiejś historii. A producenci są szczęśliwi, bo zarabiają na jednej rzeczy dwa razy.
“Służby specjalne” mi się podobały, ale dopiero po obejrzeniu serialu stwierdziłem — Vega to geniusz (żeby jeszcze tylko wyjebał tych naturszczyków, bo aż zęby cierpły czasami). “Nowe porządki” mnie już tak bardzo nie zwilżyły, bo chyba nauczony doświadczeniem zacząłem zauważać narracyjną i montażową sieczkę, chociaż film i tak zacny. No i sorry, ale do pierwowzoru to mu daleko i jakoś moim zdaniem Majami to jest malutki szczeniaczek przy Despero, chociaż pewnie dziar ma więcej.
Dziewcząta w policji chyba poczekają w kolejce na jakiś seans domowy, zwłaszcza po Twoim PS 😉
Oo stary, ale mnie złapałeś #wstyd. Nie mam pojęcia jak to wyszło, ale faktycznie było “kobietą”. Chwilowe zaćmienie — ort popełniony w afekcie. Cały czas łudzę się, że to tylko beznadziejnie przycięty materiał serialowy, jak przy “Służbach specjalnych”, ale tak samo kombinowałem przy “Nowych porządkach”, a do teraz nic się nie pojawiło.
Nowego Pitbulla oddzieliłem grubą krechą od starego. Wiem, że Despero i ekipa już nie wrócą. Szukam pozytywów w tym co jest i naprawdę uważam, że “Nowe porządki” dobrze rokowały, ale zamiast się poprawić w kolejnej części, Vega poszedł w gimbusiarskie klimaty i wszystko spieprzył.
Zgadzam się z Tobą w 100%, że Vega potrafi zrobić rewelacyjny serial, ale jego chciwość sprawia, że dostajemy gówniane filmy (sprzedaje 2 razy to samo, raz w serialu i raz w kinie — serial przycięty do 2h, a pod nóż idą kluczowe wątki.). Prawda jest taka, że pierwszy filmowy Pitbull też był beznadziejny. Nie szło połapać się kto jest kim i ocb. Oesu jak ja hejtowałem na Filmwebie. Dopiero po serialu stałem się fanem
Nobody’s perfect — call me nobody 😉
Wstyd się przyznać, ale nie pamiętam starego Pitbulla w innej postaci, niż serial. Czyli albo rzadka kupa, albo nie oglądałem.
Ja pamiętam. Wyrwałem film w koszu z tanim DVD i spodziewałem się uczty, tymczasem dostałem jakieś losowe sceny, z których nic nie wynika. Później pojawił się serial i koledzy chwalili, że najlepszy polski ever, nawet Ekstradycja się chowa, na co reagowałem agresją, że chyba ochujeli. Minęło kilka miesięcy, z braku laku wziąłem się a serial i wow zupełnie inna jazda. Historie poprowadzone od A do Z, rewelacyjna gra aktorska i ten brudny klimat. Porównałem jeszcze raz z filmem na szybkim przewijaniu i okazało się, że to te same sceny tyle, że przycięte do 2h. Pierwsza żółta karta dla Vegi. Później było jeszcze kilka czerwonych 😉
Ekstradycja, Pitbull, Oficer, kurna, to były dobre serialowe czasy…
Plizzz, powiedz, że “Niebiezpiecznym kobietą” napisałeś dla beki i tylko nie skumałem w 100% konwencji w tym akurat momencie…
Vega ostatnio robi jedną chujnię — kręci serial, potem bierze z tego urywki i powstaje film podobny do “Batman v Superman”, gdzie jest pełno wszystkiego co widowiskowe, ale niestety brak sensu i jakiejś historii. A producenci są szczęśliwi, bo zarabiają na jednej rzeczy dwa razy.
“Służby specjalne” mi się podobały, ale dopiero po obejrzeniu serialu stwierdziłem — Vega to geniusz (żeby jeszcze tylko wyjebał tych naturszczyków, bo aż zęby cierpły czasami). “Nowe porządki” mnie już tak bardzo nie zwilżyły, bo chyba nauczony doświadczeniem zacząłem zauważać narracyjną i montażową sieczkę, chociaż film i tak zacny. No i sorry, ale do pierwowzoru to mu daleko i jakoś moim zdaniem Majami to jest malutki szczeniaczek przy Despero, chociaż pewnie dziar ma więcej.
Dziewcząta w policji chyba poczekają w kolejce na jakiś seans domowy, zwłaszcza po Twoim PS 😉
Oo stary, ale mnie złapałeś #wstyd. Nie mam pojęcia jak to wyszło, ale faktycznie było “kobietą”. Chwilowe zaćmienie — ort popełniony w afekcie. Cały czas łudzę się, że to tylko beznadziejnie przycięty materiał serialowy, jak przy “Służbach specjalnych”, ale tak samo kombinowałem przy “Nowych porządkach”, a do teraz nic się nie pojawiło.
Nowego Pitbulla oddzieliłem grubą krechą od starego. Wiem, że Despero i ekipa już nie wrócą. Szukam pozytywów w tym co jest i naprawdę uważam, że “Nowe porządki” dobrze rokowały, ale zamiast się poprawić w kolejnej części, Vega poszedł w gimbusiarskie klimaty i wszystko spieprzył.
Zgadzam się z Tobą w 100%, że Vega potrafi zrobić rewelacyjny serial, ale jego chciwość sprawia, że dostajemy gówniane filmy (sprzedaje 2 razy to samo, raz w serialu i raz w kinie — serial przycięty do 2h, a pod nóż idą kluczowe wątki.). Prawda jest taka, że pierwszy filmowy Pitbull też był beznadziejny. Nie szło połapać się kto jest kim i ocb. Oesu jak ja hejtowałem na Filmwebie. Dopiero po serialu stałem się fanem
Nobody’s perfect — call me nobody 😉
Wstyd się przyznać, ale nie pamiętam starego Pitbulla w innej postaci, niż serial. Czyli albo rzadka kupa, albo nie oglądałem.
Ja pamiętam. Wyrwałem film w koszu z tanim DVD i spodziewałem się uczty, tymczasem dostałem jakieś losowe sceny, z których nic nie wynika. Później pojawił się serial i koledzy chwalili, że najlepszy polski ever, nawet Ekstradycja się chowa, na co reagowałem agresją, że chyba ochujeli. Minęło kilka miesięcy, z braku laku wziąłem się a serial i wow zupełnie inna jazda. Historie poprowadzone od A do Z, rewelacyjna gra aktorska i ten brudny klimat. Porównałem jeszcze raz z filmem na szybkim przewijaniu i okazało się, że to te same sceny tyle, że przycięte do 2h. Pierwsza żółta karta dla Vegi. Później było jeszcze kilka czerwonych 😉
Ekstradycja, Pitbull, Oficer, kurna, to były dobre serialowe czasy…
Tak, przyznaję szczerze że przyszłam tu po potwierdzenie, czy warto iść na ten film, skoro wszyscy tak zachwalają. Skutecznie mnie zniechęciłeś. 🙂 Choć pewnie i tak pójdę, towarzysko. 🙂 38 zeta?? 39 minut reklam?? OMG! Ale patrz. To prawie złotówka za minutę reklamy. A film miałeś gratis. 🙂
Miałem taką samą refleksję, co do ceny i czasu reklam. Po rozmowach ze znajomymi maluje się następująca sytuacja — wszyscy się zgadzają, że nie ma tu fabuły, ale większość stwierdza, że nie widzi problemu, bo film nadrabia żarcikami. Generalnie tylko ja się czepiam 😉
zależy jakie kto lubi żarty 😛
Tak, przyznaję szczerze że przyszłam tu po potwierdzenie, czy warto iść na ten film, skoro wszyscy tak zachwalają. Skutecznie mnie zniechęciłeś. 🙂 Choć pewnie i tak pójdę, towarzysko. 🙂 38 zeta?? 39 minut reklam?? OMG! Ale patrz. To prawie złotówka za minutę reklamy. A film miałeś gratis. 🙂
Miałem taką samą refleksję, co do ceny i czasu reklam. Po rozmowach ze znajomymi maluje się następująca sytuacja — wszyscy się zgadzają, że nie ma tu fabuły, ale większość stwierdza, że nie widzi problemu, bo film nadrabia żarcikami. Generalnie tylko ja się czepiam 😉
zależy jakie kto lubi żarty 😛
Reżyserska wersja “Władcy Pierścieni” trwa 4 godziny 🙂
Czepiasz się 😉
Reżyserska wersja “Władcy Pierścieni” trwa 4 godziny 🙂
Czepiasz się 😉
ogladnijonline.pl/pitbull‑n…